„Kawę (i nie tylko) pić będą”
Powieść Tomasza Brewczyńskiego nie jest żadną lurowatą plujką, ale rasowym mocnym szatanichem. Jest wręcz jak aromatyczna, zaparzona z ziaren najlepszej jakości, kawa – zapewnia czytelnikowi tylko pozytywne doznania.
Maksymilian Czarny, czyli nasz główny bohater, i jak się później okaże domorosły detektyw zarazem, ma to szczęście, że zostaje wysłany przez pracodawczynię na szkolenie dla baristów sieci Burgund Cafe. W ramach owego rozwoju zawodowego, nieoczekiwanie trafia do pięknego ośrodka położonego pośrodku leśnego niczego. Niestety w tych pięknych okolicznościach przyrody już pierwszej nocy, po zakrapianej imprezie integracyjnej, dochodzi do tragedii. Następnego dnia rano bowiem jedna z kursantek zostaje znaleziona martwa w jeziorze. Wszystko wskazuje na to, że ktoś ją zamordował. I to najpewniej któraś z osób uczestniczących w szkoleniu! Podejrzanych jest więc niewielu, ale kto mógł mieć motyw, sposobność i być zdolnym do takiej potworności? Maks, wraz ze swoim ekscentrycznym i bojaźliwym współlokatorem Tymoteuszem, rozpoczyna amatorskie śledztwo. Sprawy nie ułatwia im ani szalejąca wokoło nawałnica, brak prądu i zasięgu, ani fakt, że morderca nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i gotów jest usunąć ze swojej drogi każdego, kto mu zagraża…
„Kawa zanim zginiesz”, to oczko puszczone do fanów kryminałów z myszką a’la Agatha Christie, ubrana jednak w całkiem zgrabny współczesny kostium. Bohaterowie potrafią tutaj soczyście zakląć, nie bawią się w zbędne konwenanse i, jak to ludzie z krwi i kości, nie są kryształowi. Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że każdy tutaj mógłby w pewnym sensie zasłużyć na miano BITCH(PR)ESSO. Przerażeni, odcięci od świata bohaterowie prześcigają się w domysłach i we wzajemnych oskarżeniach, a autor wykorzystując sprzyjające temu warunki, zgrabnie wpuszcza czytelnika w maliny, myląc tropy. Muszę przyznać, że ta zagmatwana, kawowa intryga została dobrze przemyślana i sprawnie rozpisana.
Powieść charakteryzuje duży dynamizm, nie ma tu miejsca na nudę czy chwilę oddechu ani zbędną „watę”. Tekst napisany jest przy z dużą lekkością i, tam gdzie trzeba, dla rozładowania napięcia, zacięciem humorystycznym. „Kawa zanim zginiesz”, to odprężająca lektura z trupem w tle, do przeczytania na raz.
Tomku, to kiedy następna część?
[współpraca barterowa]