Alicya w Krainie Słów


Drogę gubią ci, którzy obracają się za siebie


Koniec nie nadejdzie


HIT lub KIT, czyli film tygodnia


Polecamy


Czytam, bo lubię grozę


Nigdy i zawsze. Bo tak i już

Nadchodzi lato: upalne, ostre, jaskrawe, skwierczące. Nadchodzi pora roku kochająca się w kontrastach, takich jak gwałtowność i lenistwo. Niektóre dzieci spędzają je w mieście, dusznym i opustoszałym, zamknięte między budynkami i spacerujące po rozgrzanych ulicach. Zresztą podobnie, jak autor omawianego picturebooka, Shaun Tan, który spędzał niejedne lato w australijskim miasteczku Perth. Wystarczy zerknąć na kilka pociągnięć pędzla, mięsisty wyraz obrazu i już wiemy, że dokładnie wie o czym „mówi”. Doskonale rozumie klimat wakacji spędzanych pośród molochów i na przedmieściach, „czuje” zderzenie surowego krajobrazu z nieograniczoną wyobraźnią i surrealistyczną logiką, rządzącymi światem najmłodszych. Pamiętajmy, że lato to czas przygód i odkryć. To czas, gdy świat staje się najbardziej namacalny, na co najlepszym dowodem są potargane ubrania, siniaki i rozbite kolana.

Tym którzy twierdzą, że książka Shaun Tana nie jest dla dzieci, bo jest zbyt niezrozumiała – a nawet mroczna – pragnę przypomnieć, że już Dickens kpił z ludzi, którzy chcieli nadawać książkom dla dzieci racjonalny charakter. On rozumiał, że nieokiełznany świat wyobraźni to nieoceniona pomoc dla rozwijającego się umysłu, który próbuje okiełznać chaos panujący we własnym wnętrzu. U dzieci reakcje są przede wszystkim wewnętrzne, to tam rozgrywają, odgadują i porządkują doświadczenia zewnętrzne. Według jednej ze wszystkich możliwych interpretacji książki Australijczyka Regulamin na lato to metafora trudnej sztuki uczenia się, życia i dorastania. Paradoksalnie dokonują się one właśnie przy udziale fantazji: w książce obserwujemy więc  dziecięce zmagania z niewidzialnymi siłami.

Bohaterowie, jak to dzieci pozostawione same sobie, bawią się TYM co znajdują, szczególnie jeśli spotkały TO we własnej wyobraźni. W ich świecie bowiem nie ma żadnych ograniczeń. Rządzą nim nieprzewidywalne, intensywne emocje i tajemnice. W genialny sposób te tajemnice, słoika, ptaka, królika, wpełzającej na mackach do domu natury, emocje – zachwyt, oddanie, gniew, smutek – Shaun Tan oddał w przy pomocy obrazu i słowa. Jego piękna wizualnie, wręcz poetycka opowieść jest otwarciem na każde możliwe pytanie. Do tego by ją „przeczytać” nie potrzeba skomplikowanych kluczy ani ogromnej wiedzy, ona sama w sobie jest kluczem. Dlatego nie powiedziałabym, że Regulamin na lato nie jest lekturą dla dzieci. Bliższe prawdy jest to, że ona nie jest TYLKO dla dzieci, jest da każdego, kto posiada w sobie chociażby cząstkę dziecięcej wrażliwości.

Tego nauczyłem się ostatniego lata.

Narratorem w tej graficznej powieści jest jeden mały chłopiec, który pod czujnym okiem starszego brata (?) uczy się kolejnych zasad, którymi trzeba się kierować by….No właśnie po co? A po coś i tyle, bo to świat takich zasad, które muszą po prostu istnieć. Dorosły czytelniku nie racjonalizuj tego. Na bazie minionych przeżyć młodszego chłopca (Tego nauczyłem się ostatniego lata) powstał regulamin, spisany w formie nietypowego pamiętnika. Składają się na niego proste, lakoniczne zdania i niesamowite obrazy, wizualizacje związane z regułą. Przekaz tych prostych zdań jest jasny i czytelny np. Nigdy nie zapominaj hasła, Nigdy nie przegrywaj walki, jednak w zestawieniu z obrazem niosą one w sobie zupełnie nowe sensy, nadbudowują kolejne płaszczyzny tekstu.

