Alicya w Krainie Słów


Drogę gubią ci, którzy obracają się za siebie


Koniec nie nadejdzie


HIT lub KIT, czyli film tygodnia


Polecamy


Czytam, bo lubię grozę


Wieczór z rekinem #35 Ośmiorekin ma nowego kumpla

Trzecia część przygód niezmordowanego ośmiorekina zaczyna się w dosyć oklepany, ale skuteczny, sposób. Na łodzi naszego nowego głównego bohatera, kapitana-alkoholika (ale za to o złotym sercu), odbywa się pogrzeb. Zalana łzami wdowa, chce by trumnę ze zwłokami jej ukochanego wrzucono do morza. Nie mający najwyraźniej za grosz taktu ośmiorekin, brutalnie przerywa wzruszającą ceremonię i jednym, szybkim ciosem sprawia, że małżeństwo znów, i tym razem naprawdę na wieki, pozostanie razem. Ale kto by w to uwierzył? Co z tego, że na świecie już dwukrotnie szalał niebezpieczny ośmiorekin, o czym trąbiły stacje telewizyjne? Ray Brady (Casper Van Dien), czyli nasz nieszczęsny kapitan, zostaje uznany za pijaka-oszołoma bredzącego o morskim potworze i trafia do aresztu. I może nawet zniósłby to z godnością, gdyby nie fakt, że na posterunku na który trafił pracuje Nita Morales (Akari Endo), policjantka, w której jest beznadziejnie zakochany, a która ma go za ochlaptusa i totalnego przegrywa. Jakby tego pecha było za mało, kapłan Voodoo wpłaca za niego kaucję i składa mu propozycję nie do odrzucenia: albo przyniesie mu serce ośmiorekina albo…tutaj domyślcie się sami.

Jaki ośmiorekin jest każdy widzi, w tej materii od pierwszej części (Ośmiorekin, 2010) nic się nie zmieniło. W drugiej (Ośmiorekin kontra pterobarakuda, 2014) co prawda próbowano go jakoś „uczłowieczyć” (żył sobie jak pączek w maśle w oceanarium, a jego opiekunka i trenerka próbowała oduczyć go zabijania ludzi), ale w trzeciej producenci całkowicie odeszli od tego pomysłu i znów sprowadzili go do roli krwiożerczej kreatury. Krąży więc taki znudzony po mieście i zjada randomowych ludzi. Poza tym nikt nawet nie pokusił się o wyjaśnienie skąd się wziął albo co porabiał od śmierci PTEROBARAKUDY. Odniosłam wręcz wrażenie, że został zepchnięty na drugi plan. Większość uwagi poświecono bowiem jego „kumplowi do bitki”, czyli WILKOORCE!!!!

Pewnie już przy samej nazwie złapaliście się za głowę, no bo jako to? Skrzyżowanie wilka i orki? Muszę was jednak zmartwić: to nie zestaw zwierząt, z których stworzono hybrydę jest tutaj najdziwniejszy. Najbardziej zaskakujący jest sposób w jaki ta kreatura powstała. Tym razem żaden szalony naukowiec nie próbował wyhodować hybrydy, która stanowiłaby superbroń dla wojska. Wilkorka to efekt eksperymentu innego typu (ala Mucha). Mamy sobie bowiem bejsbolistę Felixa (Mario Arturo Hernandez), któremu marzy się powrót do formy, mega sława i laski. Dlatego udaje się pomoc do biolożki, dr Elsy Reinhardt, której fałszywy, shiperoblizowany akcent zdradza niemieckie korzenie. Zrezygnowany i sfrustrowany kolejnymi niepowodzeniami, w końcu poddaje się jej eksperymentalnej „kuracji”, a ta zamiast uczynić go maczomenem, zamienia go w wilkorkę ze śmieszną fryzurką. Co ciekawe, stwór nawet się słucha swojej stwórczyni, a ona w swej nieograniczonej dobroci pozwala mu zeżreć swoją pomagierkę porno-pielęgniarkę (w tej roli Jennifer Wenger), daje mu smakołyki i co jakiś czas wypuszcza na spacer, żeby się wybiegał po mieście. Tak, dobrze rozumieliście, ogromna orka z łapami i psim pyskiem, biega luzem po mieście, w ramach rozrywki zabijając kogo popadnie, a po wszystkim wraca potulnie do domciu. No chyba, że spotka ośmiorekina, wtedy „spacer” się wydłuża, bo muszą sobie chwilę poudowadniać, który z nich jest tu rządzi.

