Alicya w Krainie Słów


Drogę gubią ci, którzy obracają się za siebie


Koniec nie nadejdzie


HIT lub KIT, czyli film tygodnia


Polecamy


Czytam, bo lubię grozę


Co się zobaczy, to się…

Lubię dawać szanse niskobudżetowym produkcjom. Przecież nie zawsze trzeba wydawać fortunę by stworzyć ciekawy, trzymający się kupy obraz, z fabułą która i zaintryguje i nawet przyprawi widza o ciary. Takim pozytywnym zaskoczeniem były dla mnie np. Żywa ciemność i FirstBorn. Gdy tylko pojawiła się okazja, bym uzbrojona w chipsy i kieliszek wina, mogła obejrzeć Diabła tasmańskiego zbyt długo się nie wahałam. Po kilku pierwszych scenach było już jednak wiadomo, że film niestety do kategorii „dobrych” niskobudżetówek nie należy. Reżyser Zach Lipovsky postanowił bowiem uraczyć mnie czymś bezgranicznie tandetnym. Dobrze że miałam chipsy. I wino.

Pewnie nie tylko mnie diabły tasmańskie kojarzą się z wirującym jak tornado bohaterem Zwariowanych melodii (Looney Tunes). Niestety nie z tak sympatycznymi kreaturami przyjdzie się zmierzyć pechowej grupie base jumperów, którzy wybrali się helikopterem do Parku Narodowego, by posmakować trochę adrenaliny łamiąc prawo. Już pierwszy skok (na dokładkę dziewiczy) kończy się tragicznie. Nie mający wprawy nowicjusz za późno otwiera spadochron i w efekcie ze zbyt dużym impetem wpada do ukrytej pośród drzew jaskini. Tam nadziewając się na wykorzystywany niegdyś przez Aborygenów „rytualny” stalagmit, budzi uśpione od lat monstra. To co następuje potem jest łatwe do przewidzenia. Rozpoczyna się chaotyczna walka w wyniku której obie strony uszczuplają się liczebnie, aż do ROMANTYCZNEGO zakończenia. Nie mogło być inne skoro główną rolę w tej szmirze dostała Danica McKellar (czyli Winni Cooper) z Cudownych lat.

To co obserwujemy na ekranie niestety dzieje się na poważnie, nie ma tu w ogóle elementów komediowych – które może nadałyby nieco sensu decyzji o kręceniu Diabła tasmańskiego. Jak to w podobnych produkcjach bywa i tutaj, instynkt przetrwania każe bohaterom podejmować idiotyczne decyzje, toczyć jałowe dyskusje, kłócić się i heroicznie (lub dramatycznie) umierać. Strasznie wypadają efekty specjalne. Jeśli kręcimy film po kosztach i stać nas co najwyżej na grafikę generowaną przez toster to najlepiej byłoby, gdybyśmy z jakichkolwiek „efektów specjalnych” zrezygnowali w ogóle. Reżyser widać na to nie wpadł, bo główna siła „rażenia” jego produkcji skupia się na pokazywaniu nam co chwilę kiczowatych diabłów tasmańskich (a właściwie ich nadprzyrodzonych przodków). Kreatury te oczywiście trudno zabić, są praktycznie kuloodporne i trzeba się nieźle natrudzić, żeby je wysadzić lub spalić. Kolejnym minusem jest kompletny brak wyczucia twórców, który pomógłby stworzyć zalążki wiarygodności. Z tym jest lipa od samego początku: pechowy skoczek rozerwany praktycznie na pół wciąż całkiem przytomnie macha rękami i rozgląda się nerwowo, potem mamy wybuch helikoptera, z którego pilot wychodzi bez większego szwanku, no i główną bohaterkę, która próbując ujść z życiem w dziczy ma wciąż śnieżnobiałą koszulę i idealną fryzurę (dopiero w ostatnich scenach postanowiono nadać wydarzeniom nieco realizmu i w końcu ją trochę przykurzono dla lepszego efektu).

Na dokładkę fabuła nie trzyma się kupy –  albo ja nie oglądałam zbyt dokładnie, bo zadziałał w moim mózgu jakiś mechanizm obronny. Przybyły do grupy jumperów strażnik opowiada – tak żeby widz na pewno zatrybił, o czym jest film – jak to jako nastolatek ze znajomymi urządzał imprezy w TEJ jaskini i gdy pewnego razu poszedł na stronę, to wszyscy jego znajomi zostali zamordowani. No i niby wszystko ok, ale przecież żeby zbudzić bestie potrzebna jest spora ilość krwi. Jakim więc cudem dzieciaki tego dokonały, alkoholem? Po drugie, skoro teraz potwory do upadłego ścigają wrogów po lesie, to dlaczego wtedy po jednej akcji poszły grzecznie spać i więcej nie wyszły? Po trzecie: nikt nie zbadał sprawy?

Jeśli szukacie czegoś oryginalnego i dobrze zrobionego, omijajcie Diabła tasmańskiego szerokim łukiem. Film przeznaczony jest dla niezmordowanych fanów kina klasy Z, mających sporo czasu na zbyciu, a także dla tych, którzy chcieliby zobaczyć jak dziś prezentuje się na ekranie i jak gra Winnie Cooper.

Zobacz również:

COPYRIGHT © 2024 ALICYA.PL

STRONY INTERNETOWE I REKLAMA:Distort Studioswww.distortstudios.com