Alicya w Krainie Słów


Drogę gubią ci, którzy obracają się za siebie


Koniec nie nadejdzie


HIT lub KIT, czyli film tygodnia


Polecamy


Czytam, bo lubię grozę


Czego szukasz w ciemności? Norweski horror w natarciu

Ciągnie wilka ciągnie, więc i tym razem będzie film z lasem w roli głównej. Z Japonii jednak (The Forest, Las samobójców) przeniesiemy się do Norwegii. Pierwsze co rzuci nam się w oczy to surowe plenery i „niewyciaciani” aktorzy. Nie uświadczymy tutaj wypacykowanych trzydziestolatków, którzy wskoczyli na plan prosto z gabinetu chirurga plastycznego/siłowni/fryzjera/solarium. Niestety, coraz rzadziej oglądając filmy (zwłaszcza te hollywoodzkie) możemy zobaczyć, jak naprawdę wyglądają ludzie. Dlatego taka mała podróż w czasie (2003 rok) i przestrzeni wyjdzie nam na dobre. Kolejny element, który sprawi, że od samego początku udzieli nam się ciężki i ponury klimat Mrocznego lasu, jest oprawa dźwiękowa. Tronda Bjerknes dosłownie z kilku tonów skomponował minimalistyczną, nienachlaną „melodię”, która z rzadka przerywa panującą wokoło ciszę. Reżyser Pal Oie, najwyraźniej skłania się nie tylko ku minimalizmowi, ale również ceni naturalizm. Poza oszczędnym tonem słyszymy bowiem głównie  to samo, co słyszą bohaterowie: szum rzeki, chrzęst łamanej gałązki, zaniepokojony oddech… Srogi las, przygnębiający klimat, chłodna kolorystyka, niepokojący, oszczędny dźwięk i wiarygodni aktorzy: to wszystko złożyło się na naprawdę solidny obraz. Szkoda, że nie zapewniono mu dostatecznej dystrybucji i niewiele osób o tym filmie słyszało. W przeciwieństwie do wielu prezentowanych w kinach szmir, ten norweski horror naprawdę zasługuje na uwagę.

Producent Real TV, Gunnar (Bjorn Floberg), chce stworzyć nowy show o grupie ludzi, którzy muszą przeżyć z dala od cywilizacji. Potrzebna jest mu do tego zgrana, solidna ekipa współpracowników. Wywozi więc potencjalnych podwładnych do domku w lesie, zabiera im telefony, papierosy i poddaje różnym próbom oraz wymyślnym karom. Wyznaje zasadę, że dopiero głód, chłód i niewygody powodują, że ludzie ukazują swoje prawdziwe oblicza. Dlatego to właśnie tutaj, w samym sercu niczego będą mogli się naprawdę poznać i zsolidaryzować. Podczas jednej z wypraw na polowanie, nad stawem męska część ekipy – Lasse i Per – znajduje opuszczony namiot, a w wodzie ciało kobiety. Gdy Gunnar stwierdza, że kilka dni i tak nie sprawi topielicy różnicy i nie przerywa swojej survivalowej gry, zaczynamy rozumieć co zgubi bohaterów. Zresztą nie tylko ich, w pewnym momencie sami mamy problem z oceną sytuacji. Nie wiemy czy wszystko to czego jesteśmy świadkami nie jest elementem testu, sprawdzianem na odwagę czy lojalność. Nie wiemy czy udzielająca nam się paranoja nie jest tylko wytworem wyobraźni, pobudzanej przez obce otoczenie. Zaczynamy wątpić, że grupę filmowców naprawdę ktoś obserwuje. Przecież gdyby w lesie czaił się jakiś morderca, wykorzystywał by nadarzające mu się okazje i niefrasobliwe zachowania turystów. Dziwne więc, że ogranicza się tylko do rzucania w nich szyszkami… Zresztą, może zagrożenia wcale nie stanowi człowiek? Nasi bohaterowie o wiele za późno zorientują się, że naprawdę grozi im niebezpieczeństwo, nie będą jednak nadal wiedzieć z której strony ono nadchodzi. Zareagują oczywiście nieracjonalnie i histerycznie – złożą bowiem w całość poszczególne wydarzenia, których byli do tej pory uczestnikami.

Bohaterowie nie tylko z wyglądu są „zwyczajni” i „swojscy”. Twórcy nie silili się na to by przerysować ich charaktery. Sara (Sampda Sharma) nie jest typową księżniczką, Per (Marko Iversen Kanic) mięśniakiem ani Lasse (Kriftoffer Joner) głupkiem. Żadne z nich nie zostało zakleszczone w szablonowej, typowej roli, np. Per okazuje się nieśmiały, Sara wyrusza nocą do lasu szukać Lassego, a Elin (Eva Rose) nie jest taka twarda, jak nam się z początku wydawało. Mimo, że członkowie ekipy nie traktowali słów Gunnara poważnie, okazały się one prorocze: zderzenie z niekiełznaną, mroczną naturą odsłaniało przed nimi prawdę o nich samych. My jednak może się tego wszystkiego tylko domyślać. Niewiele o nich wiemy: nie poznajemy ich wcześniejszych losów, nikt nam nie wyłuszcza dokładnie kim są i dlaczego postępują tak a nie inaczej. Wiemy tylko, że bardzo chcą pracować dla Gunnara – widać o dobrze płatną pracę trudno nawet w Norwegii – resztę luk w ich życiorysach i relacjach, możemy wypełnić, czym nam się rzewnie podoba.

Na wyjaśnienie przyjdzie nam długo czekać, zresztą, jak już wspomniałam, potkniemy się po drodze o wiele luk. Oie najwyraźniej nie jest zwolennikiem podawania widzowi od początku wszystkiego na tacy. Nie wątpi w jego inteligencję, dlatego myli tropy, kluczy i pozwala sobie na wiele przemilczeń. Nawet historia miejsca – a konkretnie tajemniczego stawu – jest ledwie naszkicowana i w pewnym momencie zostaje porzucona. Gunnar ma jakieś osobiste „porachunki” z domkiem w lesie, z których też nikomu się nie tłumaczy. Swoista gra niedopowiedzeń jest mocną stroną tej produkcji, dlatego w porównaniu ze świetną przemyślaną całością zakończenie rozczarowuje. Chociaż jest proste i logiczne, to nie należy do udanych.  Miałam wrażenie,  że w ułamku sekundy złowrogą aurę i misternie budowaną grozę trafił szlag. Może po porostu zbyt wiele oczekiwałam?

Statyczna, powolna akcja Mrocznego lasu podsyca w widzu napięcie i poczucie wyalienowania. Im bardziej zostaje wygaszona i wyciszona tym większe budzi uczucie zagrożenia. Niesamowicie wyeksponowanej grozy nie mierzy się tutaj ilością trupów i hektolitrami krwi, tylko surowym pięknem, obojętnej na wrzaski przerażonych ludzi natury. Zdecydowanie pierwsze skrzypce gra tutaj ciężki, przytłaczający klimat, który sprawia, że mimo ogromu otaczającej bohaterów przestrzeni znajdują się oni tak naprawdę w dusznej, ciasnej pułapce.

Zobacz również:

COPYRIGHT © 2024 ALICYA.PL

STRONY INTERNETOWE I REKLAMA:Distort Studioswww.distortstudios.com