Alicya w Krainie Słów


Drogę gubią ci, którzy obracają się za siebie


Koniec nie nadejdzie


HIT lub KIT, czyli film tygodnia


Polecamy


Czytam, bo lubię grozę


Panna Mayfield „wiecznie dziewica” kontra prastara magia

Czy można wyobrazić sobie bardziej urokliwe i spokojne miejsce, niż sielska, angielska wieś? Nastrojowe, pozostające nieco na uboczu, Walwyk nie jest wyjątkiem. Kanonik Thorby jest całkowicie świadomy asów, jakie chowa w rękawie, dobrze wie, że malownicza wiosna w Walwyk oczaruje nową nauczycielkę. Niczym paw oprowadza więc po swoich włościach pannę Mayfield, obserwując, jak ta nie może nasycić się widokiem ogrodów pełnych prymulek, żonkili, tulipanów i róż. Nowej mieszkance nie przeszło nawet przez myśl że ta ujmująca arkadia może być niebezpiecznym miejscem. Nie można się jej dziwić – kto porażony pięknymi okolicznościami przyrody i tak hojnie obdarowany przez nowego pracodawcę mógłby przypuszczać, że coś złego kryje się w cieniu starego kościoła, w koronach drzew i ciekawskim spojrzeniu, a powściągliwie uprzejme zachowanie mieszkańców to tylko karnawał obłudy…?

Czar pryska, gdy panna Mayfield dostaje anonimowy donos o tym, że jedna z jej uczennic – eteryczna Ethel – jest maltretowana. Nie pozostając obojętną na tę przykrą sytuację pakuje się w nieliche kłopoty. Budzi się w niej rasowy detektyw i szybko odkrywa, że sprawa, którą chce zbadać ma zbyt wiele ślepych zaułków, by był to tylko przypadek. Nie daje zbić się z pantałyku nawet wtedy, gdy celowo robi się z niej niepoczytalną osobę, a tym którzy są jej przychylni przytrafiają się nieprzyjemne wypadki. Aż dziw bierze, że w obliczu wyzwania taka drobna, skromna kobieta okazała się tak niezłomna. Kanonik zatrudnił właśnie ją uznając, że będzie nieszkodliwa i nie ulegnie pokusie dociekania prawdy. Nie docenił jej. Czy kobieta, która da się łatwo zastraszyć i ucieka, gdy na jej drodze pojawi się pierwsza przeszkoda dałaby rady przetrwać 12 lat w Afryce? Thorby zignorował ten fakt i bardziej skupił się na tym, że panna Mayfield jest bogobojną starą panną, która szuka ciepłej posadki i uznał, że dla świętego spokoju przymknie oko na diabelskie praktyki. Muszę jednak przyznać, że czytelnik śledząc myśli nauczycielki, też  nie podejrzewa jej o taki hart ducha. Więc i dla niego jej postawa w pewnym momencie jest niemałym zaskoczeniem.
czaownice z Walwyk1c

Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że postać głównej bohaterki była wzorowana na pannie Marple. Dlatego też  z początku czyta się powieść Curtis jak kryminał. Dopiero z czasem, w niespiesznie rozwijającej się akcji, zaczynamy dostrzegać coraz więcej elementów charakterystycznych dla gotyckiej powieści grozy: małomiasteczkową wspólnotę, duchownego, który zawarł niepisany pakt ze złymi siłami, niewinną dziewicę w opresji i mroczną tajemnicę. Atmosfera ze strony na stronę owszem gęstnieje, jednak to za mało by wywołać u współczesnego czytelnika niepokój. Powieść czyta się raczej jako ciekawostkę, nie po to by poczuć nieprzyjemne mrowienie wzdłuż kręgosłupa. Punktem kulminacyjnym Czarownic z Walwyk jest odprawiony w Halloween o północy sabat. Chociaż wprowadza on ożywienie – tempo akcji niejednokrotnie spadało do zera – to szczątkowy i oszczędny sposób w jaki został opisany nie sprawia, że stanowi on soczysty kąsek.

Chociaż mamy tutaj czarownice ze wszystkimi ich atrybutami: wyrachowanie, okrucieństwo, bluźnierczy sabat w kościele, orgię, nekromancję, ofiary, klątwy i uroki, a także czarnego kota – to wątek nadprzyrodzony nie został mocno w powieści wyeksponowany. Autorka bardziej skupiła się na zarysowaniu postaci i oprowadzaniu nas po miasteczku niż istocie zła. Walwyk okazuje się być po prostu ostoją przedchrześcijańskiego dziedzictwa i folkloru. Członkowie sekty odprawiającej rytuały czarnej magii, w której władzę sprawują bezwzględne i diaboliczne morderczynie są naszej bohaterce właściwie obojętni. Panna Mayfield niejedno w życiu już widziała, ma także szerokie horyzonty i uważa, że każdy może dokonać wyboru, w co chce wierzyć i w jaki sposób to czcić. Jest jednak jeden warunek, ta dowolność kończy się w momencie, gdy komuś dzieje się krzywda. Tą granicą staje się los szewca i małej Ethel.

Powieść Petera Curtisa (pseudonim literacki Norah Lofts) powstała w 1960 roku. W podobnym czasie osadzona jest akcja powieści i muszę przyznać, że było to dla mnie sporym zaskoczeniem. Miałam wrażenie, że przedstawione tutaj czasy są dużo wcześniejsze. Ze stylem prowadzenia dialogów, grzecznością, taktem i opisami gryzły mi się „szybkie” samochody, kamera, maszynki do ostrzenia ołówków i niektóre, używane przez bohaterów sformułowania. Uczucie dysonansu pozostało ze mną do ostatniej strony. Poza tym, nam współczesnym, wydaje się, że lata 60 XX wieku to czas, gdy ludowe obrzędy i magia nie mają już większego znaczenia, są pozbawionymi mocy wspomnieniami dawnych obrzędów. Z „automatu” więc świat przedstawiony umieszczamy w innym przedziale czasowym.

Czarownicez Walwyk 2a

Wydawnictwo strzeliło straszną gafę dobierając do powieści okładkę z atrakcyjną kobietą w pelerynie, która eksponuje biust i zalotnie się nam przygląda. Sugeruje to raczej powieść młodzieżową, coś o córach nocy, coś co na kilometr zalatuje tanim romansem, a nie klasyczną powieścią detektywistyczną z elementami grozy. Główna bohaterka to przecież skromna, dojrzała kobieta, która z jednej strony walczy ze swoimi demonami z przeszłości, z drugiej szuka zmian i odkrywa samą siebie na nowo. Z pewnością nie jest to powieść do której będę wracała. Z chęcią sięgnę jednak po inne książki jej autorstwa. Przy odrobinie szczęścia może uda mi się również obejrzeć ekranizację powieści pt. The WItches z 1966 roku (wytwórnia Hammer).

Długich dni i zaczytanych nocy.
Podążajcie za Atramentowym Królikiem.

Zobacz również:

COPYRIGHT © 2024 ALICYA.PL

STRONY INTERNETOWE I REKLAMA:Distort Studioswww.distortstudios.com