Alicya w Krainie Słów


Drogę gubią ci, którzy obracają się za siebie


Koniec nie nadejdzie


HIT lub KIT, czyli film tygodnia


Polecamy


Czytam, bo lubię grozę


Rytuał

Greta Drawska napisała SAMOCZYTAJĄCĄ się książkę. Otwierasz, ledwie mrugniesz i już jesteś na ostatniej stronie.

Rytuał zaczyna się od mocnego uderzenia. Tak sugestywnego, że musiałam się wręcz upewnić, czy na pewno mam w rękach kryminał. To w jaki sposób Drawska wprowadza nas w prologu w akcję, przypominało mi bowiem początek typowego slashera. Wiecie, młodziutka ona i młodziutki on, upalne lato i ich pierwsze spotkanie w realu. Skupieni na sobie spacerują w deszczu, pośród drzew i nagle wpadają na pomysł, by wykąpać się w pobliskim jeziorze. Oczywiście nago. Gdy w końcu, zbiera im się na amory, czar pryska bo jej twarz wykrzywia grymas przerażenia, a ciszę przerwa dziki wrzask. Przy takim wstępie mogłam mieć tylko jedno skojarzenie. Autorka jednak od razu wybiła mi z głowy wizję krwawej jatki. Okazało się bowiem, że atmosferę gorącej schadzki ostudził, nie czyhający w krzakach morderca z toporem, tylko odkrycie, przygwożdżonej włócznią do drzewa głowy, jak się później okazało, miejscowego dentysty.

Fani łagodniejszej literatury mogą więc odetchnąć z ulgą. Dalej akcja wskakuje już na – ani krwawe, ani mroczne – kryminalne tory. Sprawą nietypowego morderstwa zajmuje się prokuratorka Wanda Just i podkomisarz Piotr Dereń – koledzy ze szkolnej ławy, których przewrotny los zetknął ze sobą ponownie po latach. I to w momencie, gdy każde z nich przeżywa swój prywatny dramat. Trochę bałam się, że fabuła skręci w stronę romansu, a wątek kryminalny zostanie zepchnięty na drugi plan, ale na szczęście, autorka oszczędziła nam na razie romantycznych gierek między bohaterami. Zamiast paść sobie w ramiona, Wanda i Piotr, jako tako radzą sobie ze swoimi wewnętrznymi rozterkami i przede wszystkim skupiają się na rozwiązaniu dziwacznej sprawy, w której, jak na złość, też nic nie chce się kleić. Wszystko wskazuje na to, że mają do czynienia z rytualnym mordem i ofiarą złożoną Perunowi. Ten trop wydaje się jednak zbyt oczywisty. Na dokładkę w sprawę „zamieszany” jest stary, osiemnastowieczny obraz, ukryty skarb i historia niezbyt utalentowanego malarza. Czas mija, śledztwo się ślimaczy, podejrzanych ubywa, a pełni uprzedzeń i ślepego gniewu, członkowie miejscowej społeczności najchętniej sami wymierzyliby sprawiedliwość rodziomiwercom. Wanda i Piotr powinni być więc wdzięczni losowi, że postanowił im pomóc, bo gdyby nie to, ponieśli by klęskę. I to z kretesem.

Mimo, że wolę mocniejszą i mroczniejszą literaturę, Rytuał, co było dla mnie zaskoczeniem, wciągnął mnie na tyle, że nie miałam ochoty się od niego odrywać. Powolne przedzieranie się przez intrygę i odkrywanie jej kolejnych poziomów sprawiło mi sporo frajdy i ani trochę nie nużyło. To zapewne zasługa ciekawie literacko przetworzonych historycznych smaczków i sprawnie nakreślonych postaci, które dało się – tak zwyczajnie, po ludzku – polubić mimo ich wad (Chociaż muszę przyznać, że jeden wątek związany z Wandą sporadycznie mi zgrzytał i wydawał się na siłę wprowadzony do fabuły. Zobaczymy jak się to rozwinie w kolejnych częściach cyklu.) i barku większych kompetencji. Autorka ma u mnie także dużego plusa za poruszenie, chociaż nie jest on dominujący, tematu rodzimowierców. Oczywiście Drawska nie zagląda tutaj pod podszewkę społecznych uprzedzeń ani nie analizuje rządzących nimi mechanizmów, ale i tak udało jej się stworzyć wiarygodny zarys problemu.

Co okazało się w przypadku tej książki trafionym pomysłem, mamy tutaj dwie płaszczyzny czasowe, z których jedna dogania powolutku drugą, uzupełniając wiedzę czytelnika na temat współczesnych wydarzeń. Muszę przyznać, że tajemnica, którą w sobie kryją utrzymała mnie w szachu do samego końca. Drawska kluczyła na tyle sprawnie, że nie odgadłam, kto uciął głowę biednemu stomatologowi. Przyznam jednak, że liczyłam na trochę większe „wow” w finale. Wydawało mi się, że łagodnie prowadzona akcja zakończy się z przytupem, że Drawska zdecyduje się czytelnika zaskoczyć nagłym zwrotem akcji i skokiem napięcia. Tak się jednak nie stało. Dla mnie wyszło więc nieco „za grzecznie” i nienaturalnie.

Rytuał, to lekki, idealny na schyłek lata, kryminał z rozbudowanym wątkiem obyczajowym, który – jak już wspomniałam – sam się czyta. Nie sugerujcie się więc okładkową „polecanką”, która obiecuje duszny małomiasteczkowy klimat. Nie liczcie także na adrenalinę ani emocjonalny rollercoaster. I chociaż w Drawsku Pomorskim trup nie ściele się gęsto, a po krzakach nie kryją się seryjni mordercy z siekierami, to i tak mi się tutaj spodobało. Jestem ciekawa czy autorce uda się napisać równie wciągającą kontynuację, która nie zamieni się w ckliwy banał i da radę zelektryzować nas kolejną intrygą. I najważniejsze, chciałabym się dowiedzieć kim tak naprawdę autorka jest. Bo biorąc pod uwagę fakt, że akcja powieści kręci się wokoło Drawska Pomorskiego – jeziora Drawsko, Pojezierze Drawskie, rzeka Drawa – to pachnie mi tutaj pseudonimem. A nawet jeśli Greta naprawdę jest Gretą, to i tak trzeba przyznać, że to oryginalna gra z czytelnikiem. Mnie zaintrygowała.

 

Długich dni i zaczytanych nocy.
Podążajcie za Atramentowym Królikiem!

Zobacz również:

COPYRIGHT © 2024 ALICYA.PL

STRONY INTERNETOWE I REKLAMA:Distort Studioswww.distortstudios.com