Afganistan to niezły interes
To jakie wrażenie zrobił na mnie reportaż Hastingsa wynikało ze świadomości tego, co przytrafiło się autorowi tuż po wydaniu Wszystkich ludzi generała. W zupełnie inny niż zazwyczaj sposób wczytywałam się w każde kolejne słowo i wracałam kilkukrotnie do wypowiadanych kwestii. Tak jakbym spodziewała się odnaleźć w nich wskazówkę, która pomogłaby odnaleźć odpowiedź na pytanie czy autor zginął w wyniku nieszczęśliwego wypadku czy może ktoś mu w tym pomógł.
WOJNA JAKO PRODUKT
McChrystal rozbudza wśród opinii publicznej głód bohatera zdolnego uratować zwycięstwo w wojnie, która jak dotąd wydaje się pozbawiona wielkich bohaterów.
Zwycięstwo może odnieść tylko prawdziwy bohater: silny, odważny i niezłomny. Taki właśnie wydawał się Stanley McChrystal, prawdziwy ideał, ucieleśnienie wyobrażeń o prawdziwym przywódcy i wojowniku. Dzięki dobremu PR-owi i umiejętnemu „poruszaniu się” w mediach – mimo ciążących na nim oskarżeń – to właśnie on został dowódcą operacji wojskowej sił międzynarodowej koalicji w Afganistanie. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie pewien dziennikarz Rolling Stone’a, który towarzyszył przez jakiś czas jego ekipie (we Francji, w Berlinie i Kabulu). Po tym co napisał w swoim artykule władze USA, chociaż zapewne tylko dla zachowania twarzy, zdymisjonowały generała. Oczywiście takie posunięcie miało na celu tylko uspokojenie opinii publicznej, napiętnowani współpracownicy McChrystala szybciutko bowiem znaleźli nowe stanowiska. Część z nich to dziś ludzie prezydenta Donalda Trumpa.
Ryzyko jest wpisane w zawód dziennikarza wojskowego, Hastings był świadomy, że pisząc swój artykuł wetknie kij w mrowisko. Jako doświadczony gracz wiedział także, że nie może pozwolić by na jego ocenę miała wpływ sympatia, którą niewątpliwie poczuł do pracowników McChrystala albo wdzięczność za dostęp do tajemnic (podczas uroczystych spotkań jak i nocnych popijaw, a także spotkań z ekskluzywnymi prostytutkami). Nie stracił z oczu celu swojego śledztwa i zachował konieczny dystans. Dzięki temu poznajemy prawdziwe oblicze elity i prowadzonych przez nich gierkach. Co najważniejsze oberwało się także chaotycznej politycznej grze, którą USA prowadzi w Afganistanie. Walka z terroryzmem to tylko zasłona dymna, która fałszuje obraz rzeczywistej sytuacji i prawdziwy cel misji.
Nie postać generała stanowi więc najciekawszy element reportażu. To, że nie szanuje prezydenta Obamy, który nie popiera misji wojskowych, raczej nikogo nie dziwi. Niewybredne żarty z rządzących? Norma. To, że ciągną się na nim różne brudy również nie wywołuje zaskoczenia. Wojsko to odizolowana społeczność, inna kultura a nawet odrębny kodeks moralny… We Wszystkich ludziach generała zdecydowanie najciekawszy jest polityczny aspekt wojny. Reportaż Hastingsa to prawdziwa skarbnica informacji na temat poczynań USA w Afganistanie, która może sprawić, że spojrzymy na nie z zupełnie innej strony. To nie jest kolejny film, w którym dobrzy Amerykanie ratują świat, tylko rzeczywistość w której Afganistan to po prostu polityczny interes Stanów Zjednoczonych. Dlatego wspierają one prezydenta Afganistanu Karzaja, chociaż wiedzą, że wybory zostały sfałszowane i ludność, o której dobro podobno walczą, uważa go za zbrodniarza. Poza tym region Helmand w którym stacjonują wojska w rzeczywistości nie ma najmniejszego znaczenia strategicznego:
Helmand reprezentuje jednak pokrętną logikę wojny: jesteśmy tam, ponieważ tam jesteśmy. A skoro już tam jesteśmy, to zostaniemy tam na dłużej.
Mimo iż dziennikarz miał lekkie pióro, jego książka nie jest dla każdego. Odnajdziemy w niej wątki biograficzne, militarne, polityczne i dziennikarskie. Przeplatankę tę wypełnia ogromna ilość faktów, która sprawia że książka jest trudna w odbiorze. Trzeba być przy niej maksymalnie skupionym lub robić notatki, żeby się nie pogubić.
Michael Hastings obnażył dolegliwości na które cierpi amerykańska administracja i dyplomacja, a także absurdy związane z działaniami USA w Afganistanie. Ci, którzy się do tej pory nad tym nie zastanawiali po lekturze prawdopodobnie zmienią zdanie na temat amerykańskich, pokojowych misji. Autor otwarcie napisał jednak, że nie opublikował wszystkiego co wiedział, część z informacji do których dotarł zabrał więc ze sobą do grobu. Możemy przypuszczać, że to właśnie jedna z nich go zabiła. Pośmiertnie uhonorowano go nagrodą Norman Mailer Prize. Netfliks wyprodukował nawet film na podstawie jego książki pt. War Machine z Bradem Pittem w roli głównej.
Długich dni i zaczytanych nocy.
Podążajcie za Atramentowym Królikiem!