Alicya w Krainie Słów


Drogę gubią ci, którzy obracają się za siebie


Koniec nie nadejdzie


HIT lub KIT, czyli film tygodnia


Polecamy


Czytam, bo lubię grozę


Wieczór z rekinem #87 Pożrę wasze ciała i zniszczę wasze dusze!

Zakonnica satanistka, ketchupowe ugryzienia, łowcy duchów i opętany rekin spadający z nieba… Czyż to mogło się nie udać? Przed Państwem jedyne, niepowtarzalne i na swój pokraczny sposób wyjątkowe: Szczęki szatana (Shark Exorcist, 2015).

Z coraz większym niedowierzaniem, odkrywam że robi się tłoczno w okolicach podium. Będę miała ogromny problem z określeniem, która z rekinich produkcji zasługuje na miano tej NAJGORSZEJ. Dziś do ścisłej czołówki dołączył bowiem kolejny mocny zawodnik. Film tak żenująco parszywy, rozpaczliwie nieśmieszny, koszmarnie wybrakowany i niedorzeczny, że oglądanie go wprawia widza w totalną konsternację i każe mu zwątpić we własną inteligencję.

Pamiętajcie scenę z filmu Uciekaj, w której to zahipnotyzowany bohater jest zmuszony do oglądania TV? Wyglądałam podczas seansu tak samo i też płakałam z bezsilności, tyle, że mnie nikt do patrzenia nie zmuszał. Sama to sobie zrobiłam.

Kto to wymyślił?

Nie wiem, kto przy zdrowych zmysłach chciałby się przyznać do tego, że napisał taki scenariusz. Tutaj praktycznie nie ma fabuły, sensu, związków przyczynowo-skutkowych, celu, puenty. No nic, zero, null. Mimo to, postaram się przybliżyć wam o czym to filmidło jest. I wierzcie mi łatwo nie będzie.

Na początku podziwiamy jak zakonnica satanistka, w biały dzień, tuż przy całkiem ruchliwej ulicy (bardziej niż w przeoczenie samochodów uwierzę w to, że nikomu nie chciało się sprawdzać tła) zażyna przypadkową dziewczynę i składa jej ciało w ofierze szatanowi. Ten, jak mniemam, materializuje się pod postacią przyrumienionego rekina CGI i warcząc po szatańsku kłapie na nas groźnie paszczą. Następnie poznajemy trzy irytujące dziewczyny, które postanowiły się trochę poopalać nad wodą i, jak się pewnie domyślacie, demoniczny drapieżnik pokrzyżuje im plany. Jedna z bohaterek zostaje ugryziona (tzn. ktoś jej wycisnął trochę ketchupu na nogę i dostała od tego spazmów) i trafia do szpitala (tak naprawdę nikogo nie było stać na kręcenie scen w takim miejscu. Reżyser Donald Farmer ofiarnie przemycił więc telefon i na nielegalu przespacerował się szpitalnymi korytarzami. Tak zdobyty materiał wklejono do filmu).

Po tym, gdy nasza odratowana blondi zostaje cudownie uleczona, zaczyna zachowywać się nieco dziwnie. Obwąchuje inne dziewczyny w wodzie, łapie stopa nawet, gdy nic nie nadjeżdża, nurkując zamienia się w rekina (tak się domyślam), a na pytanie co lubi robić, odpowiada, że „być MOKRA”. Pech chce, że jedną z jej ofiar jest brat księdza. Duchowny dochodzi do wniosku, że skoro policja nie wie, kto jest winny śmierci jego brata, to on znajdzie odpowiedz w Google. Grzebiąc w sieci odkrywa prawdę o szatańskim rekinie i postanawia wykonać na ugryzionej dziewczynie egzorcyzmy (skąd on o wie o jej istnieniu?). Jak się pewnie domyślacie średnio mu to wychodzi, bo zna się na tym tyle, ile wyczytał w Internecie. Nie zmienia to faktu, że odprawiany przez niego rytuał to najlepsza i najzabawniejsza scena w całym filmie. Jeśli już więc zdecydujecie się kiedykolwiek te „dzieło” obejrzeć, to tylko dla fragmentu, w którym klecha próbuje pocałunkiem wypędzić zło, a szyki psuje mu atakujący z nieba rekin. Właściwie to byłoby idealne zakończenie filmu, ale…

Reżyser postanowił się jeszcze nad nami trochę poznęcać. Pokazuje nam więc kolejną, przypadkową dziewczynę na plaży, podglądaną przez nieznanego nam wcześniej faceta. Przez długie minuty patrzymy więc, jak oblech nad nią stoi (Ona nie jest martwa! Chyba nawet nie śpi, tylko się odpręża opalając, ale i tak niczego nie słyszy…) i robi zdjęcia. Po sesji, nadal nad nią stojąc, ogląda dokładnie każdą wykonaną fotkę, tak żebyśmy też wszystko widzieli, a potem odchodzi i to by było na tyle. Co ta scena wnosi do filmu? Mój mały rozumek nie ogarnął. Dziewczyna, gdy w końcu otwiera oczy i postanawia trochę się przejść, spotyka znaną nam już piekielną zakonnicę i wydaje z siebie najgorszy wrzask jaki w życiu słyszałam. Zakonnica robi to co lubi najbardziej, ale… nagle pojawia się zabita przez nią na początku dziewczyna i sprawy się komplikują. Nie pytajcie, ja też nie zrozumiałam.

