Alicya w Krainie Słów


Drogę gubią ci, którzy obracają się za siebie


Koniec nie nadejdzie


HIT lub KIT, czyli film tygodnia


Polecamy


Czytam, bo lubię grozę


Uważaj zbirze, bo dosięgnie cię wszechmocna łapa sprawiedliwości

Przypadek chciał, że na pożegnanie lata trafiłam na bardzo odprężającą lekturę. Z przyjemnością zatrzymałam pędzący nieubłaganie czas i dałam się uwieść krościeńskim, ciepłym, pachnącym maciejką wieczorom. Wręcz zazdrościłam głównym bohaterom, że przeprowadzają się do tak uroczej miejscowości. Ale wszystko po kolei…

Przesympatyczna para, Maryla i Sławek Lipscy, ku swojemu ogromnemu zaskoczeniu, odziedziczyli po ciotce Teresie dom i aptekę. Zaskoczenie jest uzasadnione: od lat nie utrzymywali z nią kontaktu, a co dziwniejsze wydziedziczyła ona swojego jedynego, ubóstwianego syna. Nasi bohaterowie instruowani przez miejscowego notariusza nie mają jednak zbyt wiele czasu na roztrząsanie tej sprawy i żwawo zabierają za porządkowanie nowego lokum. Małżeństwo pęka zresztą ze szczęścia, z wykształcenia  oboje są przecież farmaceutami i od teraz będą mogli pracować w zawodzie, na dokładkę na swoim! Do nowego domu przywożą ze sobą rozpieszczonego do granic możliwości i zarazem charakternego pupila. To istna kocia bestia z piekła rodem, o sugestywnym imieniu Belzebub. Na szczęście dla roztrzepanych i zapracowanych Maryli i Sławka, to właśnie kocur pozostaje czujnym strażnikiem domostwa. A że swoje obowiązki traktuje bardzo poważnie, wobec nikogo nie stosuje taryfy ulgowej.

nieboszczykwedrowny1

Małgorzacie Kursie ten futrzasty bohater udał się wyśmienicie. Niezbyt skromny i przekonany o własnej wartości, z mieszanką litości i pobłażania przygląda się poczynaniom swoich dwunożnych, niezdarnych opiekunów. Mimo wszystko poczciwy z niego kocur, więc gdy tylko jest taka potrzeba, chowa ironię do kieszeni i dba o swój ludzki inwentarz oraz o terytorium, które objął w posiadanie. Jego obronna działalność przynosi jednak nieoczekiwane efekty, które wprawią w osłupienie poczciwych aptekarzy zarazem wpędzając ich w nie lada kłopoty. W powieści ważną rolę odegrają także leciwe sąsiadki, mordercze paprotki, balia z wodą oraz niestereotypowi policjanci. W czasie, gdy ci ostatni próbują dowiedzieć się skąd wziął się w Kraśniku wędrujący trup, czytelnik podziwia ciekawy zabieg przesunięcia „znaku zapytania”. Nie ścigamy w tej powieści mordercy, ani nie zastanawiamy się nad tym, co nim kierowało – mamy go podanego na talerzu i – co trzeba przyznać – jest na tyle uroczy, że nie mamy mu niczego za złe. W Nieboszczyku wędrownym największą tajemnicę stanowi ofiara i jej motywacje.

Warto wspomnieć, że Kursa już niejedną swoją historię umieściła w Kraśniku. Niestety nie miałam okazji żadnej z nich czytać, dlatego wypowiedzi bohaterów nawiązujące do poprzednich zdarzeń i nieznanych mi osób były dosyć enigmatyczne. Momentami się nieco gubiłam, ale fakt ten nijak nie wpływa na jakość czytanej treści. Wzbudził we mnie raczej przekonanie, że kiedyś muszę nadrobić zaległości.

nieboszczykwedrownyjpg

Oprócz Belzebuba w Nieboszczyku wędrownym, urzekło mnie również to, że pisarka nie rozmienia się na drobne, jest w pełni skupiona na opowiadanej historii, a co z tego wynika: nie dokleja niepotrzebnych wątków i nie wtrąca wypełniaczy. Nie musimy także doszukiwać się tutaj jakiejś specjalnej głębi, to lektura służąca przede wszystkim rozrywce. Konkretna narracja i lekki styl, czyni jej książkę porządnym remedium na codzienne stresy. Tylko jedna rzecz nie do końca „leży” mi w tej powieści: nie trafił do mnie nagromadzony w niej humor. Niestety mimo sporej ilości żartów sytuacyjnych i słownych, nie wywoływały one u mnie salw śmiechu. Przesyt dowcipu spowodował, że to co miało w zamierzeniu bawić do łez, wydawało się miejscami zbyt wymuszone, by osiągnąć cel. Skłamałabym jednak, gdybym napisała, że nic mnie nie rozbawiło – sama oś fabularna i intryga wznoszą do tekstu ogromny ładunek humorystyczny (czarnego jak smoła), którego trudno nie docenić.

Przyznam, że biorąc do rąk Nieboszczyka wędrownego miałam obawy, że natknę się w nim na romans. Małgorzata Kursa pozytywnie mnie jednak „rozczarowała”. W jej najnowszej powieści nie ma ani jednego wątku związanego z dramatami sercowymi. Czytelnik któremu przejadły się miałkie, sercowe historie, od których uginają się księgarniane półki, a ma ochotę na kobiecą komedyjkę kryminalną, będzie zachwycony.

Długich dni i zaczytanych noc.
Podążajcie za Atramentowym Królikiem.

Zobacz również:

COPYRIGHT © 2024 ALICYA.PL

STRONY INTERNETOWE I REKLAMA:Distort Studioswww.distortstudios.com