Alicya w Krainie Słów


Drogę gubią ci, którzy obracają się za siebie


Koniec nie nadejdzie


HIT lub KIT, czyli film tygodnia


Polecamy


Czytam, bo lubię grozę


Wieczór z rekinem #14 Rekin tkwi w szczegółach. Mokrych szczegółach

Z dotychczas obejrzanych przeze mnie filmów o rekinach, ten prezentuje się jako jeden z najsłabszych i najnudniejszych. Winę za to ponosi zapewne na siłę wpleciony w fabułę dramat: utracona miłość, zbrodnia, przeszłość latarnika Fincha, jakaś klątwa sprzed lat, magiczna jaskinia, tajemna księga… Sporo tego. I owo pomieszanie z poplątaniem rozmywa fabułę zamiast elektryzować widza. Najwyraźniej twórcy za bardzo się spięli, potraktowali materiał zbyt serio i to się niestety na nich zemściło.

Tym razem bowiem – szok – rekin ginie już na początku filmu. Byle śmierć nie powstrzyma jednak ludojada przed dokonaniem masakry i zemsty na dwunogich okrutnikach. Wraca więc pod postacią ducha – nie wiem jak wy, ale ja się prawie wzruszyłam nad tą rekinią wendettą – i daje się mocno we znaki mieszkańcom Smallport. O dziwo to kolejny osobnik, który świetnie radzi sobie na lądzie, ale inaczej niż nasi ostatni płetwiaści bohaterowie (Rekiny z plaży): nie pląsa bowiem jak baletniczka w promieniach słońca, tylko pojawia się tam, gdzie jest woda. W czasie kiedy grasuje, mordercze może stać się więc: wiadro, zraszacz, kałuża, zabójczo niebezpieczna staje się nawet rura pod zlewem, wanna, toaleta i urządzenie przeciwpożarowe, o basenie nie wspominając… Panujące upały i palące pragnienie, również daje pole do popisu naszej kreaturze, gdyż równie śmiercionośny, co morskie głębiny, staje się łyk wody z plastykowego kubka… Czego by nie mówić, film ma więc kilka śmiesznych momentów.

Główni bohaterowie: Ava (MacKenzie Rosman), Cicely (Sloane Coe) i Blaise (Dave Davis), jako jedyni od początku nie ignorują niebezpieczeństwa – wszak jedną z pierwszych ofiar tajemniczego monstrum, jest ich ojciec. Dzięki determinacji i pomocy ekscentrycznego latarnika znajdują sposób na to by widmowy rekin wreszcie „spoczął w pokoju”. Zakończenie jest standardowo dosyć wybuchowe. Widać rekinów, jakimikolwiek zdolnościami by się nie wykazywały, nie da się inaczej pokonać.

Z założenia tego typu produkcji nie traktuje się serio. Sztuczność i tandetność jest ich cechą charakterystyczną. Niestety jeżeli twórcy kiczu zaczynają nas przekonywać do tego byśmy współczuli bohaterom, fundując im rozterki wewnętrzne, nic dobrego z tego nie wynika. Gdy elementy komediowe nie zazębiają się z resztą fabuły, widz nie wie po prostu „co autor miał na myśli” i traci zainteresowanie.

Reżysera, Griffa Fursta, ciągnie ewidentnie do dziwnych stworów. Ma już kilka przeciętniaków animal attack klasy „Z” na swoim koncie. Z ich poziomem jest różnie: jego Plaga podziemnych pająków (2012) nie powalała, ale Aleja Aligatorów (2013) wypadła już zdecydowanie lepiej, końcówka filmu wgniotła mnie nawet w kanapę. Rekin widmo (2013) jako nietypowe ghost story  na tym tle jest zwykłym średniakiem. Reżyser poczuł się już na tyle pewnie, że w zeszłym roku rzucił się nawet na głęboką wodę i postanowił nakręcić PRAWDZIWY horror. Mowa o Zagłodzonych (2014), o których miałam już przyjemność pisać. Niestety film do udanych nie należy. Porównując rekiny, pająki i aligatory do ostatniej serio-produkcji: Furst lepiej zrobi kręcąc w pełni zamierzone absurdy i kicze, niż tworząc je przypadkowo…

Zobacz również:

COPYRIGHT © 2024 ALICYA.PL

STRONY INTERNETOWE I REKLAMA:Distort Studioswww.distortstudios.com