Alicya w Krainie Słów


Drogę gubią ci, którzy obracają się za siebie


Koniec nie nadejdzie


HIT lub KIT, czyli film tygodnia


Polecamy


Czytam, bo lubię grozę


Rozmowa z Agnieszką Kwiatkowską w ramach projektu „Żertwa”

Pamiętacie piątą odsłoną projektu „Słowiański Horror”, pt. „Żertwa”?  Już niedługo, dzięki współpracy Wydawnictwo IX i Nine Realms, będziemy mogli cieszyć się nią w wersji audio! Z głosem Wojciecha Żołądkowicza!

Aby umilić Wam czas oczekiwania – prace zakończą się bowiem w lutym – postanowiliśmy zaprezentować autorów, opowiadania których znalazły się w tej niezwykłej antologii. Jako pierwsza, na kilka pytań odpowiedziała Agnieszka Kwiatkowska.

  1. Twoje nazwisko kojarzy się czytelnikom z horrorem. Dlaczego ten gatunek?

Na to pytanie mało który autor horrorów umie odpowiedzieć, bo to w sumie jakby pytać, czemu wolę czerwony od niebieskiego. Już od dziecka chodziło za mną upodobanie do niesamowitości, dopatrywałam jej się na każdym kroku, co zresztą zostało mi do dziś. Puste okno na poddaszu w popegeerowskim magazynie, biegnąca w dół uliczka, której końca nie można było dostrzec z głównej drogi, majaczące między drzewami światło dalekiego domu. Przecież z każdego z tych drobiazgów można stworzyć historię, dopisać bohaterów. Bo nie zawsze okno na poddaszu bywa puste, a na końcu uliczki może znajdować się coś, czego nigdy nie chcielibyśmy oglądać.

  1. A skąd upodobanie do słowiańskich motywów?

Pierwsza fascynacja słowiańszczyzną to były wczesne nastoletnie lata i lektura książki „Małgosia kontra Małgosia”. Wtedy oczadziałam – a potem sama zaczęłam pisać pierwszą wielką powieść życia, takie trochę krymi słowiańskie 

Napisałam dwa opowiadania z motywami słowiańskimi, jednak nie powiedziałabym, abym specjalizowała się w tej tematyce. Przypisuje się mnie – i słusznie! – zazwyczaj do ghost stories, a nie ściśle do słowiańskiego horroru. Gdy tworzyłam fabułę do „Panienki z okienka”, słowiańszczyzna sama tu się pojawiła, bo groza w zapomnianej przez wszystkich polskiej wsi aż się prosi o takie motywy. Kiedy pojawiło się zaproszenie do udziału w „Żertwie”, tekst był praktycznie gotowy w mojej głowie, pozostało jedynie przelać go na papier – albo raczej do pliku 😉

Słowiańszczyzna jest mi jednak bliska ze względu na miejsce, w którym się urodziłam, wychowałam i spędziłam większość życia. To mała podwarszawska wieś, która jest pierwowzorem miejsca z opowiadania. Dom ciotki Teresy jest bardzo konkretnym domem przy lesie, istnieje sklepik, kościół i przydrożna kapliczka. Zresztą nie tylko w „Panience z okienka” sportretowałam swoją rodzinną wieś, ona pojawia się w „Szeptusze”, „Zegarmistrzyni”, troszeczkę w „Trupim pociągu”. Tam będzie mieszał Alfred i jego mocno specyficzna ciotka, para z tekstu, którego nie dokończyłam na wcześniejszą edycję „Snów umarłych”, a na który teraz mam czas z racji kilkutygodniowego ortopedycznego uziemienia w domu.

Jeśli się mieszka tam gdzie ja kiedyś, pomiędzy lasem, rzeką, stawami, torami kolejowymi, polami i rzędami wierzb płaczących i borut, nie można pozostać niewrażliwym na folklor i magię, jaka się w takich miejscach aż kłębi.

  1. W ostatnim czasie coraz częściej wybrzmiewa pytanie, które postanowiłam zadać i tobie: czy kobiety starszą inaczej niż mężczyźni?

Nie wydaje mi się. Powszechnie zakłada się, że hardcore i całe spektrum obrzydliwości i ekstremy to domena facetów, podczas gdy panie to raczej ghost story i gęsia skórka. Tyle że nie zawsze autorka chce pisać o nawiedzonych domach i nie zawsze autor marzy o urządzeniu bohaterom jatki. Każdy indywidualnie straszy inaczej i każdy daje się czym innym przestraszyć. Raz poleciłam koleżance film „1922”, który dla mnie był bardzo fajnym thrillerem z dreszczykiem, natomiast dla koleżanki, matki nastolatka, to co się tam stało z chłopcem było istnym horrorem. Czyli to raczej kwestia odbioru tekstu w zależności od charakteru, fobii, sytuacji z przeszłości czytelnika, a nie płci autora.

