Bieg Leśne Run – edycja letnia 18.07.2015
Parno, duszno i burzowo. Jeśli ktoś dobrze się czuje w takim klimacie warunki do biegu miał dziś idealne. Reszcie z pomocą – co jakiś czas – przychodził orzeźwiający deszcz, który najpierw zafundował rozgrzewkę „przed”, potem ostry doping „w trakcie” i ukojenie „po”. Dobrze, że organizatorzy postanowili zacząć bieg o 9, później mogłoby być za ciepło. Leśne Run przekonuje mnie do siebie coraz bardziej, to jedna z tych imprez, które nie są nastawione na masówkę i komercję. Tutejsza kameralna atmosfera jest nie do podrobienia i chwała organizatorom za to.
Najpierw tradycyjnie odbył się bieg dla dzieci – rośnie nowe pokolenie głodne medali. Później wystartowali biegacze na 5 i 10 km oraz kijkarze na 5 km. Nauczona doświadczeniem na starcie strategicznie ustawiłam się bardziej z przodu, by znów nie dostać się w ogień krzyżowy kijków i nie móc biec – jak miało to miejsce wiosną, gdy biegacze „krzakami” na około próbowali dostać się na trasę.
Pogoda spowodowała, że na kąpielisku nie było amatorów opalania i kąpieli, swobodnie więc można było sapać i wypluwać płuca zbliżając się do mety. Dla tych, którym nie dane jest nigdy dobiec w pierwszej trójce i nie mają najmniejszych zakusów na miejsca medalowe, zorganizowano losowanie nagród dodatkowych: kubków, bidonów, tajemniczych koszyczków i super atrakcji – lotu paralotnią.
Co tu dużo pisać bieganie po lesie sprawia ogromną frajdę. Nigdy nie wiadomo, czego spodziewać się po podłożu – czasem jest miększe niż na oko się wydaje – i mogą napatoczyć się jakieś atrakcje typu: gałązki, korzonki itd. Muszę się pochwalić, że odniosłam także swój mały sukces: poprawiłam czas z wiosennej edycji.
A więc do zobaczenia jesienią na kolejnej edycji!!