Alicya w Krainie Słów


Drogę gubią ci, którzy obracają się za siebie


Koniec nie nadejdzie


HIT lub KIT, czyli film tygodnia


Polecamy


Czytam, bo lubię grozę


Ku pokrzepieniu poranionych serc

Aby rozwijać się jako czytelnik, trzeba co jakiś czas opuszczać swoją strefę komfortu i wychodzić poza granice ulubionych gatunków. Kiedy bowiem sięgamy po książkę, której przecież „nigdy byśmy nie przeczytali” mamy szansę zobaczyć świat z nieco innej strony. I nawet jeśli się w tej perspektywie nie rozsmakujemy, to przynajmniej będziemy świadomi tego, jakie są jej plusy i minusy. W moim przypadku okazja na przekroczenie bezpiecznej granicy nadarzyła się dosyć niespodziewanie. W moje ręce wpadła bowiem najnowsza książka Richarda Evansa Hotel pod jemiołą. Już samo nazwisko autora gwarantowało, że będę miała do czynienia z typowym, nieskomplikowanym romansem. A szablonowa okładka, tytuł i blurb jeszcze mnie w tej pewności utwierdziły. Mimo całkowitej przewidywalności, lektura okazała się dla mnie wyprawą w nieznane. Sprowokowała mnie bowiem do szukania odpowiedzi na pytanie, dlaczego ludzie czytują romanse?

Zgodnie z przewidywaniami nic nas tutaj nie zaskoczy. Akcja toczy się dobrze znanym nam torem, zatrzymując się na obowiązkowych przystankach. Kimberly, której życie zostało napiętnowane traumatycznym zdarzeniem z dzieciństwa, nie ma w życiu szczęścia do mężczyzn: wciąż jest porzucana i oszukiwana. Nie traci jednak wiary w miłość, czego dowodem jest jej marzenie: chce pisać romanse. Niestety jej jedyna książka jest jak na razie odrzucana przez wydawnictwa, ale mimo to Kim się nie poddaje. Żeby dowiedzieć się jak wybrnąć z impasu, jedzie na konferencję dla pisarzy. Tam (oczywiście w sytuacji: „dama w opałach”) poznaje intrygującego i niezwykle pociągającego mężczyznę, którego prawdziwa tożsamość nie będzie dla czytelnika zagadką. Jak w typowej historii miłosnej, na drodze do szczęścia tej dwójki stanie nadmiernie rozdmuchana przeszkoda i kilka tajemnic. Nic jednak nie może powstrzymać prawdziwej miłości i rozdzielić ludzi, którzy są sobie przeznaczeni, więc i tak wszystko skończy się dobrze (a nawet lepiej).

Hotel pod jemiołą, to osadzona w świątecznej atmosferze historia, której najważniejszym celem jest poprawienie nastroju czytelnikowi. Autor przekonuje nas, że mimo odniesionych porażek nie wolno rezygnować z marzeń i zamykać się na świat. Wszystko co najlepsze wciąż jest przed nami, dlatego warto dać sobie szansę. Nie można także rezygnować z nadziei, że nasza potrzeba bycia kochanym zostanie zaspokojona, bo może wielka miłość czeka tuż za progiem i wystarczy mieć w sobie trochę odwagi by go przekroczyć? Podobnie jak treść książki, także jej przekaz nie jest więc odkrywczy. Nie ma więc wątpliwości, że mamy tutaj do czynienia z bajką napisaną ku pokrzepieniu poranionych serc.

Evans wybierając na bohaterkę pełną wątpliwości przyszłą pisarkę romansów, puszcza do czytelnika oko. Według niego we współczesnym świecie za mało jest miłości, dlatego popyt na ten typ literatury jest taki ogromny. I chociaż fabuła, problemy i sami bohaterowie są tutaj bardzo papierowi, a forma i treść przekazu naiwne, to właśnie takie mają być. Ludzie naprawdę chcą przeżywać wciąż tę samą historię, ubraną w różne okoliczności, by móc poczuć uleczającą siłę miłości. Według autora, pisarze uprawiający ten gatunek nie powinni umniejszać swojej roli na rynku wydawniczym, ponieważ romanse stanowią istotę wszelkiego pisarstwa. Nie jestem najwyraźniej grupą docelową takich książek, więc te argumenty mnie do romansów nie przekonują. Rozumiem jednak potrzeby, które kierują wiernymi czytelnikami gatunku.

Hotel pod jemiołą, to świąteczny ukłon pisarza w stronę fanów. Pełna ciepła, nadziei i humoru opowieść o uczuciach, która umili zimowy wieczór spragnionym miłości czytelnikom.

 

Zobacz również:

COPYRIGHT © 2024 ALICYA.PL

STRONY INTERNETOWE I REKLAMA:Distort Studioswww.distortstudios.com