Alicya w Krainie Słów


Drogę gubią ci, którzy obracają się za siebie


Koniec nie nadejdzie


HIT lub KIT, czyli film tygodnia


Polecamy


Czytam, bo lubię grozę


Wieczór z rekinem #37 Gruzonado, roponado, ognionado, piorunado, krowonado, nuklearonado…czyli rekinie PRZEBUDZENIE MOCY!

Wiecie, tam w Stanach nie mają lekko. Nawiedzają ich tornada, powodzie, ogromne aligatory, trzęsienia ziemi i, jak już dowiedzieliśmy się z trzech poprzednich części Sharkinado, regularnie przeprowadzają na nich inwazję zawzięte rekiny. W czwartej części (Sharkinado: The 4th Awaknes, 2016) okazuje się jednak, że takie zwykłe, poczciwe rekinado, już mało kogo obchodzi, ponieważ wynaleziono specjalne ustrojstwo, by je unieszkodliwiać. Mimo to rekiny nie odpuszczają. Te latające zadziory decydowały się na „drobne” urozmaicenia i po pięcioletniej przerwie organizują się w: gruzonado, roponado, ognionado, piorunado, krowonado i nuklearonado. Mogę to tylko podsumować, cytując polskiego wszechsupermegagwiazdora sceny muzycznej: Jak do tego doszło? Nie wiem.

To nie jest żadna kokieteria z mojej strony: naprawdę nie wiem. W momentach, w których bohaterowie próbowali coś wyjaśniać, mój mózg się wyłączał – chyba w obawie przed zwarciem. Może wam pójdzie lepiej i coś sensownego z tego wywnioskujecie?

Tym razem nasz pogromca rekinów – Fin – przy którym nawet Superman może się schować (zresztą oglądając Rekinado pewnie płacze w kącie, że nie jest tak bohatersko zajedwabisty jak Shepard), przyjeżdża do Las Vegas. Co nas zaskakuje, to to, że zostawia pięcioletniego syna w domu (tak, to ten mały, który urodził się we wnętrznościach rekina spadającego z kosmosu na ziemię) z babcią. Co się więc dzieje z April? Dlaczego wszyscy chcą go swatać? Odpowiedź, co wrażliwszych, może przyprawić o palpitacje: Fin myśli, że jego żona nie żyje! Sam podpisał bowiem zgodę na odłączenie jej od aparatury podtrzymującej życie. Niech jednak wasze serduszka nie pękają z tego powodu na pół, bo jak to w Rekinadach bywa, trzeba widza solidnie zaskoczyć. April oczywiście żyje, tyle, że została, póki co, ukryta przed światem, bo jest cyborgiem. Miałam więc jednak trochę racji w tym, że grająca ją Tara, z filmu na film, staje się bardziej plastikowa niż lalka Barbie.

Na dokładkę do życia zostaje także niejako przywrócony David Hasselhoff, którego spisaliśmy na starty po jego heroicznej eskapadzie na księżyc (Rekinado 3) i testuje jakiś przedziwny kostium do walki z rekinami. Czy tylko mnie się wydaje, że ludzie płacą za to, żeby w tej serii występować? Jakby mnie było stać, sama bym to zrobiła. Może ktoś się skusi, nakręci jakiś prequel, sequel, spin-off i pozwoli mi malowniczo zginąć w rekinich szczękach?

A co do istoty problemu, czyli latających i wiecznie głodnych ryb, pierwszy cios w Rekinado 4 (polski podtytuł: Niech szczęki będą z tobą) przychodzi już na początku filmu. Pomimo zabezpieczeń, w Las Vegas uderza tornado, a dokładnie w hotel ze zbiornikiem pełnych rekinów. Od pierwszych minut akcja pędzi na łeb na szyję i to, co najlepsze, w przypadkowych kierunkach. Bohaterowie dzielnie serfują samochodem w tornadzie, spadając w końcu bezpiecznie na ulicę z wysokości kilkudziesięciu pięter, żeglują nawet zalanymi ulicami miasta statkiem-dekoracją. Walczą szablami z rekinami, a gdy tych zabraknie, walą im pięściami po pyskach (okazuje się, że można załatwić krwiożerczego rekina nawet kroczem). Później jesteśmy jeszcze świadkami wysadzenia Wielkiego Kanionu i rozkminy nad Wodospadem Niagara z tajemniczą skrzynką kwantową w roli głównej (zapamiętałam nazwę, bo bohaterowie w kółko ją powtarzali, nie martwcie się jednak – film nie stał się od tego nawet ociupinkę mądrzejszy). Krew żyłach mrożą nam striptizerzy-twardziele, tornado w Kansas i pięciolatek wywijający piłą mechaniczną we wnętrznościach wieloryba…. Jak przystało na rekinado mamy więc do czynienia z całą masą bzdur, których się po prostu nie da streścić. Je trzeba po prostu trzeba zobaczyć, wtedy dopiero da się poczuć MOC ich głupoty.

Nie zabraknie nam w  czwórce naszego ulubionego, niezbyt subtelnego dowcipu, tandetnych efektów, kiepskiej pracy kamer, czerstwych dialogów i daremnego aktorstwa, ale – póki co – moje Numero Uno to trzecia część Rekinada. Czwarta w moim odczuciu trzyma poziom dwójki, a liczyłam na coś bardziej szalonego. Majaczyło mi się, że Fin mógłby wyhodować sobie skrzela albo płetwę grzbietową. To by było coś.  Mam cichą nadzieję, że piątka to będzie totalny odlot i tym razem nie pozbieram się po seansie.

Ciekawi mnie jak na niektóre motywy i nowe umiejętności pani Shepardowej zareagował „Iron Man team”. Ciekawe także, jak fani Gwiezdnych wojen znieśli czołówkę, szkolenie April i jej świetlny miecz? Były jakieś pozwy? Pewnie nie, bo chociaż Rekinado bez skrępowania nawala się z kultowego filmu, to przede wszystkim nawala się samo z siebie, i to jest w tej produkcji najpiękniejsze: ta nieskażona logiką autoironia.

Wszystko inne można więc twórcom wybaczyć.

P.S. Sen z powiek spędza mi tylko jedno pytanie: czy powstanie Cownado?

Film dla każdego kto:

– chce zobaczyć jak załatwia się rekina „z krocza”;
– chce się dowiedzieć jak powstaje: gruzonado, roponado, ognionado, piorunado, nuklearonado…;
– myśli, że krowonado to dobry pomysł na kolejną serię głupkowatych filmów;
– jest w stanie nie dostać zawału na widok pięciolatka z piłą mechaniczną w rękach;
– nie lubi Gwiezdnych wojen i chętnie zobaczy profanację tego filmu;
– jest wiernym fanem ratownika ze Słonecznego patrolu;
– chce zobaczyć jak wygląda kwantowa skrzynka;
– chce wiedzieć, co tam ciekawego u Shepardów.

 

Zobacz również:

COPYRIGHT © 2024 ALICYA.PL

STRONY INTERNETOWE I REKLAMA:Distort Studioswww.distortstudios.com