Alicya w Krainie Słów


Drogę gubią ci, którzy obracają się za siebie


Koniec nie nadejdzie


HIT lub KIT, czyli film tygodnia


Polecamy


Czytam, bo lubię grozę


18. Groza dla dzieci i młodzieży. To był naprawdę dziki dzikus

W skrajnych sytuacjach zawsze tworzymy narracje. Te, jakże prawdziwe, zdanie wygłosił Anatole Boyard, autor książki Upojony chorobą. Zapiski o życiu i śmierci. Według niego metafory stosowane w psychoterapii są najskuteczniejszym sposobem wyzwalania się z różnorakich trudności życiowych. Bo gdy już się w sytuacji skrajnej znajdziemy, to tylko opowieści mogą uratować nasze człowieczeństwo. Metafora w tym wypadku staje się więc „szlachetnym” sposobem ucieczki przed strachem i bólem. Otwiera przed nami nowe przejścia i wytyczna nowe szlaki do miejsc, w których odkrywamy dawno utraconą możliwość tworzenia czegoś własnego, jedynego w swoim rodzaju. Pozwalamy sobie bowiem tworzyć siebie na nowo.

Tego o czym pisał Boyard doświadcza Blue Baker, chłopiec, który doznaje szoku po śmierci ojca. Wszystko wydaje się pozornie toczyć własnym, zwykłym rytmem, nadal mieszka w tym samym domu z mamą i siostrą, chodzi do szkoły, a jednak coś w nim pękło. Powstała w ten sposób w jego duszy szczelina zionie pustką, której nie jest w stanie wypełnić miłość i wsparcie najbliższych. Psycholog radzi Bakerowi by napisał historię, w której uzewnętrzniłby swoje uczucia. Chłopiec podejmuje się tego zadania. W efekcie powstaje opowiadanie, którego bohaterem jest mieszkający w leśnej jamie Dzikus, który uzbrojony w „norze”, siekierę i widelce poluje na wszystko, co wejdzie mu w drogę.  Nie wie skąd się wziął i nie potrafi mówić. Ze strony na stronę, pisana przez Blue opowieść staje się coraz mroczniejsza, atmosfera niepokojąco gęstnieje, czujemy więc, że zbliża się coś nieuniknionego, zwłaszcza, że chłopiec zaczyna fantazjować o morderstwie. Pewnego dnia Dzikus spotyka Blue (swego twórcę) i jego siostrę, od tamtej pory dziki chłopiec zaczyna się zmieniać. Zmieniać zaczyna się także sam Blue. Kim jest tak naprawdę Dzikus? Czy pierwotne najgorsze instynkty można zastąpić miłością? Czy Blue ocali swoje człowieczeństwo? Odpowiedzi na te pytania trzeba koniecznie odkryć samemu, więc niczego więcej nie zdradzę.

Quasi-komiks pt. Dzikus wpisuje się w nurt tantopedagogiki zwanej także pedagogiką śmierci. Obecnie przeżywamy renesans tematyki tanatalnej dla najmłodszych (patrz Pogrzeby Łucji). Śmierć dzieje się tutaj poza bohaterem. Poznajemy Blue niejako po fakcie, gdy musi już poradzić sobie z traumą, jaką jest strata ojca. To jasny sygnał, że tekst głównie wydźwięk terapeutyczny. Dzikus jest uosobieniem nieokiełznanego gniewu, bólu i buntu, którego chłopiec nie potrafi wykrzyczeć i wyrzucić z siebie. Ten narasta w nim,  pęcznieje, do czasu aż znajduje ujście w papierowej imaginacji. To co tworzy Blue staje się odpowiedzią na jego codzienne przeżycia, zakompleksionego i głęboko zranionego dziecka, gnębionego dodatkowo przez szkolnego łobuza, któremu to właśnie Dzikus ma wymierzyć sprawiedliwość. Paradoksalnie brutalne alter–ego Blue będące zbiorem jego (i tak naprawdę należących do każdego z nas) skrajnych popędów i instynktów, jest jego jedyną nadzieją i drogą do odzyskania wewnętrznej równowagi. Ci, którzy podczas lektury w Dzikusie dostrzegają Tarzana nie mylą się. Jego literacki poprzednik również jest metaforyczną opowieścią o okiełznaniu swojej natury.

Książka ta jest także zapisem procesu dojrzewania jednostki „po traumie”. Blue niejako cofa się do id, którego ucieleśnieniem jest Dzikus. Zarazem separuje się od tej najpierwotniejszej cząstki siebie, czym hamuje swój rozwój. Dopiero, gdy Dzikus uzyskuje ego, chłopiec powoli akceptuje i odzyskuje swoje id, znów staje się kompletną jednostką gotową do podjęcia dalszych wyzwań. Blue udała się trudna sztuka: nie dał się zakleszczyć w bezpiecznym azylu fantazji. Obu elementom jego osobowości udało się powtórnie na wzajem oswoić, w efekcie: z dwóch perspektyw tworzy się jedna.

Ilustracje (znanego ze współpracy z Gaimanem) Dave McKeana zostały świetnie dopasowane do klimatu opowieści: są mroczne, tajemnicze i zimne. Przedstawione czytelnikowi obrazy są dynamiczne i zarazem kipią intensywnością od kotłujących się na nich emocji. Zaryzykowałabym stwierdzenie, że poklatkowe sceny przemycają dla nas więcej sensów niż sam tekst. Żadne słowa nie są bowiem w stanie oddać tego, co mowa ciała postaci, a zwłaszcza tego, co wyraża zdeformowana twarz Dzikusa.

Dziesięcioletni autor opowieści ma spore problemy z ortografią, co dodaje lekturze charakteru i wiarygodności. Trzeba także przyznać, że są w życiu sytuacje, gdy nie da się hamować potoku brzydkich słów, dlatego i Blue ich używa. Nie bojkotujmy z tego powodu tej wartościowej książki. Chłopiec nie przeklina dla samego przeklinania. W jego ustach wulgaryzmy (których wcale nie ma wiele i zostały ocenzurowane) nabierają charakteru słów zaklinających rzeczywistość. Autorzy nie potraktowali dziecięcego odbioru z góry, poważnie podeszli do problemów związanych z przeżywaniem traumy. I chwała im za to! Już dosyć zamiatania pewnych spraw pod dywan i ugrzecznionych lektur. Pamiętajmy, że dzieci to mali dorośli, tylko podatniejsi na zranienie.

Dzikus podejmuje trudne tematy, głęboko sięga także w dziecięcą psychikę. Znajdziemy tutaj gorycz, ból, gniew i żal, znajdziemy też czułość i siłę. Czy dziecko jest gotowe na przyjęcie mroku tej książki, rodzice muszą zdecydować sami. Z całą pewnością, to lektura odpowiednia dla dzieci, które przeżywają trudne chwile i tłumią przeżywane emocje. Poza tym pozycja ta otwiera pole do dyskusji na różne tematy np. o naturze człowieka, o tym czy w każdym drzemie dobro (zło?). Nie bez powodu niektórzy nauczyciele w Wielkiej Brytanii proponują ją jako lekturę uzupełniającą. Jakoś u nas tego niestety nie widzę…

Długich dni i zaczytanych nocy
Podążajcie za Atramentowym Królikiem!

Zobacz również:

COPYRIGHT © 2024 ALICYA.PL

STRONY INTERNETOWE I REKLAMA:Distort Studioswww.distortstudios.com