Alicya w Krainie Słów


Drogę gubią ci, którzy obracają się za siebie


Koniec nie nadejdzie


HIT lub KIT, czyli film tygodnia


Polecamy


Czytam, bo lubię grozę


Zaskakujące dzieje brody

Do tej pory zdobiący męską twarz zarost nie skłaniał mnie do głębszej refleksji, broda w mojej świadomości istniała o ile ktoś ją zapuścił lub nie istniała, jeśli ktoś ją zgolił (albo nigdy nie wyhodował). Nie zastanawiałam się dlaczego tylko nasz gatunek może pochwalić się specyficznym zarostem na twarzy i skąd tyle szumu wokół, wciąż mającej się całkiem nieźle, mody na „drwala”. Kompletnie nie miałam więc pojęcia o czym mógł w swojej książce pisać Christopher Oldstone-Moore i dlaczego jest tego aż tyle – bo prawie 500 stron! Zanim zaczęłam czytać postanowiłam więc zrobić mały rekonesans w internetowych czeluściach. Trafiając na kolejne „brodowe” blogi”: Brodaty Blog, Męskie Zacięcie, Czarnobrody, Pan Broda, uświadomiłam sobie jakim jestem ignorantem i jak mało wiem o świecie. Nie tracąc więcej czasu, jak najszybciej zabrałam się więc do czytania.

Lektura Historii brody ku mojemu – jakże pozytywnemu – zaskoczeniu, okazała się niezwykle fascynującą podróżą. Chociaż możemy nie zgadzać się z wszystkim co przeczytamy, książka, jak przystało na dobrą literaturę, pokazuje nam rzeczywistość z nieco innej perspektywy. Historia brodatego fenomenu kulturowego, na który składają się wykluczające się stereotypy, okazała się bowiem – a kto by przypuszczał? – dosyć burzliwa. Przyszłoby wam do głowy, że starożytni Grecy uważali brodę za symbol wyższości fizycznej i umysłowej mężczyzn nad kobietami lub że Aleksander Wielki golił się by upodobnić się do nieśmiertelnych bogów? A może kiedyś wydało wam się dziwne, że wychowany przez dzikie zwierzęta w dżungli Tarzan codziennie się golił? Rozmyślaliście nad tym czy zagłosowalibyście na bardzo „zarośniętego” polityka? Wyobrażacie sobie Jezusa bez brody? No cóż, przez pięć pierwszych wieków chrześcijaństwa, przedstawiano go bez zarostu. To zadziwiające, że Chrystus „zapuścił” brodę dopiero z czasem, by przypominać bardziej wrażliwą ludzką istotę niż upiornego anioła, a my ślepo i bezkrytycznie wierzymy, że naprawdę wyglądał tak, jak widzimy go dziś. Autor mnożąc przykłady udowadnia, że z im dalszej perspektywy przyglądamy się dziejom zarostu, tym paradoksalnie więcej dostrzegamy w nich szczegółów i zależności: Ogromna różnorodność męskich obliczy w historii świadczy o zmienności oraz bogactwie koncepcji męskości w danym okresie, jak również na przestrzeni wieków. Wbrew temu co możemy sądzić, to nie kapryśne cykle modowe, tylko głębsze zmiany społeczne kształtowały przez wieki ideał męskości – brodaty lub nie. Opinie o brodzie dzieliły nie tylko władców, polityków i kościół, ale także filozofów. Schopenhauer, zagorzały przeciwnik bród, uważał np. że: Będąca półmaską broda, powinna zostać zakazana przez policję. Co więcej, jako seksualny symbol pośrodku twarzy jest ona obsceniczna i dlatego właśnie sprawia przyjemność kobietom.

Oldstone-Moore przeprowadza nas przez kolejne epoki, wskazując, z precyzją godną snajpera, następujące w niech, przełomowe dla bród „momenty”. W końcu doprowadza nas do czasów współczesnych, które – jak mogłoby się nam wydawać – rozumiemy zdecydowanie lepiej niż starożytnych Sumerów czy Egipcjan. Okazuje się jednak, że dziś również czekają na nas niespodzianki. Chociaż Hitler i Stalin sprawili, że zarost kojarzył się źle, a odkrycie mikrobów i presja pracodawców preferujących gładkie oblicza przekonała „płeć brzydką” do nieustannego usuwania zbędnego owłosienia, to pokolenie Gillette i tak jest w odwrocie. Brody mają się obecnie całkiem nieźle, ratuje je bowiem – o dziwo – metrosksualizm!

Broda lub jej brak to nasze dziedzictwo ukazujące obawy i fantazje ludzkości. Broda to kwestia religijna, polityczna i filozoficzna, to wciąż ulegająca redefinicji męskość, a także niestety w dalszym ciągu nierozwikłana zagadka. Biolodzy nadal bowiem nie odkryli do czego w sumie jest nam potrzebna i do czego była potrzebna naszym przodkom. Historia brody, mimo iż pęka w szwach od informacji z dziedziny antropologii i historii, pozbawiona została zbytecznej pompy i czyta się ją po prostu dobrze. Gdyby podręczniki pisano tak przystępnym językiem, nie wiedzielibyśmy nawet, że się podczas czytania uczymy.

Długich dni i zaczytanych nocy.
Podążajcie za Atramentowym Królikiem!

Zobacz również:

COPYRIGHT © 2024 ALICYA.PL

STRONY INTERNETOWE I REKLAMA:Distort Studioswww.distortstudios.com