Alicya w Krainie Słów


Drogę gubią ci, którzy obracają się za siebie


Koniec nie nadejdzie


HIT lub KIT, czyli film tygodnia


Polecamy


Czytam, bo lubię grozę


Pustynia i „ja”

W jaki sposób odkryć swoją prawdziwą twarz? Oczywiście niepotrzebne nam do tego lusterko ani spojrzenie innych, niepotrzebne nam również towarzystwo ani żadna, technologiczna zdobycz. Aby przyjrzeć się sobie, trzeba zmierzyć się z niewyobrażalnym wyzwaniem, na które nie jest się w ogóle gotowym. Eric-Emmanuel Schmitt miał to szczęście, że swoją próbę przetrwał i mógł ofiarować sobie w darze samego siebie. Ten bezcenny skarb odkrył, spędzając samotną noc pośród niekończących się piasków Sahary. Noc ognia, jego najnowsza książka, jest zapisem tej wijącej się pośród wydm drogi.

Bohater – wyjątkowo tym razem, sam autor – przeżywający tytułową „noc ognia” jest jak odradzający się z popiołów feniks. Niczym mityczny ptak, dokonuje samounicestwienia, by odrodzić się na nowo. Nie dzieje się to jednak podczas filozoficznych dysput, podczas których dyskutuje o sensie życie, bogu, wierze i relacja międzyludzkich. Jego przemiany nie inicjują słowa lecz obcowanie z pustynią – nieprzekupną, surową i majestatyczną. W sumie nic w tym dziwnego, już Antoine de Saint-Exupery pisał: Ziemia więcej mówi nam o nas niż wszystkie książki. Bo stawia nam opór. W starciu z taką właśnie przeszkodą mamy szansę poznać siebie i odnaleźć własną drogę. Zresztą jego słowa nie powinny nikogo dziwić: autor Małego księcia również przeżył swój epizod z pustynią – przymusowe lądowanie skończyło się walką o przetrwanie w niegościnnych warunkach Sahary.

Filozofia i poezja Nocy ognia niezaprzeczalnie kształtuje się w chwilach najtrudniejszych, gdy waży się życie człowieka. Opowieść o 28 letnim Ericu, który zgubił się na pustyni zawiera w sobie nakaz by zastanowić się nad swoim człowieczeństwem i odnaleźć w sobie wiarę (nie chodzi jednak tylko o religię). Niewątpliwe to dzięki temu doświadczeniu pisarz zawdzięcza swoje wyjątkowe spojrzenie na świat. To właśnie ten czas sprawił, że do dziś pozostał on jakby na przekór wszystkiemu sobą, nie zatracił wrażliwości i umiejętności dziwienia się światem. Każdy z nas potrzebuje, takiej swojej „pustyni”, miejsca w którym odejdziemy lęk i ukojenie (niczym filozof Pascal).

Noc ogniaNajnowszy utwór Schmitta nie jest łatwy do sklasyfikowania, ma w sobie cechy pamiętnika i eseju filozoficznego zarazem. Mimo dramatycznych wydarzeń i ciągłego ruchu, w którym pozostają bohaterowie, w odbiorze pozostaje niezwykle statyczny. Poza tym autor oferuje nam to wszystko, co zazwyczaj: plastyczny język, który sprawia, że pustynia nie jawi nam się jako miejsce jałowe, żywą relację, nadmiar emocji i głęboką refleksję. Muszę przyznać, że wrażenie wywarły na mnie głównie fragmenty tekstu, nie całość. Pojedyncze rozważania, które koniecznie trzeba rozebrać na części pierwsze i poczuć ich mądrość – często ukrytą w prostocie – zmusiły mnie do nieco innego spojrzenia na poruszane w opowieści kwestie. Niestety ze Schmittem, jako pisarzem, mam od zawsze ten sam problem. Są książki, które mnie poruszają (Oskar i Pani Róża, Tajemnica pani Ming), są też takie które mnie przytłaczają przeładowaniem i specyficzną formą, wymuszającą emocje (Trucicielka). Jeśli chodzi o tę, mój czas na Noc ognia najwyraźniej jeszcze w pełni nie nadszedł, nie jestem na nią gotowa. Mojej pustyni na razie wciąż bardziej po drodze z Exuperym.

Długich dni i zaczytanych nocy!

Zobacz również:

COPYRIGHT © 2024 ALICYA.PL

STRONY INTERNETOWE I REKLAMA:Distort Studioswww.distortstudios.com