Alicya w Krainie Słów


Drogę gubią ci, którzy obracają się za siebie


Koniec nie nadejdzie


HIT lub KIT, czyli film tygodnia


Polecamy


Czytam, bo lubię grozę


Wieczór z rekinem #39 Łatwiej umrzeć od ukąszenia pszczoły, niż od ugryzienia rekina

Na film Ocean strachu, o którym na pewno kiedyś napiszę, spadła fala krytyki, ponieważ wydarzenia w nim przedstawione, chociaż inspirowane historią Toma i Eileen Lonerganów, były mało wiarygodne. Często padał argument: „przecież rekiny się tak nie zachowują!”. Parę lat później, w 2010 roku, reżyser Andrew Traucki, postanowił nakręcić bardzo podobny film, pt. Rafa. I pewnie nie byłoby w tym niczego niezwykłego – ot, taki odgrzewany kotlet – gdyby nie to, że jego scenariusz został napisany na podstawie historii, która wydarzyła się naprawdę. Tym razem opowiedzianej przez naocznego świadka…

***

Na początku filmu, jeden z bohaterów, wygłasza – zdecydowanie w złą godzinę – takową mądrość: Łatwiej umrzeć od ukąszenia pszczoły, niż od ataku rekina. I trudno mu się dziwić, chciał zaimponować ładnej dziewczynie i nie mógł przecież przewidzieć, że łódź, którą wraz z przyjaciółmi popłynie ona w tygodniowy rejs, zderzy się z rafą koralową i wywróci do góry dnem. A już w ogóle nie mógł przypuszczać, że stanie się to w okolicy, którą upodobał sobie także dorodny żarłacz biały.

Gdy dochodzi do tragedii nasi pechowcy (Kate, Suzie, Matt, Luke i Warren) mają do wyboru: dryfując nie wiadomo dokąd, czekać aż łódź całkowicie zatonie lub płynąć wpław ku najbliżej wyspie (tak dla jasności – nie widać jej). Czworo z pięciorga bohaterów zdecyduje się na drugie rozwiązanie, bo lepiej zginąć walcząc, niż biernie czekać na śmierć. Porzucają więc przerażonego tym, co mieszka w głębinach kolegę i rozpoczynają rozpaczliwą walkę o życie. Wycieńczeni, głodni i odwodnieni stają się niestety łatwym celem wytrawnego łowcy. Za każdym razem, gdy rekin ma ochotę, podpływa i atakuje kolejną ofiarę. Reszta może tylko bezradnie patrzeć i zastanawiać się które z nich będzie następne.

I to właściwie wszystko. Przez większość filmu obserwujemy nierówną walkę toczącą się na tle niewzruszonego, bezkresnego oceanu. I wiecie co? To w zupełności wystarczy, nie trzeba niczego więcej: ani sztucznie pompowanego napięcia, ani podkręcania dramaturgii, ani komplikowania relacji w grupie. Wystarczy, że rekompensując dotychczasowy bark akcji, nad taflą wody pojawi się płetwa, a  ciśnienie samo podskakuje (godne podziwu jest również stworzenie klaustrofobicznego obrazu na otwartej przestrzeni). Nie mamy bowiem wątpliwości, co się za chwilę stanie i jesteśmy świadomi tego jak bezbronni są oglądani przez nas ludzie. To, co przeżywają, to niewyobrażalna tortura. Bo ile warte są ich wszystkie ambicje, cele, nadzieje, marzenia, plany, fitnessy, diety i miłostki? Zostają sprowadzone do bycia kawałkiem mięsa. Połkniętego, strawionego i wydalonego.

Rafa bazuje więc na prostych emocjach, dzięki czemu trafia w sedno, ponieważ uczy nas respektu i pokazuje, że tam gdzie kończy się cywilizacja, jesteśmy niczym wobec sił natury. Zwłaszcza, że rekin, którego podziwiamy na ekranie nie jest wcale złośliwą, morderczą bestią. To przeciętny przedstawiciel swojego gatunku, który po prostu korzysta z okazji: trafił mu się łatwy łup i na dokładkę świeży. Czego chcieć więcej? Dlaczego miałby odpuścić?

Nie zobaczymy tutaj powalającej gry aktorskiej. Nie jest to także film dynamiczny, głęboki ani krwawy. Zamiast tego Rafa, to produkcja bardzo celna w swojej prostocie. Zwłaszcza jako metafora skrajnego osamotnienia, beznadziei i słabości w świecie, w którym karmimy się frazesami typu „nie ma sytuacji bez wyjścia”, i w którym, otoczeni kruchym komfortem, już dawno zapomnieliśmy, jak to jest walczyć o przetrwanie. A jeśli wyobrazimy sobie, że oglądana przez nas sytuacja miała miejsce naprawdę, to staje się ona na wskroś przerażająca.

Musicie bowiem wiedzieć, że chociaż reżyser zmienił liczbę bohaterów i okoliczności tragedii, to ogólny zarys fabuły jest wierny faktom.

***

25 lipca 1983 roku wywrócił się trawler do połowu krewetek. Członkowie załogi – Ray Boundy, Dennis Murphy i Linda Horton – przeżyli katastrofę i postanowili przepłynąć na deskach do pobliskiej rafy. Pierwszy zginął Dennis, któremu żarłacz tygrysi odgryzł nogę. Mężczyzna krwawiąc, odpłynął, jak najdalej potrafił od przyjaciół, by odciągnąć od nich rekina i dać im więcej czasu. Kilka godzin później drapieżnik zaatakował ponownie. Złapał Lindę i kilka razy nią szarpnął. Przez cały czas Ray trzymał ją za rękę. Sam został uratowany po 36 godzinach.

Rafa, to produkcja dla każdego kto:

– nie szuka sensacyjnego, pełnego akcji kina;
– lubi inspirowane prawdziwymi wydarzeniami historie;
– potrzebuje wyciszenia „na smutno”;
– zastanawia się czasami: co ja bym zrobił będąc na ich miejscu? No właśnie: co?
– jest fanem, realistycznych, kręconych z nieco reporterskim zacięciem „prawdziwych” filmów.

Zobacz również:

COPYRIGHT © 2024 ALICYA.PL

STRONY INTERNETOWE I REKLAMA:Distort Studioswww.distortstudios.com