Jedno co wiadomo na pewno, to to, że bohaterów jest dwóch. Włóczą się samopas, kłócą się, biją, ale dbają też o siebie, stąd przypuszczenie, że to bracia. Jak już wspomniałam jeden z chłopców jest młodszy, to ten, który na okładce przebrany jest za oko, co symbolizuje bezpośrednie doświadczenie, jakiego doznaje obserwując świat przez swoje wewnętrzne pryzmaty. Straszy napomina go, pilnuje i straszy, jako ten bardziej doświadczony, mistrz w którego – jak to zwykle bywa – młodsze rodzeństwo jest bezkrytycznie zapatrzone. To dzięki niemu maluch może przetrwać wakacyjną beztroskę, za którą tak naprawdę czai się niebezpieczeństwo: w postaci piętrzącego się chaosu hen za horyzontem lub groźnej bestii tuż obok, za płotem z desek. Między tę dwójkę nikt nie wchodzi. Nie ma tutaj innych ludzi. Pojawiają się tylko maszyny i zwierzęta.

To co dzieje się między chłopcami doprowadza do powielenia pewnego rytuału i buntu. To ich relacja znajduje się na pierwszym planie. Cokolwiek by się jednak nie wydarzyło, więź między nimi nie zostaje przerwana i wspólnie wracają do domu.  Nie bez znaczenia pozostaje bowiem fakt, że tylko jedna zasada zaczyna się od słowa „zawsze”, podczas gdy cała reszta od „nigdy”. Musicie jednak sami przekonać się o którą chodzi i sami odkryć jakie niesie dla was przesłanie.

Czytelnikowi musi być jednak podczas lektury czujny. Jeśli bowiem się chwilkę zastanowimy, to wcale nie jesteśmy już tacy pewni, który z braci wypowiada początkowe słowa, który się uczył? Bo może wcale nie zapominalski i gapowaty młodszy, który wciąż łamie reguły, zanim jego brat je wymyśli? Może to starszy nauczył się, że zasady są właśnie po to by je łamać? Bo życie składa się z małych katastrof, których nie da się uniknąć? A jego brat jest właśnie taką małą chodzącą katastrofą. Zdeptany przez niego ślimak, upuszczony słoik, zjedzona ostania oliwka, zaproszony obcy do domu, nie zamknięte drzwi do ogrodu, pojedyncza czerwona skarpetka pozostawiona na suszarce na pastwę gigantycznego, czerwonookiegoiego królika, powodują wyłomy w rzeczywistości. I mimo iż wiemy, że to absurdalne, to nie rażą nas one na tle realności. Bez młodszego brata i jego nieświadomości porządku, te wakacje nie byłyby przecież takie same. Jeśli regulamin to symboliczne poddanie dorosłości i jej zasadom, a nawet poddanie się władzy, to na szczęście obaj bohaterowie ulegają im w sposób jeszcze dziecięcy, nieschematyczny.

Nigdy nie łam zasad. Szczególnie jeśli ich nie rozumiesz.

Mamy podstawy by przypuszczać, że gdyby nie wypadki, które zdarzają się młodszemu bratu, nie powstałyby reguły. Odwrócenie spojrzenia spowodowało, że tekst pozbawiony został nachalnej dydaktyczności. Mimo to uwrażliwia nas na pewną odmienność, zderzenie się z nowym, obcym. To obce może wynikać właśnie z nieprzestrzegania reguł. Tak naprawdę więc chodzi o to co można zrobić, gdy się już złamało zasadę, a tego akurat autor nie mówi. Kara (niema groźba, która za każdym razem pojawia się na ilustracjach) i metody jej uniknięcia czytelnik musi odczytać z tekstu sam. Bo właściwa interpretacja istnieje tylko w jego oczach, musi on indywidualnie pracować z tekstem. Mimo iż ten mówiąc ogólnie jest o dorastaniu, to przecież każdy z nas dorastał inaczej, ma inne związane z tym doświadczenia. Trudno więc mówić o jednej interpretacji. Shaun Tan w ten sposób „wprowadza się” ze swoją książką do naszego intymnego świata.

