Alicya w Krainie Słów


Drogę gubią ci, którzy obracają się za siebie


Koniec nie nadejdzie


HIT lub KIT, czyli film tygodnia


Polecamy


Czytam, bo lubię grozę


Wieczór z rekinem #27 Rekin elektryczny

Elektryczny rekin to nie samopompujący się materac w kształcie rekina, dzięki któremu zaoszczędzicie płuca i spędzicie miło ciepły dzień nad wodą. Elektryczny rekin to ryczący jak lew, płetwiasty morderca, który nie spocznie dopóki nie oczyści wody z ludzkich istot, których mięso najwyraźniej wyjątkowo mu zasmakowało. W tym celu wykorzystuje nowo nabytą umiejętność, jaką jest rażenie prądem. Trzeba przyznać, że skuteczności mógłby pozazdrościć mu niejeden węgorz…

A jak to się stało, że rekin zaczął eksperymentować z prądem? Nie jest to wynik igraszek ewolucji, ani efekt skażenia wody. Winna temu wynaturzeniu jest pospolita ludzka chciwość. Regularnie oskubywani z pieniędzy mieszkańcy osiedla przyczep, postanawiają zagrać na nosie systemowi i próbują nielegalnie podłączyć się do turbiny wiatrowej. Pech chce, że dokładnie w tym samym czasie dwóch oprychów na zlecenie lokalnego biznesmena, wysadza w powietrze skarpę, by zatopić osiedle. Wybuch nie tylko pomaga pozbyć się problemu w postaci niechcianych lokatorów, ale również poszerza wpływy najwyraźniej zabłąkanego drapieżnika. Ten po bliskim spotkaniu z nielegalnie podłączonym kablem nie wyzionął ducha, ale zamiast tego zdobył nową mega moc. Dramatyzm irracjonalnej sytuacji w jakiej się znalazł podkreśla szalejąca wokoło burza.

Garstka mieszkańców która przeżyła potop, szybciutko stała się wrzeszczącym bufetem dla rekina. Ocaleni oczywiście próbują ratować się przed pożarciem na różne sposoby, np. „na kowboja” czyli szarżując konno na rybę z rewolwerem w dłoni (groteskowa, ale niestety mało skuteczna metoda) lub na „szefa kuchni” czyli próbując przekupić rekina darmowym stekiem, co oczywiście nie ma najmniejszego sensu, skoro ten może zjeść wszystko w zasięgu swojej paszczy. Na szczęście da się go jednak oszukać. Ku zaskoczeniu widza okaże się bowiem, że najskuteczniejszy w walce z drapieżnikiem jest gumowy ponton. Dzięki niemu główny bohater bezpiecznie dociera do ukochanej, bo rekin zdaje się takiego środka transportu w ogóle nie zauważać, jakby był niewidzialny.

Jak to zazwyczaj w tego typu produkcjach bywa sceny, które z założenia miały być śmieszne oczywiście takie nie są i ogląda się je z zażenowaniem. Do tego dochodzi ryczący niczym lew rekin, który potrafi fikać w powietrzu koziołki, koń który rży po tym, gdy nie ma już głowy i niezwykle bezsensowna akcja z tablicą rejestracyjną. Także aktorstwo jest bolesne i na niewiele zdaje się niestety tłumaczenie, że właśnie takiego wymagały role. Nikt nie zapada nam tu w pamięć, a sympatię budzi jedynie dryfujący na budzie psiak. Za dobrze nie wygląda również to, że bohaterowie bardziej boją się właściciela gruntu i jego oprychów niż naelektryzowanego drapieżnika. To on powinien tutaj być prawdziwą gwiazdą, ale niestety został zepchnięty na drugi plan. Na szczęście w ostatecznym starciu, w którym przyjdzie zmierzyć mu się z biznesmenem pokaże, kto tutaj naprawdę zasługuje na miano rekina.

To, co nieco ratuje ten film to jego tempo. Sceny z poszczególnymi grupkami walczących o przetrwanie bohaterów są dobrze wyważone. I chociaż Porażenie rekina (Park Shark, Shock Shark) w reżyserii Griffa Fursta nie nudzi tak jak Imperium rekinów, to wiele brakuje mu do Atomowego rekina, który w tym towarzystwie zakrawa na arcydzieło.

To film dla każdego kto:

chce poznać ewentualne skutki prowadzeni kabli „na lewo”;
– chce zobaczyć konną szarżę na rekina;
– lubi psy (i rekiny);
– jest ciekaw co się stanie, gdy rekin zabawi się w węgorza elektrycznego;
– nie wie jeszcze, ile może znieść gumowy ponton;
ma ochotę na ochłodę podczas panujących upałów.

Zobacz również:

COPYRIGHT © 2024 ALICYA.PL

STRONY INTERNETOWE I REKLAMA:Distort Studioswww.distortstudios.com