Wskakujące na ekran napisy przyjmujemy z ulgą, ale to niestety nie koniec naszego cierpienia. Po nich pokażą nam jeszcze dziewczynę ocierającą się o rekiny w sklepie z zabawkami. A po tym zakończeniu po zakończeniu będzie jeszcze jedno zakończenie:  z rudą łowczynią duchów. Nie ogarnęłam po co.

Rany, jak to się wlecze

Podczas oglądania ma się wrażenie, że Szatańskie szczęki trwają wieczność (jak męki piekielne). Winne temu są bezsensowne, nie wnoszące NIC do całości i nie mające ze sobą związku, epizody. Jest ich po prostu zbyt dużo. Mamy więc akcję z placem zabaw i dziewczyną bawiącą się gumowymi rekinami, która zabiera opętaną blondi na basen (chyba długo idą bo dochodzą tam nocą). Mamy też gościa, który biegnie ładnych parę minut tylko po to, by znaleźć zwłoki i wygłosić na ich temat obleśny komentarz. Nie wiedzieć czemu serwuje się nam również przydługawe wywoływanie duchów na cmentarzu, wijącą się w spazmach zombiaczkę (?) i dziewczynę nagrywającą program o tym, jak próbuje się skontaktować z duchami w wodzie (oraz jej konkurencję). Trudno oprzeć się wrażeniu, że zamiast na sensownej treści skupiono się tutaj raczej na zbliżeniach ciał kobiet w bikini i tych wijących się na trawie. Nie łudźcie się jednak, nie ciszy to oka. Kamerzysta nie ma w ogóle wyczucia odległości, a „aktorki” talentu, więc to co przyjdzie wam oglądać, jeśli zaryzykujecie, jest bardziej koślawe niż podniecające.

Film jest jedną wielką niedoróbką. Zawodzi na każdym poziomie. Efekty jak na 2015 rok to obraz nędzy i rozpaczy, rekina jest tyle co kot napłakał i został wykonany koszmarnie, pory dnia zmieniają się jak w kalejdoskopie, nikt nie zadbał o dźwięk – cały czas słychać, jak kamerzysta sapie! – na dokładkę obraz się telepie, tak, że bolą oczy. O aktorstwie lepiej nie mówić, niektórym paniom się chyba wydawało, że grają w soft porno, ale niestety ich „seksowne” pozy, wyzywający wzrok wbity w kamerę i stękanie nie wyglądają zbyt dobrze. Gdybym była świadkiem czegoś takiego, pewnie wzywałabym pogotowie… Poza tym drętwe dialogi i wszelkie interakcje zachodzące między bohaterami to istna tragedia. Ilekroć, ktokolwiek otwierał usta, odczuwałam dyskomfort. Wiecie, aż mnie skręcało jakby obok mnie, złośliwie przyciskano kredę do tablicy albo drapano widelcem o talerz.

Gdzie sens, gdzie logika?

Może był w tym jakiś zamysł. Może miał być nieuchwytny artyzm. Wyszedł zakalec.

To jedna z tych szajsowatych produkcji, podczas oglądania których, zastanawiamy się w jaką stronę podąża współczesna kinematografia, gdy swoje „dzieło” może pokazać światu dosłownie każdy. Niezależnie od tego czy ma talent, umiejętności albo chociaż pomysł godny tego by podzielić się nim z innymi.

Jeśli nie jesteście koneserami tego typu produkcji omijajcie ją szerokim łukiem.

Film dla każdego kto:

– jest koneserem naprawdę złych filmów;
– jest już gotów poznać przedsmak piekła;
– chce zobaczyć, jak się zrywa z dziewczyną dając jej z plaskacza w czoło;
– chce dowiedzieć się o czym myśli facet znajdujący atrakcyjne zwłoki;
– gardzi fabułą;
– chce wiedzieć, jak głęboko rani morderczy ketchup;
– nie przeszkadzają mu wszelkie dźwięki otoczenia i sapiący kamerzysta;
– ma ambicję odkryć co reżyser miał na myśli;
– chce obejrzeć film będący kwint esencją słowa „paździerz”

Zobacz również:

COPYRIGHT © 2024 ALICYA.PL

STRONY INTERNETOWE I REKLAMA:Distort Studioswww.distortstudios.com