Na ilustracjach, jak już wspomniałam, widnieje ostrzeżenie, czai się w nich coś niepokojącego. Na bohaterów patrzy mrok, jakby tylko czekał na to by ich pochłonąć, gdy popełnią błąd. A może i w tym wypadku się mylimy, może i tę groźbę trzeba odczytać odwrotnie? Zmienić perspektywę? Może właśnie nieprzestrzeganie zasad powstrzymuje mrok?  Gra podjęta z regułami, to zaproszenie do dorosłego świata, a zarazem kpina z niego – bo bohaterowie potrafią wyjść naprzeciw przygodzie, a ich reguły istnieją i funkcjonują tylko w równoległych światach wyobraźni, nie są jeszcze ich niewolnikami.

A jak jest z nami drodzy czytelnicy? W jaki sposób odczytaliśmy przesłanie Shaun Tana? Ulegliśmy intelektualnej prowokacji? Daliśmy się przyłapać na zdrapywaniu strupa? Pod wpływem lektury zaczęłam się zastanawiać, nad regułami, które pamiętam z własnego dzieciństwa. Jest ich niestety niewiele. Niektóre są oczywiste, np. Nigdy nie kradnij papierówek z sadu obok cmentarza (kto by się przejmował), Nigdy nie zasypiaj z odsłoniętymi stopami (kto tak nie miał?) i tych, których uzasadnienia nie pamiętam albo już nie rozumiem, np. Nigdy nie wsiadaj do tramwaju środkowymi drzwiami.

Nigdy nie przegrywaj walki.

Shaun Tan przemawia do czytelnika językiem przestrzeni (mali chłopcy na tle wielkiego pustego świata, murów, słupów wysokiego napięcia) i detalu (ostatnia oliwka na przyjęciu, obrazki na ścianach). Wyludnione miasto jest niejako areną, na której wyobraźnia zderza z realizmem. Ilustracje wypełniają futurystyczne obrazy i baśniowe kształty – paradoksalnie wymieszanie te powoduje, że powieść ma charakter uniwersalny, może przydarzyć się każdemu i wszędzie – ale zawsze inaczej. Trzeba dotknąć świata i go doświadczyć by go oswoić, dlatego też nasi chłopcy zanurzają się niejednokrotnie w ciemności. Jeden z nich zostaje w swoisty sposób ukoronowany, drugi wygnany i uwięziony (tak, że nie może już łamać zasad), a na końcu uwolniony, by broić dalej.

Autor gra z nami tak samo przestrzenią, jak i czasem. Ten nie ma tutaj kluczowego znaczenia. Akcja tej powieści graficznej może rozgrywać się na przestrzeni całych wakacji jak i jednego dnia. Minuty osamotnienia mogą przecież zamienić się w wieczność w oczach małego chłopca.

To wszystko.

Wykorzystując możliwości narracyjne (relację słowa i obrazu) w tej wyjątkowej formie wypowiedzi Shaun Tan stworzył intrygującą, prowokującą, wieloznaczną, metaforyczną, i wypełnioną nieskończoną ilością tropów – tyle ile wakacyjnych przeżyć mieli wszyscy czytelnicy razem wzięci – powieść. Jego surrealistyczne, olejne dzieła, wypełnione są pięknem i grozą, autor nasączył je także ulotnym niepokojem. Na kilku stronach pokazał i przekazał więcej niż ma do powiedzenia niejedna zapisana maczkiem, opasła książka.

Pierwszy raz gdy mamy do czynienia z Regulaminem na lato, podziwiamy tylko obrazy, historia w nich zwarta otwiera się przed nami przy kolejnych podejściach. Forma opowieści pozwala na indywidualne czytanie, samodzielne rozplanowanie procesu lektury, za każdym razem inaczej. Nie należy czytać jej linearnie, swobodnie można otwierać ją w dowodnym miejscu: zaczynać od końca, środka, początku. Składać dowolne konfiguracje z elementów nietypowej układanki. Przy każdym podejściu docierać do poukrywane kontekstów, nowych płaszczyzn. Ta lektura bowiem, to proces odkrywanie siebie, swoich lęków, zachwytów. To proces odkrywania znaczeń.

Długich dni i zaczytanych nocy.
Podążajcie za Atramentowym Królikiem!

Zobacz również:

COPYRIGHT © 2024 ALICYA.PL

STRONY INTERNETOWE I REKLAMA:Distort Studioswww.distortstudios.com