„Piekło jest puste, a wszystkie diabły są tutaj”
Jeśli wierzysz, że ludzie są z natury dobrzy i nieszkodliwi, że złe rzeczy przytrafiają się tylko innym, i to tym, którzy wiodą ryzykowne życie, a na dokładkę nie chcesz rezygnować z takiego wyobrażenia o rzeczywistości, to NIE JEST to książka dla ciebie. Paul Britton w Morderczej układance podobnie jak John Douglas (autor Mindhunter i Mindhunter. Podróż w ciemność) odziera bowiem rzeczywistość czytelnika ze złudnego poczucia bezpieczeństwa. Uświadamia nam, że ludzie, kierowani przedziwnymi i najbardziej pokrętnymi z możliwych motywacji, są zdolni do najpodlejszych czynów i tak naprawdę nigdy nie wiemy, kto nas obserwuje, komu przypadkowo wejdziemy w drogę lub do kogo niewinnie się uśmiechniemy, a co zostanie odebrane jako zachęta i przyzwolenie.
Paul Britton, psychoterapeuta i profiler (w tej profesji pionier w Wielkiej Brytanii, który swego czasu stał się persona non grata ze względu na swoje opinie), znany polskiemu czytelnikowi z Profilu mordercy, uświadamia nam, że o tym na jakie bestialstwa i okrucieństwo stać innych ludzi, możemy przekonać się tylko w jednej sytuacji (jeśli wykluczymy oczywiście fakt, że pracujemy w zawodzie związanym z kryminalistyką i jesteśmy oprawcą), a mianowicie: gdy stajemy się ofiarą. Trzeba przyznać, że to niezbyt przyjemna perspektywa. Podejmowana przez niego opowieść, chociaż podana bez zbędnego dramatyzowania, wywołuje więc u czytelnika na przemian paraliżujące poczucie bezsilności i zagrożenia, chęć zabarykadowania się w domu oraz bezgraniczną wściekłość i współczucie, skierowane ku bestiom w ludzkich skórach. Współczucie w tym kontekście, chociaż może dziwić, nie jest błędne. Jak wiadomo nie ma zbrodni bez przyczyny i nie ma również ludzi, którzy urodzili się mordercami, gwałcicielami i sadystami. To, że tacy się stali zależało od szeregu czynników, który ukształtował ich w taki a nie inny sposób, np.: środowisko w jakim się wychowywali, nieleczone choroby, traumy, emocjonalne okaleczenia, niezdiagnozowana głuchota, uniemożliwiająca rozwinięcie umiejętności społecznych, opiekun-pedofil, opiekun-kat itd.
Zadaniem Paula Brittona jest skompletowanie ludzkich losów i złożenie ich w całość, a także dotarcie do sedna problemu, odkrycie co spowodowało, że ktoś dokonał takich a nie innych czynów, znalezienie tego momentu w życiu, który sprawił, że ktoś stał się niebezpieczny. Okazuje się, że nie zawsze pacjenci celowo ukrywają przed terapeutą źródło swojego problemu, bardzo często sami w ogóle go nie znają. Gdy w końcu, niejednokrotnie dopiero po wielu sesjach, udaje się dookreślić przyczyny, zaczyna się kolejny etap pracy z pacjentem: czasochłonna rehabilitacja. Nie ma się co jednak łudzić, chociaż każdego można zdiagnozować, to niestety nie każdego można „naprawić”. Na barkach Brittona spoczywa więc ogromna odpowiedzialność, musi on bowiem niejednokrotnie decydować czy badany przez niego przestępca może wrócić na łono społeczeństwa, czy nadal stanowi zagrożenie dla innych. Paul nie rozmawia jednak tylko z przestępcami. Zgłaszają się do niego również ludzie, którzy czują, że coś się z nimi dzieje, że mogą zrobić coś czego będą żałować i potrzebują pomocy. Poznajmy więc m.in. mężczyznę, który w piwnicy zbudował krzesło elektryczne i smaży na nim króliki wyobrażając sobie, że dokonuje egzekucji ojców-katów, osiłka, który dla szefa robi „porządek” z klientami, ale płacze wraz z mamą nad stłuczonym wazonem, mężczyznę, który twierdzi, że zamienia się w wilkołaka i „opętaną” kobietę.
Napisana bardzo przystępnym językiem książka, głównie zasadza się na rozmowach prowadzonych z pacjentami i analizach ich wypowiedzi. Autor niejednokrotnie tłumaczy czytelnikowi krok po kroku, dlaczego musiał zadać takie a nie inne pytanie i co chciał w ten sposób osiągnąć. Przedziera się przez istny labirynt pełen wyparcia, bólu, lęków i wstydu, nigdy nie wiedząc czy nie zrazi do siebie pacjenta na tyle, by ten zaczął stanowić zagrożenie również dla niego. Wciąż musi być więc czujny i zachowywać chłodny profesjonalizm. Przedstawia nam również niektóre mechanizmy i techniki stosowane podczas „leczenia” potencjalnych przestępców, „zwykłych” obywateli z problemami i tych, którzy już dopuścili się zbrodni. Co jakiś czas powraca również do opisów profilowania. Zabiera nas na miejsca zbrodni, analizuje postępowanie sprawcy, szuka odpowiedzi na pytanie dlaczego ten zaatakował w taki sposób, co chciał osiągnąć? Dzięki jego pomocy policja może zawęzić krąg poszukiwań, a nawet zastawić na zbrodniarza pułapkę.
Jako tytuł tekstu wykorzystałam cytat z Szekspira, oczywiście nie bez powodu. Nie trzeba bowiem wcale wybierać się do piekła, by natknąć się na diabła. Wydaje się niestety, że spirali bezsensownej przemocy nie da się przerwać i jako ludzkość jesteśmy na nią skazani. Bo gdy jeden niebezpieczny człowiek zostaje powstrzymany, gdzieś w tym samym momencie komuś innemu wali się świat powodując nieodwracalne zmiany w jego psychice, setki zaburzonych, całkiem niezamierzenie kształtuje kolejnych ludzi z problemami. Ilu z nich, neurotycznych, sfrustrowanych i cierpiących, stanie się groźnych dla otoczenia?
Długich dni i zaczytanych nocy!
Podążajcie za atramentowym Królikiem!