Alicya w Krainie Słów


Drogę gubią ci, którzy obracają się za siebie


Koniec nie nadejdzie


HIT lub KIT, czyli film tygodnia


Polecamy


Czytam, bo lubię grozę


Rozmowa z Anną Marią Wybraniec w ramach projektu „Żertwa”

Dziurawiec, bylica, piołun, czarny bez, gałązki leszczyny, marzanka wonna, czarnuszka, lubczyk, arcydzięgiel, hyzop…Twoje opowiadanie pachnie ziołami, ta mieszanka, którą nam serwujesz działa wręcz odurzająco. Masz coś wspólnego z zielarstwem?

A.M.W. Oj, nie. Tyle co wypije dziurawiec, jak nie ma słońca. Może jeszcze miętę i melisę, ale chyba tkwię w tym zachłyśnięciu nowoczesnością, że jak nie ma pigułki, to nie ma skuteczności; a zielarstwo to tylko rodzaj homeopatii.

To dziurawiec się pije, gdy nie ma słońca? Ja to nawet tego nie wiedziałam. Może w poprzednich wcieleniach byłaś znachorką?

A.M.W. Prędzej molem albo kornikiem. Naczytałam się trochę, żeby to wiarygodnie wypadło.

Przyznaję, wyszło bardzo wiarygodnie 😉 Akcja twojego opowiadania rozgrywa się na odległej prowincji. Bohaterka już jako dorosła kobieta wraca do miejsca w którym spędzała wakacje jako dziecko. To także Twoja historia? Jeździłaś na wieś na wakacje?

A.M.W. Na wsi bywałam, ale raczej krótko i powierzchownie. Ot, weekendowe wypady. Raz miałam okazję doić krowę, to pociągnęłam ją za wymiono, przestraszyłam się i prawie popłakałam.

I znów mnie zaskoczyłaś: o ziołach wiesz tyle ile wyczytałaś na potrzeby opowiadania, na wsi bywałaś sporadycznie. Kłóci mi się to z tym, co „wyczytałam” w opowiadaniu. Mimo iż, okazuje się, że to nie „twoja bajka” odmalowałaś, ją z ogromną lekkością. Skąd w ogóle pomysł na tę historię?

A.M.W. Gdzieś (pewnie w jakieś książce) trafiłam na legendę, mit, przesąd związany z, powiedzmy, owocowaniem jabłonki. Potem od skojarzenia przez potworniaki do skojarzenia i miałam finał. Potem trzeba było się tylko do tego finału dokulać.

W kontekście opowiadania to owocowanie jabłonki jest bardzo intrygujące. Czy ma to związek z mitologią słowiańską? Zdradź coś więcej.

A.M.W. Bardziej niż słowińszczyzna jest to ludowszczyzna. Mitologia słowiańska jest fajnym marzeniem i zrozumiałą tęsknotą, ale jak dla mnie zbyt wiele tam zgadywania. Wierzenia i przesądy ludowe to z kolei worek ze skarbami.

Mimo wszystko masz może swoją ulubioną „słowiańską” historię albo postać?

A.M.W. Mickiewicz jako strzygoń rozbijający się po Wawelu i sprowadzający ulewy.

Czy śląską damę polskiego weirdu, od zawsze pociągała groza?

A.M.W. Trochę tak, trochę nie – od zawsze ciekawiła mnie fantastyka w swojej mroczniejszej odsłonie, bohaterowie mający za sobą traumę, w sobie pęknięcie, a przed sobą tylko złe wybory. Więc groza tak, ale raczej jako emocja i stan niż gatunek.

Dyskomfort istnienia, który wzbudzasz w czytelniku jest także twoim udziałem? Nosisz w sobie dużo niepokoju?

A.M.W. Tak, też czuję się niekomfortowo istniejąc, ale na szczęście #corazbliżejstypa.

Mam nadzieję, że zanim odbędzie się wspomniana stypa, jeszcze niejednokrotnie porwiesz nas w wykreowane przez siebie światy. Jakie masz najbliższe plany literackie? Może coś ze Śląskiem w tle?

A.M.W. Kończą się prace redakcyjne przy nowym zbiorze – Katowice i śląsko-cieszyńska wieś pojawiają się w paru tekstach, ale raczej jako tło niż bohaterowie. Poza tym jest Japonia, Indie, Kuba, są też wypady w stronę Czech i Ukrainy. Bytom za to pojawił się jako bohater w Grobowcu (1. tom – „Uwęglenie bytu”).

Twój własny zbiór?

A.M.W. Mój własny – „Wilgość”.

Już sam tytuł ma w sobie coś niepokojąco magicznego. Myślę, że nie tylko ja będę czekać na tę książkę z niecierpliwością. Dziękuję za rozmowę.

Zobacz również:

COPYRIGHT © 2024 ALICYA.PL

STRONY INTERNETOWE I REKLAMA:Distort Studioswww.distortstudios.com