Alicya w Krainie Słów


Drogę gubią ci, którzy obracają się za siebie


Koniec nie nadejdzie


HIT lub KIT, czyli film tygodnia


Polecamy


Czytam, bo lubię grozę


Wieczór z rekinem #80 Diamenty są wieczne, rekiny widać też

Jesteśmy już przyzwyczajeni do tego, że według filmowców, rekiny ryczą jak lwy, tudzież groźnie warczą lub mruczą z zadowoleniem, ale żeby pohukiwały jak techno-słonie? Kogoś tu wyraźnie poniosła fantazja. Jedyny plus tej rewelacji jest taki, że zostajemy nią uraczeni dosyć szybko, bo już na początku filmu. W głowie od razu zapala nam się więc czerwona lampka ostrzegawcza i zakładamy, niestety słusznie, że Noc wśród rekinów z 1988 roku (aka La Notte degli Squali) hitem hitów raczej nie była i świat słusznie o niej zapomniał.

Opowiedziana w filmie historia nie należy do tych, nad którymi chciałoby się specjalnie rozwodzić. Już na wstępie poznajemy Amerykanina Davida Zieglera (Treat Williams), któremu nie dane jest leniwe wylegiwanie się na meksykańskiej plaży. Przypadkowy turysta postanowił bowiem zapolować na lokalną antymaskotkę, czyli rekina Cyklopa. Nie kończy się dla niego zbyt szczęśliwie – bo wkurzony drapieżnik odgryza mu nogę. David niewiele myśląc – albo po prostu doskonale znając zwyczaje Cyklopa – śmiało wskakuje do wody i ratuje ryzykanta. Dosłownie zgrania go sprzed nosa rekinowi. Od pierwszych minut nie mamy więc najmniejszych wątpliwości, kto tu będzie głównym bohaterem, a kto jego nibywrogiem.

David najwyraźniej jest człowiekiem przyciągającym – co prawda ze sporym wdziękiem – kłopoty, bo w spokojnym życiu, które pragnie wieść w towarzystwie swojego przyjaciela Paco (Antonio Fargas, Huggy Bear!) i prześlicznej dziewczyny (Nina Soldano), ciągle ktoś mu przeszkadza. Tym razem wszystko popsuł jego chciwy brat James (Carlo Mucari) wplątując go w niebezpieczną aferę. Rozmowy, które z premedytacją nagrał mogą bowiem zdemaskować przekręty biznesmana Rosentskiego (John Steiner) i jego powiązania z samym prezydentem USA! Swoje działania James przypłaca niestety życiem, a płyty i diamenty warte dwa miliony dolarów, trafiają w ręce Davida. Nasz pragnący tylko relaksu bohater, od razu staje się celem groźnych bandziorów. No i się zaczyna: strzelaniny, bijatyki, pościgi, porwania, szantaże, a nawet próba „grania” byłą żoną (w roli Liz szwedzka sexbomba Janet Agren). Wszystko do bólu przewidywalne i sztampowe, aż do finałowego starcia z wrogiem, które odbywa się przy akompaniamencie wybuchów koktajlów Mołotowa. Nawet twist w zakończeniu nie mógłby nikogo zaskoczyć. Jedyne co dziwi i zarazem stanowi najjaśniejszy punkt tej produkcji, to fakt, że David – brzydzący się najwyraźniej bronią palną – walczy tylko nożem, pięściami i….rekinem.

Nie jestem pewna na ile był to celowy zabieg, a na ile przypadek, ale rekin, który miał być wrogim zakapiorem, mordującym wszystko co pojawi się w wodzie, okazał się jedną z najbardziej zabawnych i pomocnych postaci w filmie. W ramach przysługi dla obecnej dziewczyny Davida, pożera jego byłą żonę (jedyna scena gore), a gdy mu się nudzi, robi psikusy np. kradnie naszemu bohaterowi łódkę. To on ukrywa taśmę z feralnym nagraniem (David podrzuca mu ją ukrytą w mięsie), likwiduje bandziorów i koniec końców dostarcza swojemu ludzkiemu kumplowi solidne alibi (spojler: wszyscy w wiosce udają, że bohatera zżarł rekin i odprawiają Rosentskiego z kwitkiem). I chociaż przedziwne relacje Davida i mięsożernej, lokalnej atrakcji turystycznej mogą wydawać się śmieszne, to prawda jest taka, że tylko dzięki nim w ogóle da się ten film oglądać.

Reżyser Tonino Ricci nie wiedział w którą stronę chce pójść: w zabarwioną romansem przygodę, animal attack czy podszytą komedią sensację. W efekcie wyszedł mu przeciętny akcyjniak klasy C, w którym zbyt wiele sekwencji do siebie nie pasuje, a naiwna i naciągana fabuła wygląda na spisaną na kolanie. Jego ślamazarny film  jest kolejnym, przykrym dowodem na to, że włoska kinematografia pod koniec lat osiemdziesiątych była obrazem nędzy i rozpaczy. Pełno tu luk, bzdur, brakuje logiki i  najmniejszej dbałości o szczegóły. W takich sytuacji ani wysiłki naprawdę dobrej obsady ani nawet pojedyncza scena topless, nie były w stanie tego obrazu uratować. Przy odrobinie samozaparcia da się to oczywiście obejrzeć i to bez większego uszczerbku na zdrowiu. Na pewno nie jest to jednak film, do którego fani animal attacków zapałają głębszym uczuciem. Zwłaszcza, że tu ani nocy, ani rekinów…

Dla każdego kto:

– obejrzy cały film dla jednej sceny topless;
– nie ma problemu z krwawiącymi od techo-syntezatorowych dźwięków uszami (Stelvio Ciprianiego przegiął tym razem okrutnie);
– obejrzał już ze mną siedemdziesiąt dziewięć filmów o rekinach – bo obejrzy także osiemdziesiąty;
– lubi kiepskie, włoskie akcyjniaki;
– nie wierzy, że ludzie są zdolni trzymać przez minutę rękę w paszczy rekina, by dostać 100 $;
– jest gotów wygrzebać spod ziemi włoską (lub japońską), dłuższą o 8 minut od angielskiej, wersję filmu, by poszukać różnic;

Zobacz również:

COPYRIGHT © 2024 ALICYA.PL

STRONY INTERNETOWE I REKLAMA:Distort Studioswww.distortstudios.com