Alicya w Krainie Słów


Drogę gubią ci, którzy obracają się za siebie


Koniec nie nadejdzie


HIT lub KIT, czyli film tygodnia


Polecamy


Czytam, bo lubię grozę


Na smartfonowej smyczy

Rozwój nauki i cywilizacji zabezpieczył nasz byt na tyle, że pozbawił nas większości lęków, które dręczyły naszych przodków. Nie oznacza to jednak, że przestaliśmy się całkowicie bać, zmieniły nam się tylko powody. Dlatego z niecierpliwością czekałam na Aplik@cję (Bedeviled), zazwyczaj bowiem horrory odzwierciedlają nastroje i lęki swoich czasów. A skoro nawet demony idą z duchem postępu, liczyłam na to, że film okaże się obrazem pełnym soczystej, krwawej internetowej inwigilacji, a jego bohaterowie będą rozpaczliwe poszukiwać sposobu na wyrwanie się z macek potężnego technologicznego systemu. Aplik@cja miała naprawdę ogromny potencjał, niestety Abel i Burlee Vang polegli na własnym pomyśle. Trudno bowiem ich pokraczne dziełko traktować poważnie.

Wystarczyło już kilka pierwszych, żenujących scen byśmy uzyskali pewność, że film nas niczym nie zaskoczy ani nie zachwyci. Alice, Cody, Dan, Haley i Gavin, bardzo przeżywają nagłą śmierć swojej przyjaciółki Nikki. Gdy z komórki nieboszczki dostają link do tajemniczej aplikacji, ścigają ją bez namysłu i powoli (naprawdę powoli) zaczynają rozumieć, co przytrafiło się Nikki i co zagraża im samym. Używający apki jako portalu do naszego świata, złośliwy demon Mr. Bedevil tylko czeka na to, by z pomocą telefonów poznać najgłębiej skrywane sekrety swoich ofiar i wykorzystać je przeciwko nim. Niestety to co dzieje się na ekranie nie przypomina w niczym obiecywanej śmiertelnej rozgrywki między uzależnionymi od smartofnów, internetu, mediów społecznościach nastolatkami a nadprzyrodzoną, złowrogą siłą. Każdy kolejny punkt toczącej się jak po sznurku akcji, utwierdza nas więc w przekonaniu, że oglądamy straszną mizerotę.

Ale trzeba przyznać, że sama apka jest niesamowita: na życzenie gasi światło, naprawia rozwalone telefony i nie pozwala zgubić smartfonu (bo zawsze odstawi go do domu). Jedyne co można jej zarzucić to nieokiełznana potrzeba płatania śmiertelnych w skutkach psikusów. Przedostający się za jej pomocą do naszego świata Mr. Bedevil to kolejny karmiący się lękiem stwór, nękający swoje ofiary tak długo, aż w końcu nie wytrzymają dawki strachu i umrą. Aby osiągnąć cel, nasz Joker w muszce (nie, to nie Korwin), bierze na tapetę największe lęki tych których chce unicestwić i je urzeczywistnia. Nasi bohaterowie będą więc zmuszeni zmierzyć ze zmorami w postaci wybitnie źle zszytego pluszowego misia (scena z jego udziałem sprawiła, że zaniemówiłam – można na niej umrzeć, ale ze śmiechu), ociekającej szlamem martwej Azjatki, klaunów w tandetnych maskach i wyjątkowo wygimnastykowanej babci ze starczą demencją. Niestety każde straszydło jest do bólu plastikowe i tandetne. Także wciąż te same zagrywki demona i wygibasy kolejnych kreatur nie robią na widzu pożądanego wrażenia. Bedevil chociaż bardzo się stara, nie przeraża tylko zanudza widza na śmierć.

Twórcy nie postawili na oryginalność postaci. Oglądamy wiec mądrą jasny-blond piękność, jej głupiutką ciemny-blond koleżankę, wrażliwego sportowca, kalkulującego na zimno Azjatę i Afroamerykanina, który boi się białych starszych pań i policji. Niestety stereotypowi nastolatkowie zamiast sympatii budzą w nas niechęć. Prezentują bowiem szereg pozbawionych logiki zachowań typu: siedzę i czekam na upiora, usiądę tyłem do zwłok ukrytych szczelnie pod prześcieradłem, nie spróbuję wygooglować informacji o aplikacji, którą bezmyślnie ściągnę na telefon – przecież linka przysłała mi nieżyjąca już przyjaciółka. Od kiepskich postaci gorsze jest tylko aktorstwo. Nie wiem jakim cudem Saxon Sharbino dostała główną rolę. Poza tym, że jest naprawdę ładna, nie prezentuje sobą zbyt wiele, zwłaszcza, gdy recytuje wykute na pamięć kwestie i próbuje (gdy jej się przypomni) udawać że się boi albo płacze. Oglądanie jej wyczynów było naprawdę przykrym doświadczeniem. Reszta aktorów nie poradziła sobie niestety ani trochę lepiej. Znów zaczęłam się zastanawiać, jakie „talenty” przychodzą na castingi skoro ci których widzimy na ekranie byli wśród nich najlepsi. Aktorom na pewno nie pomogły kretyńskie kwestie, które byli zmuszeni wygłaszać i toczona przez nich skrajnie niemrawo walka o życie, ale wszystkiego tym nie można usprawiedliwiać.

Film sprawdza się tylko na tym poziomie, na którym uświadamiamy sobie, że telefon to skarbnica wiedzy o nas, do której w każdej chwili może się ktoś dobrać – nie tylko demon używający smartfona jako portalu. Cała reszta wypadała poniżej przeciętnej. To co miało przerażać okazało się koszmarnie karykaturalne i groteskowe, a jump sceny boleśnie przewidywalne. Nie powalił także filmowy recykling i utarty schemat fabularny przyprawiony tragiczną grą aktorów. Jedyne na co warto zwrócić uwagę to wyblakła i „wyciszona” kolorystyka obrazów, przecinana co jakiś czas – jak ostrzem – jaskrawą czerwienią. Ci którzy pomyśleli, ze mowa o krwi srodze się zawiodą, ponieważ ta w Aplik@cji nie występuje.

Zobacz również:

COPYRIGHT © 2024 ALICYA.PL

STRONY INTERNETOWE I REKLAMA:Distort Studioswww.distortstudios.com