Sen
Osoba, której dotyczył mój dzisiejszy sen już o nim wie i przyjedzie do mnie jutro w odwiedziny. Będziemy odczyniały zły urok, czyli zjemy coś słodkiego na dobry początek, a potem się zobaczy.
Tak więc moja koleżanka została oskarżona o brutalne morderstwo. I chociaż była niewinna, we śnie byłam o tym święcie przekonana, to sąd skazał ją na karę śmierci. Nie wiem czy potrzebowali kozła ofiarnego, żeby wykazać się przed opinią publiczną, czy rzeczywiście mieli jakieś dowody – ten fragment pamiętam jak przez mgłę.
Najważniejsze działo się później. Moja koleżanka, która w prawdziwym życiu bardzo dba o wystrój mieszkania i wszystko u niej do siebie pasuje, w moim śnie mieszkała na strychu starej rudery. W sporym pomieszczeniu strop podtrzymywały drewniane, popękane belki, podłogę przykrywała niedbale rzucona, zciorana gumolitka, a jedyne meble stanowiły zbite z desek półki. Tutaj koleżanka postanowiła urządzić swoje przyjęcie pożegnalne. Skoro nie mogła mieć na to wszystko wpływu, jako filozofka, postanowiła się całą sytuacją nie przejmować. Podczas uroczystości popijaliśmy szampana z eleganckich kieliszków, a ona rozdawała nam książki. Żeby się nie zmarnowały. Goście za to poprzynosili jej kwiaty. W doniczkach, żeby można je było potem postawić na grobie. Praktyczne.
Najbardziej utkwiły mi w pamięci larwy much chodzące wszędzie po podłodze. Bardzo symboliczny element w stosunku do kontekstu. Zapomniałam dodać, że byłam boso, dlatego mnie brzydziły.
********
Już dawno nie miałam tak realnego snu. Po przebudzeniu naprawdę byłam zdenerwowana i smutna. Musiałam chwilkę odczekać za nim do mnie dotarło, że to był sen.