Tak więc ośmiorekin i wilkorka niezależnie od siebie demolują miasto i zjadają pechowych przechodniów. Tymczasem Ray próbuje złapać wielką rybę, żeby wyrwać jej serce. Dzielnie pomaga mu policjantka, która zaczyna nawet dostrzegać, że nie jest z niego wcale aż taka fajtłapa. Koniec końców trzeba wszystko sfinalizować standardowym, spektakularnym wybuchnięciem.

Wiadomo, że im bardziej odjechany pomysł tym lepiej, więc jestem w stanie przełknąć obecność voodoo i sposób w jaki powstała wilkorka (whalewolf). Całkiem umiejętnie już udaję, że nie widzę, jak potwory zmieniają rozmiary, zależnie od potrzeb sceny i, że w stosunku do jednych bohaterów (ci mają chyba na czole napisane ZJEDZ MNIE) używają siły, a w stosunku do innych wcale. Nie przeszkadzają mi także: brak fabuły, skróty myślowe, tragiczne efekty specjalne, kretyńskie dialogi ani denne zgodny (kolejne ofiary przypominają wybuchające worki z krwią). Doceniam nawet zamierzone żarty, jak np. rekin pląsający żwawo po centrum handlowym, boksowanie macką Raya albo terroryzowanie członków programu Kawaler do wzięcia. Mam jednak pewne „ale”. Wydaje mi się, że sam motyw z polowaniem na serce ośmiorekina jest materiałem na film, podobnie jak walka między hybrydami jest sama w sobie osobnym materiałem na film. Wprowadzanie do produkcji – mniej niż – niskobudżetowej dwóch rozbudowanych wątków wywołało chaos i jej zaszkodziło. Na tle innych badziewnych filmów, ten wypada więc naprawdę blado. Losy kreatur się rozlazły i jakoś najmniej dostajemy tutaj tego, co obiecuje nam tytuł, czyli starć gigantów. Poza tym, po tym wszystkim, co nam pokazały i co zrobiły, dało się je załatwić w tak banalny sposób? Serio? Nie chce mi się wierzyć, że umysł, który wymyślił wilkorkę i perypetie ośmiorekina nagle się zaciął i przestał produkować fantastyczne w swej głupocie wizje. To lenistwo czy może skończyły się wspomagacze?

Mam nadzieję, że chociaż od premiery Ośmiorekina kontra wilkorka minęło już 5 lat, ktoś w końcu pociągnie temat dalej, uratuje honor ośmiorekiniej serii i nie dopuści więcej do tego, by we własnym filmie REKIN MUTANT miał epizodyczną rolę. Jest nadzieja, bo jedna z kapłanek voodoo zdobyła przecież mackę! Może powstanie więc OŚMIOREKIN ZOMBIE? Tego jeszcze nie było!!!

Złota ze mnie kobieta, więc nie będę się dzisiaj znęcała nad aktorami i wspomnę tylko o grze dwójki z nich. Najlepiej wypada wcielający się w Raya Casper, on wręcz wygrywa w tym filmie wszystko. Na przeciwnym biegunie jest Mario Arturo Hernandez, który gra (chociaż to zdecydowanie zbyt wielkie słowo, on po prostu robi z siebie głupa i to nieumiejętnie) wręcz tragicznie. Całe szczęście, że szybko zamienia się w potwora, bo nie wiem czy zniosłabym dłużej na ekranie jego teatralne miny. Warto również zauważyć, że zarówno Hernandez i Akari Endo pojawili się również w poprzedniej części. Zaczyna się więc tworzyć taka sharktopusowa rodzina z ograniczonym budżetem.

Podsumowując: ten film jest jak głupi żart. Zależnie od tego jaki masz nastrój albo cię rozbawi, albo zirytuje.

P.S. Widzieliście tego pluszaka w kształcie ośmiorekina? Nich mi ktoś takiego uszyje – ozłocę.

To film dla każdego kto:
– jest fanem ośmiorekiniej serii lub jej nie znosi i chce mieć więcej argumentów by wykrzyczeć światu jaki to gniot;
– chce się dowiedzieć jak wygląda skrzyżowanie bejsbolisty, orki i wilka;
– uważa, że niemieccy naukowcy to ZŁO;
– lubi VOODOO;
– lubi nietypowe love story;
– trawi durne żarty;
– uważa, że można przeżyć każdy badziew w których chociaż na chwilkę pojawia się porno pielęgniarka.

Tak dla przypomnienia:

  1. Ośmiorekin 2010
  2. Ośmiorekin kontra pterabarakuda 2014
  3. Ośmiorekin kontra wilkorka 2015

Zobacz również:

COPYRIGHT © 2024 ALICYA.PL

STRONY INTERNETOWE I REKLAMA:Distort Studioswww.distortstudios.com