Alicya w Krainie Słów


Drogę gubią ci, którzy obracają się za siebie


Koniec nie nadejdzie


HIT lub KIT, czyli film tygodnia


Polecamy


Czytam, bo lubię grozę


Ziemisty posmak wampirów

Tu zmierzch, tam świt, a w tle pamiętniki. Przeżywamy obecnie zalew postaci wampiropodobnych, które epatują nas swoimi problemami emocjonalnymi. Mityczne stwory się ucywilizowały i trzeba przyznać, że trudno ich nie lubić: są bystre, mądre, piękne, miłe, nawet szlachetne i – nowinka – niektóre nie mordują ludzi, chociaż to wbrew ich naturze. Brak duszy nie przeszkadza najwyraźniej w posiadaniu wrażliwego sumienia i bycia chodzącym ideałem. Istoty, które pierwotnie były pozbawione współczucia i działały instynktownie, teraz uczą ludzi jak można popędy zagłuszyć zdrowym rozsądkiem. Musicie przyznać, że to godne podziwu.

Współczesne wampiry dawno już przestały przypominać swoich przodków. Z groźnych budzących lęk istot, stały się idolami i wzorami do naśladowania. Mnie niestety za bardzo nie przekonują. Stanowczo mówię NIE wampirom skrajnie romantycznym – aż przyprószonym cukrem pudrem -, niemrawo świecącym w promieniach słońca i marzącym się z byle powodu. Dlatego z ciekawością sięgnęłam po książkę, która próbuje odejść od współczesnego mainstreamu wampirycznego. Jej autor Marcus Sedgwicks sięgnął do korzeni. Jesteście ciekawi do czego się „dokopał”?

Królowa Cieni to krótka powieść w której przy odrobinie chęci znajdziemy sporo ciekawostek na temat podań, rytuałów i przesądów związanych z ożywieńcami. I to właśnie ich obecność stanowi jej największy atut. Okazuje się, że „pierwsze” wampiry to stwory zombie-wilkołako-wampirokształtne. Z całą pewnością nie połyskiwały w słońcu, bo ich skóra była wysuszona i sina (lub czarna), a ich ciała ulegały normalnemu procesowi rozkładu. Nie grzeszyły także zmysłem estetycznym: nie dbały o wygląd, o czym świadczą chociażby długie żółte paznokcie, brak żelu na włosach oraz zerowe zainteresowanie modą. W sumie bliżej im było do zombie niż do Edwarda. Jako bohaterom literackim, z takim wyglądem, trudno im będzie wzbudzić fascynacje u nastolatek. Zwłaszcza, że jedyne do czego dążą to zagłada żywych, których szczerze nienawidzą. Wampiry Sedgwicka ani osobowością, ani wyglądem, siłą rzeczy, nie powalają. Nie mają szans stać się amantami jak ich praprapra – i jeszcze trochę – wnuki. Uwodzicielska, romantyczna natura dzisiejszego wampira nie wzięła się jednak znikąd. W Królowej Cieni zmarli mężowie wysysają krew głównie ze swoich żyjących żon. Autor więc nie uwolnił się w swojej legendzie wampira od nutki romantycznego uroku.

O czym jednak dokładnie opowiada Królowa Cieni? W sumie historia jest dosyć prosta. Autor nie za bardzo zaprzątał sobie głowę budowaniem napięcia fabularnego, ani rozbudowywaniem kolejnych wątków. Fabuła to tylko pretekst do tego, by przedstawić czytelnikowi kilka starych wierzeń, np. topienie Marzanny (a właściwie to Królowej), smarowanie smołą drzwi i zaślubiny zmarłych. Głównym bohaterem powieści jest Peter – bystry, wrażliwy chłopak, mieszkający z ojcem pijakiem, który – jak się okazuje celowo – separuje siebie (i syna) od innych. Jego ostrożność zdaje się jednak na nic, gdy w okolicy zaczynają dziać się dziwne rzeczy, a Peter chce poznać odpowiedzi na swoje pytania. Chłopak w końcu poznaje prawdę – także tę o swoim ojcu – i z szablą w dłoni staje do walki ze złem.

Pisarz nie odkrywa legendy o Królowej Cieni na nowo, w książce nie znajdziemy żadnych rewolucyjnych teorii ani innowacji. Szkoda, że przywołane przez niego elementy folkloru, rytuałów nie są kompletne ani wyjaśnione w sposób wystarczający (lub nie popuścił wodzy fantazji). Nie byłoby problemu gdyby owe niedopowiedzenia zachęcały do dalszych poszukiwań, ale niestety tak nie jest. Skoro wydarzenia i postacie stanowią tylko tło dla legend i podań, to właśnie tym drugim pisarz powinien poświęcić najwięcej uwagi. A tu oba elementy są równie nieodpracowane. Sedgwick zbyt mgliście odnosi się do miejscowych tradycji – niewiele z nich zostaje wyjaśnione, przez co sprawiają wrażenie wymyślonych. W ogóle nie wiemy, co ta za jedna ta Królowa, ani skąd się wzięła – przybliża nam ją tylko sen Petera, z którego na dodatek nic nie wynika. O ile na początku podziwiałam prostotę stylu, w tym przypadku całości zdecydowanie zadziałała ona na niekorzyść opowieści.

