Alicya w Krainie Słów


Drogę gubią ci, którzy obracają się za siebie


Koniec nie nadejdzie


HIT lub KIT, czyli film tygodnia


Polecamy


Czytam, bo lubię grozę


I z serii Bieg Wiewiórki – 18.02.2017

Dwa lata temu za cel obrałam sobie Parkową Koronę Biegów i zabrzańskie Leśne Run, w zeszłym roku panewnicki Bieg Dzika. W 2017 postawiłam na Bieg Wiewiórki, który wciąż zyskuje na popularności.  W tym roku odbywa się już druga edycja rudzkiego biegu, który składa się z dziesięciu startów. Zawody odbywają się na pętli 4,2 km, którą można pokonać maksymalnie pięć razy. Każdy decyduje sam, ile okrążeń chce pokonać.

Tak jak to w większości biegów, gdy tylko organizatorzy mają wprowadzić elektroniczne pomiary czasów, chipy itd. w przygotowanie zawodów wkrada się chaos. Każdy uczy się na swoich błędach – podobnie będzie i tym razem. Także „Ruda” bowiem będzie musiała przeanalizować, to co działo się na pierwszej tegorocznej Wiewiórce i wyciągnąć z tego wnioski: oddzielić stanowiska dla zawodników zapisanych od niezapisanych oraz biegaczy od NW itd. Nie wątpię, że bez problemów sprostają temu wyzwaniu. Oczywiście znalazło się kilka „marudzących” osób, jednak większość te „drobne” zawirowania przyjęło z uśmiechem. Zresztą nie było tak naprawdę na co narzekać. Na opóźniony start zawodnicy spokojnie mogli zaczekać w szkole (Szkoła Podstawowa Sportowa nr 15, w której znajdowało się biuro zawodów), czyli nikt – jeśli nie chciał – nie musiał marznąć.

Jeśli będziesz czekał na idealne warunki, to do niczego nie dojdziesz.

Najciekawsze miało nastąpić jednak dopiero po tym, gdy każdy otrzymał już swój numerek startowy. Dodatkową atrakcją dnia stał się bowiem bieg na bieżni! August Jakubik uczciwie ostrzegł wszystkich o fatalnych warunkach panujących w lesie (wody po kostki, a pod spodem lód) i obawiając się o nasze kończyny, ze wszystkich sił odradzał trasę. W zamian zaproponował nie lada atrakcję: wspólny bieg na bieżni. I tutaj znów pojawiło się parę zniechęconych głosów (malkontenci NA PEWNO również są światu potrzebni), ale większość przyjęła na szczęście to wyzwanie z dużym zainteresowaniem. Wyobrażacie sobie bowiem tłum 235 biegaczy i 53 NW, którzy podzieleni na cztery tory biegają w kółko po dwustumetrowej elipsie? Po pierwsze to ciekawe wytrzymałościowe wyzwanie, po drugie musiało to nieźle wyglądać. Jak łatwo policzyć, trzeba było pokonać minimum 20 okrążeń żeby „zaliczyć” Wiewiórę, najwytrwalsi mieli do pokonania aż 105 kółek. Przez linię startu/mety przebiegało na raz niestety tyle osób, że czujniki wariowały. Mnie np. pomiar zjadł 5 okrążeń, czyli kilometr.

Na osiedlu na którym znajduje się szkoła jest krucho z miejscami parkingowymi – do tego stopnia, że już nigdy nie powiem, że na Tysiącleciu jest ciasno. Następnym razem na pewno wybiorę się na Halembę wcześniej. Mam nadzieję, że w marcu nie będzie żadnych pogodowych katastrof i bez większych turbulencji będzie można pokonać leśną trasę.

Do zobaczenia na następnej Wiewiórce!

Zobacz również:

COPYRIGHT © 2024 ALICYA.PL

STRONY INTERNETOWE I REKLAMA:Distort Studioswww.distortstudios.com