Alicya w Krainie Słów


Drogę gubią ci, którzy obracają się za siebie


Koniec nie nadejdzie


HIT lub KIT, czyli film tygodnia


Polecamy


Czytam, bo lubię grozę


Młodociani przestępcy i Halloween w Hull House

Nie rezygnując z podstawowego motywu przewodniego każdej części Nocy demonów, twórcy postawili znów na inwazję nagich biustów. Z ekranu atakują nas więc damskie atrybuty w każdym rozmiarze i kształcie – do wyboru i do koloru. Zaczęło mnie to już w pewnym momencie drażnić, bo warto byłoby pomyśleć także o paniach. Nam pozostało przyglądać się tylko wątpliwej urody chłopcom. I nie dość, że nie ma za bardzo na czym oka zawiesić, to jeszcze ich poziom inteligencji pozostawia wiele do życzenia. Napędzani nadmiarem testosteronu skaczą sobie nieustannie do oczu, i nie dość, że sami wpadają przez to w kłopoty, to jeszcze wciągają w nie koleżanki.

Tym razem producenci nauczeni doświadczeniem nie rozcieńczyli akcji miotając ją z miejsca na miejsce (jak to uczynili w Zemście Angeli). Gdy bohaterowie po nieudanych zakupach (które przeradzają się w napad na sklep i strzelanie do policji) trafiają do Hull House, to już tam po prostu zostają – nawet, gdy próbują się stamtąd rozpaczliwie wydostać. Miejsce w którym chcieli się schronić i ukryć przed stróżami prawa, staje się śmiertelną pułapką. Swoją drogą straszny dwór wygląda już zupełnie inaczej niż w poprzednich częściach, po surowej, rozsypującej się ruinie nie pozostał nawet najmniejszy ślad. Dom przeszedł pełną metamorfozę. Tym razem Angela (znów Amelia Kinkade) zamieszkuje rezydencję po pełnym liftingu: są meble, oświetlenie i szyby w oknach. Ma nawet metalową, fikuśną bramę wjazdową. To co pozostaje niezmienne, a o czym wspominają bohaterowie (ponieważ znają związaną z miejscem legendę), to żyły wodne otaczające „nieczystą ziemię” i utrzymujące demony w szachu.

W moim odczuciu, mimo usilnych starań bezpowrotnie zatracono pierwotny klimat Nocy demonówNie pomogło nawet to, że scenariusz napisał reżyser pierwszej części – Kevin Tenney. Wręcz dziwi mnie, że w jakikolwiek sposób nie nawiązał do szminki. Pokusił się za to o wprowadzający w fabułę akcent, mający przepełnić nas niepokojem i pokazać, że w Hull House nadal mieszka zło. W drugiej części w tym celu w domu zagościli głosiciele słowa bożego, w tej policjant. Wiadomo, że w Halloween krwiożercza lokatorka się uaktywnia, więc z tej służby mubndurowy już nigdy nie wróci. Samo w sobie miejsce akcji nie jest już jednak złowrogie, ani mroczne. Sprawia raczej wrażenie pierwszego lepszego domostwa, w którym zupełnym przypadkiem dzieją się dziwne rzeczy. Także Angela w ludzkiej postaci z filmu na film traci pazur, robi się coraz „ładniejsza” i coraz bardziej ugłaskana. Nie przypomina już siebie – nieokiełznanej burzy loków. Jej erotyczny taniec również nie robi już wrażenia, a scena z ssaniem pistoletu jest naprawdę kiepska i niepotrzebna (zresztą nie tylko ta jedna). Powstające z jej ofiar (a od początku wiadomo, kto przeżyje) demony są złośliwe, głupiutkie i niestety rozgadane. Zdecydowanie wolałam stękające zombie z pierwszej części, od tłumaczących się diablątka i kobiety kota. Jedyne co przemawia na ich korzyść, to niezła charakteryzacja.

Trzecia część poziomem dorównuje drugiej, chociaż na szczęście zrezygnowano w niej z gagów i komizmu. Nie oznacza to oczywiście, że zachowania bohaterów nie wywołują na naszych ustach uśmiechu politowania. Nie wynika to jednak z tego, że wprowadzono do fabuły elementy czarnego humoru, ale z tego, z czego słyną bohaterowie horrorów, czyli braku instynktu samozachowawczego. Poza tym, każda postać po kolei jest tutaj niesamowicie irytująca, nie potrafiłam zapałać do nikogo sympatią. Nie zagrał mi na emocjach nawet policjant przechodzący feralnej nocy na emeryturę. Źle napisane postacie po prostu zarzynają wszelkie próbujące zakiełkować zalążki klimatu grozy – a to jest niewybaczalne. To co trzeba docenić, to to, że gra aktorów jest na nieco (ale tylko tyci tyci) lepszym poziomie niż w poprzedniej części. Nadal jest jednak kiepsko i sztucznie. Naturalnie wypadają głównie panowie, i tylko w sytuacjach, gdy mogą sobie pomiętosić cycki aktorek.

I tym razem nie ma mowy o prawdziwym straszeniu. Napięcie ulatnia się w zastraszającym tempie. Właściwie już w momencie, gdy przypadkowy stróż prawa ucina sobie pogawędkę z Angelą, czyli w pierwszych minutach seansu. Podobnie jak w przypadku drugiej części ogląda się ten film siłą rozpędu. Jeśli ktoś widział pierwowzór, skusił się na sequel, to i trzecią część zobaczy. Przypadkowym widzom zdecydowanie nie polecam.

Zobacz również:

COPYRIGHT © 2024 ALICYA.PL

STRONY INTERNETOWE I REKLAMA:Distort Studioswww.distortstudios.com