Alicya w Krainie Słów


Drogę gubią ci, którzy obracają się za siebie


Koniec nie nadejdzie


HIT lub KIT, czyli film tygodnia


Polecamy


Czytam, bo lubię grozę


Nie myśl, nie mów

Nie myśl o niebieskim słoniu. Łatwiej powiedzieć niż zrobić, prawda? Nasz umysł by zanegować istnienie czegoś niestety musi to sobie najpierw wyobrazić. Używanie negatywnych nakazów oddziałuje więc na odbiorcę w sposób odwrotny od zamierzonego. Za świetny przykład nieskuteczności takiego typu komunikatów może posłużyć wskazówka udzielona bohaterom filmu Bye Bye Man. Niestety rada: nie myśl, nie mów nie za bardzo pomogła im w walce z nękającym ich demonem…

To nie jedyna lekcja jaką możemy wyciągnąć z obrazu wyreżyserowanego przez Stacy Title. Oprócz językowo-perswazyjnych zagwozdek, dobitnie pokazuje nam także, jak kończy się wynajmowanie domu w ciemno. Zwłaszcza takiego, który nie jest zbyt nowy więc musi mieć jakąś historię. Trójka studentów Sasha, Eliot i John, chcąc jak najszybciej zasmakować dorosłości, oczywiście zignorowała tę powszechnie znaną zasadę. Gdyby zrobili krótki wywiad zapewne nie dokonaliby aż tak feralnego wyboru. No cóż nie oni pierwsi ani nie ostatni.

W efekcie nasi przyjaciele przeprowadzili się więc z kampusu wprost do domu z krwawą przeszłością. Przed nimi mieszkał w nim dziennikarz, który w 1969 roku dokonał rzezi wśród sąsiadów. Po wszystkim zabił także siebie, zabierając swoje przerażające motywy do grobu. Mimo iż Sasha nie jest świadoma tego, że ich nowe lokum zostało naznaczone, to i tak prosi swoją koleżankę medium, żeby okadziła dom. Rytuał oczyszczania odprawiany po zakrapianej alkoholem parapetówce, nie przebiega jednak tak jak powinien. Niestety podczas seansu niedowiarek Eliot wypowiada na głos tajemnicze imię, które wcześniej zobaczył wydrapane na starym, nocnym stoliku. Chłopak niestety nie wie, że w momencie, gdy otworzył usta skazał swoich przyjaciół na śmierć. Gdy już połapie się mniej więcej w tym, co się wokół niego dzieje, tylko on podejmie próbę rozwiązania zagadki, nawinie wierząc, że może coś jeszcze naprawić.

W Babie Jadze nie wolno było stukać dwa razy do drzwi, w Coś za mną chodzi uprawiać seksu z naznaczonym, w Po tamtej stronie drzwi otwierać drzwi, a w Pikowej Damie wymawiać trzykrotnie imienia zjawy przed lustrem. Bohaterowie horrorów zazwyczaj łamią jakieś zasady i sprowadzają na siebie katastrofę. W przypadku Bye Bye Mana nie istnieje jakaś skomplikowana procedura. Wystarczy poznać imię demona i właściwie już jest pozamiatane – nie uciekniesz. Jedyne, co pozostaje do zrobienia to nie pozwolić na to, by poznał je także ktoś inny, bo wtedy zło rozprzestrzeni się jak zaraza. Najważniejsze, że w tym konkretnym przypadku nikt nie przywołuje demona z głupoty, w ramach zabawy, idiotycznego popisu i wbrew ogólnie znanym zakazom. To kwestia nieszczęśliwego przypadku. Potwór, gdy weźmie już kogoś na cel, syci się jego strachem i miesza mu w głowie. Na swoje ofiary sprowadza halucynacje, osłabia je psychicznie i fizycznie. Bye Bye Man zauroczył mnie swoją nieśpiesznością. Właściwie po co miałby się śpieszyć, gonić ofiary, skoro i tak każdego dopadnie? Woli je więc powolnie nękać i karmić się ich pamięcią. Scenarzyści również wykazali się cierpliwością. Nie zalali nas falą bezsensownych jump scenek. Kilku się nawet nie spodziewamy, a to we współczesnych horrorach rzadkość.

Bye Bye Man nie jest filmem przerażającym, to raczej lekki straszak. I chociaż aparycja demona i jego nieśpieszna obojętność są naprawdę dobrze przemyślane, to wierny towarzysz naszego monstrum, czyli jego piekielny pies, pasuje do całości jak pięść do oka. Zresztą nie tylko on niesie z sobą piętno niepotrzebnego i tandetnego CGI, który zaburza spójność obrazu. Pojawia się tutaj jeszcze kilka innych scen, które prowokują nas do odwrócenia wzroku i to nie ze względu na nieznośny ładunek napięcia, ale efekt ingerencji komputera…

Fabuła nie jest specjalnie odkrywcza ani zaskakująca, to zlepek wyświechtanych już motywów, a sama szkarada przypomina nam miks slasherowych morderców i wszelkiej maści demonów. Na dokładkę odnajdziemy tutaj trochę „gry” z inicjacją w dorosłość, którą cechuje uświadomienie sobie nieuchronności śmierci. Gdy przekroczymy ten etap, to nie ma już odwrotu: cały czas ku niej zmierzamy, a ona zbliża się do nas. Dlatego siostrzenica Eliota, mimo iż Bye Bye Man próbuje ją zwabić, nie zdołała odczytać jego imienia. Wciąż pozostała nieświadomym dzieckiem, więc jest poza jego mocą. Chociaż film nie daje niczego ponad to czego moglibyśmy się spodziewać, to ogląda się go dobrze. W porównaniu z innymi horrorami dla nastolatków ten jest całkiem logiczny, a pomysł, fabuła i postacie zostały w nim zgrabnie połączone.

Zobacz również:

COPYRIGHT © 2024 ALICYA.PL

STRONY INTERNETOWE I REKLAMA:Distort Studioswww.distortstudios.com