Aniołki Kota Cagliostro
Pamiętacie wakacyjne wojaże z rodzicami? Z moimi było wszystko fajnie, dopóki nie zachciało im się zwiedzać. Nudaaaaa… Wolałam moczyć stopy w źródełku, obserwując co ciekawego dzieje na dnie, zbierać ślimaki, spacerować po łące i słuchać szumu drzew. Dzieci wolą odkrywcze spędzanie czasu, zamiast chodzenia „od do”, by dowiedzieć się, że tysiące lat temu ktoś wybudował TO i w TYM miejscu działo się TAMTO i OWO… Na takie zainteresowania czas przyjdzie później, do pewnego momentu chce się odkrywać świat po swojemu. Ale, jak mus, to mus czasem mimo wszystko zwiedzać trzeba. Na nudę jest jednak lekarstwo – można zamienić zwiedzanie w niezwykłą przygodę.
Podobnie jest z jedenastoletnią (no prawie dwunastoletnią) Martą, która uwielbia koty. Perspektywa zwiedzania kolejnych rzymskich zabytków ją przytłacza. Zdecydowanie wolni „odkrywać” włoskie koty. Na jej szczęście tak się składa, że wypatrzył ją w tłumie turystów pewien szczególny, rudy dachowiec – Cagliostro. Porozumiewając się z dziewczynką na migi zaprowadził ją w mniej uczęszczane przez turystów miejsce i przedstawił jej – mówiąc ludzkim głosem! – czekające tam na nich dziewczynki. W grupie tej znalazła się: Rosjanka Olga, Włoszka Rita, Czeszka Helenka, Angielka Mary i Francuzka Patricia. Mimo, że dziewczynki pochodzą z różnych zakątków świata doskonale się rozumieją, co potwierdza nasze podejrzenia, że kot włada jakimiś wyjątkowymi mocami. Okazuje się Cagliostro nie wybrał ich przypadkowo, dziewczynki łączy pewna szczególna cecha: każda z nich odkryła i zanotowała w swoim pamiętniku, że ktoś ukradł pomnik jej bajkowego bohatera. Kot Cagliostro zebrał dziewczynki, by wspólnie z nimi odkryć kto stoi za tymi kradzieżami. Czy im się uda? Kto okaże się tym strasznym złoczyńcom? Kim jest tajemniczy Bambol? Jeśli chcecie się dowiedzieć – zapraszam do lektury.
Uśmiech Bambola rozpoczyna cykl Aniołki Kota Cagliostro, przeznaczony dla czytelnika 7-10 letniego. W przeciwieństwie do aniołków z serialu Aniołki Charliego, który elektryzował publikę w latach 70, nasze małe bohaterki poznają „twarz” swojego szefa. Cagliostro nie jest tak nieuchwytny i enigmatyczny jak jego pierwowzór Charlie. Jest także bardziej mentorem i przewodnikiem, niż wymagającym szefem – a czytelnika rozbraja nicponiowatym spojrzeniem znad okularów przeciwsłonecznych. Tak czy siak, seria przygód z jego udziałem będzie miała zabarwienie detektywistyczne.
Warto wspomnieć, że prawdziwy Cagliostro był żyjącym w osiemnastym wieku włoskim awanturnikiem, okultystą i alchemikiem. Ten samozwańczy hrabia, bywalec wielu salonów ówczesnej Europy, był założycielem Zakonu Masonerii Egipskiej i uczestnikiem słynnej „afery naszyjnikowej” na dworze króla Francji – Ludwika XVI. Może kot jest więc wcieleniem maga? Jeśli tak, to niezwykle ciekawie zapowiadają się następne części przygód z jego udziałem.
Podczas poszukiwań, bohaterki mimowolnie zwiedzają Wieczne Miasto (nie dało się tego na wakacjach uniknąć). Przygody dziewczynek mogą więc stanowić punkt wyjścia do rozmowy z rodzicami lub nauczycielami o Rzymie i jego zabytkach. Zapewne bardzo pomocna w tej materii okaże się zawarta w książce mapa miasta. Warto również porozmawiać z młodymi czytelnikami o tym, kim są uprowadzeni bohaterowie (a raczej ich podobizny): Gawrosz, Dziadek Mróz, Krecik, Pinokio, Szczęśliwy Książę i Koziołek Matołek. Dzięki temu dziecko uświadomi sobie, że świat jest złożonym miejscem i istnieje wiele różnych kultur, o czym do tej pory nie miało pojęcia.
Książka oferuje ciekawe spojrzenie na świat dziecięcych bohaterów. Niesie z sobą również pewien morał: każdy ma uczucia. Nie ważne więc, kto dokonał zbrodni, tylko dlaczego to zrobił i co równie istotne, trzeba znaleźć odpowiedź na pytanie: jak można mu pomóc. Sceneria przygody zachęca do poznawania otaczającego nas świata i innych kultur. Stanowi więc ciekawy wstęp do nauki geografii i historii. Bardzo spodobały mi się czarno-białe ilustracje i zabawa cieniem na rysunkach, którym czasem może wyrazić więcej niż najżywszymi kolorami tęczy.
Długich dni i zaczytanych nocy.
Podążajcie za atramentowym królikiem.