  1. A jak ze „straszeniem” jest u ciebie?

To w sumie raczej pytanie do moich czytelników, ale z informacji zwrotnych wynika, że umiem tworzyć zagadkowy, mistyczny klimat, który budzi podskórny niepokój. Nie epatuję brutalnością, obrzydliwością, nie staram się szokować na siłę. Mniej więcej te cechy punktowali jurorzy, oceniający kandydatów do nagrody im. Grabińskiego za rok 2017, w tym mój debiutancki zbiór „Drugi peron”. Wspominano też o klasycznej grozie we współczesnym opakowaniu.

Piszę o tym, co wywołuje u mnie dreszcze, i w taki sposób, w jaki chciałabym czytać swoje opowieści. Lubię wsie, stare domy, motywy przeprowadzki, wyjazdu lub powrotu na stare śmieci. Krajobraz i aura to również moi sprzymierzeńcy. Mgła, strachy na wróble, pola, skrzypienie furtki, odgłos jadącego pociągu…

Rzecz jasna sam klimat nie wystarczy, aby napisać dobry tekst. Pomysł, fabuła, bohaterowie, warsztat literacki, to wszystko musi zagrać.

No i pytanie za pytanie: czy obecny horror jest w stanie rzeczywiście przestraszyć czytelnika? Wciągnąć, wywołać dreszczyk emocji, owszem, ale przestraszyć?

  1. W opowiadaniu „Panienka z okienka”  w pewnym momencie Twoja bohaterka stwierdza: „Oglądałam Midsommar i mam średnio dobre przeczucia”. Inspirowałaś się filmem? Ja tu raczej wyczuwałam „Osadę”.

Nie, zupełnie nie. Rzadko kiedy inspiracją do tekstu jest dla mnie film, bo nie chcę, nawet nieświadomie, stworzyć kalki. Pisząc wspomnianą przez Ciebie scenę, miałam ją przed oczami i moim pierwszym skojarzeniem było właśnie „Midsommar”, dlatego włożyłam te słowa w usta Klary. Gdybym jednak miała się inspirować jakimś filmem, to byłaby to właśnie „Osada”.

  1. Czy opisane przez ciebie Osęchy istnieją?

Nie, opisywany w opowiadaniu „polski Trójkąt Bermudzki” nie istnieje. Jak już zaznaczyłam wcześniej, Osęchy to wypisz wymaluj moja rodzinna wieś, ale mam nadzieję, że na tym podobieństwa się kończą.

  1. Jak to jest z tym Leszym? Co by nie mówić, kluczową postacią twojego opowiadania.

Masz ci los, i jak tu odpowiedzieć, aby nie zaspojlować bardzo istotnego dla tekstu wątku? Powiem zatem nieco tajemniczo, ale nie mam wyjścia, bo nie chcę nikomu psuć zabawy: ja bardzo lubię zaskakiwać czytelnika. Z jednej strony staram się, aby opowiadanie było logiczne, miało ręce i nogi, a z drugiej wiem, że nie zawsze każdy mówi prawdę, coś się może komuś wydawać, niczego nie można brać za pewnik. Czasami pojawia się niespodziewany element, który wywraca wszystko do góry nogami. Tutaj zakończenie wydaje się jasne, ale czy aby na pewno? Teoretycznie „Panienka z okienka” jest zamkniętą całością, ale moim zdaniem jest tam otwarta furtka, bo przecież wydarzenia z ostatnich stron aż się proszą o rozwinięcie i wyjaśnienie.

  1. Czy jakaś mitologiczna postać szczególnie cię przyciąga?

Może się to wydać dziwne, ale nigdy nie miałam takiej postaci. Lubię mitologię, lubię o niej czytać, ale fascynuje mnie ona jako całość, jako podejście ówczesnego człowieka do życia i zachodzących w nim zmian. Podoba mi się wyobraźnia, z jaką nasi przodkowie wyjaśniali sobie zjawiska atmosferyczne, podoba mi się ich bliskość z naturą. Mój zainteresowanie słowiańszczyzną i jej mitologią to raczej fascynacja bliskim moim sercu klimatom.

Dziękuję za rozmowę

Zobacz również:

COPYRIGHT © 2024 ALICYA.PL

STRONY INTERNETOWE I REKLAMA:Distort Studioswww.distortstudios.com