Myślę, że kilka słów należy się Agnes, według mnie najtragiczniejszej postaci całej powieści, która również nie została zaszczycona zbyt wielką uwagą. Biedna dziewczyna, pogrążona w żałobie po śmierci ojca musi radzić sobie z niepozałatwianymi interesami. Na dokładkę Peter, chłopak, do którego niewątpliwie coś czuje, porzuca ją emocjonalnie w najtrudniejszym momencie jej życia. Bardziej pociąga go bowiem egzotyczna Sofia. Jakby tego było mało Agnes po śmierci Stefana, zostaje za niego wydana za mąż wbrew własnej woli. Stefan zmarł bowiem jako kawaler, a według starej tradycji musi zostać pochowany jako mąż. Po śmierci takiego „kochanka”, by znów być panną, Agnes musi przeżyć w odosobnieniu 40 dni. W tym czasie nie może się z nikim widywać, ani rozmawiać, ani nawet w nocy mieć światła. Dlatego nie wie, że ten, który przychodzi nocami pod jej okno to wcale nie ukochany Peter. Pocałunek trupa przypieczętowuje jej los. Ewidentnie autor usunął ją w ten zgrabny sposób z historii, by Peter mógł odejść z wioski. W tym momencie następuje – wydawałoby się – idealny moment do zakończenia książki. Ale nie. Marcus Sedgwick resztkami sił próbował nas zaskoczyć, niestety nie w pozytywny sposób. Ni z gruszki ni z pietruszki wyłania się ostania część książki o Krwawobrodym (dosłownie kilka stron). Niby to początek nowej przygody i zapowiedź ciągu dalszego. Niestety niejasny jest cel i sens umieszczenia tego fragmentu w Królowej Cieni. Wygląda to wręcz żenująco: najwyraźniej tuż przed drukiem trzeba było dopisać na kolanie kilka stron…

Przykre, że potencjał legendy został zmarnowany przez banalne potknięcia i niedociągnięcia. Tekst jest bardzo nierówny, pojawia się w nim sporo momentów, które odczytujemy tylko jako zapychacze stron (Tomas pomimo śmiertelnej rany, wygłasza zdający się nie mieć końca wykład na temat Mioricy, co powoduje, że sytuacja zamiast być wzniosłą, staje się po prostu śmieszna). Atmosfera powieści też nie powala. Pisarzowi nie udało się wykorzystać sprzyjających okoliczności przyrody, by stworzyć nastrój grozy. Nie pomógł mroźny, zimowy i ponury las.

Podsumowując: ogólnie nie ma zaskoczenia, ani olśnienia, jest za to rozczarowanie i jakiś dziwny, nieprzyjemnie ziemisty posmak w ustach… Tej książki naprawdę lepiej nie czytać. To wszystko już widzieliśmy, czytaliśmy dlatego wyszło przeciętnie, a przecież jeden kamień ma tak wiele perspektyw. Tu ich zabrakło.

Ciekawostka

Sposobów na powstrzymanie nieumarłych jest wiele. Do grobu wkłada im się: figurki, sieci (nie mogą wyjść póki nie rozsupłają każdego węzełka), węgiel (nie mogą wyjść póki go nie wypiszą), wrzuca się ciernie lub proso (muszą je wyzbierać). Można również wbić w zmarłego kołek, odciąć mu głowę i włożyć ją między nogi, lub po prostu go spalić. Grób z zakładnikiem można odnaleźć sadzając na koniu dziewicę – wtedy koń takiego grobu nie przekroczy – tylko po co ta dziewica…? Jeśli już mamy pecha i nastąpimy na „zamieszkały” grób i nieumarły zaczyna nas gonić – co najmniej jak w filmie 28 dni później, to co wtedy? Okazuje się, że zakładnicy muszą wyzbierać leżące na ziemi proso i ciernie – tak można spowolnić ich pościg. Można się również schronić za bieżącą wodą, której nie wolno im przekraczać, dlatego Tomas wybrał miejsce na dom w rozwidleniu rzeki i jeszcze zrobił dodatkowy przekop – aby dom stał na wyspie.

W powieści zaprezentowane są również inne wierzenia: dla ochrony zwłoki naciera się lubczykiem; na pogrzeb zwłoki przywozi wół, a nie koń – koń jest zbyt zarozumiałym i porywistym zwierzęciem i może rozgniewać duszę zmarłego; jeżeli kot przeskoczy zwłoki, to dzieje się coś złego ze zmarłym, to zły znak. Zgodnie ze starym zwyczajem, gdy ginie kawaler, aby nie był pochowany jako bezżenny odprawia się obrzęd nunta mortului – zaślubiny umarłego.

Długich dni i zaczytanych nocy.
Podążajcie za Atramentowym Królikiem!

Zobacz również:

COPYRIGHT © 2024 ALICYA.PL

STRONY INTERNETOWE I REKLAMA:Distort Studioswww.distortstudios.com