Alicya w Krainie Słów


Drogę gubią ci, którzy obracają się za siebie


Koniec nie nadejdzie


HIT lub KIT, czyli film tygodnia


Polecamy


Czytam, bo lubię grozę


Zakonnica komandos i cycki, czyli Halloween w internacie

Pod tajemniczym podtytułem sequela Nocy demonów brzmiącym Zemsta Angeli (1994), kryją się: cycki, zakonnica komandos, cycki, ksiądz niedowiarek, cycki, krzyki, cycki, wrzaski, cycki, nawiedzona szminka, cycki, sikawki ze święconą wodą, cycki i bulgoczący gulasz z demonów…

Jeżeli dla kogoś brzmi to intrygująco i zechce dowiedzieć się jeszcze czegoś o produkcji, wstępnie przypomnę kim jest Angela. Najwyraźniej to ona była najważniejszą postacią pojawiającą się w pierwszej części. Umknęło mi to, chociaż sugerował to nawet plakat. Gdybym bowiem miała obstawiać, kto pojawi się w kolejnych częściach Nocy demonów, to wybrałabym raczej którąś z blondynek, a tutaj proszę taka niespodzianka: brunetka – dziwaczka, która odtańczyła dyskotekowo-gotycki (do Bauhaus) taniec opętanej kobiety, wijąc się i prężąc na parkiecie przed kominkiem. Aktorka – Amelia Kinkade – i postać w którą się wcieliła, stała się łącznikiem kolejnych części. Żeby nie było wątpliwości – jej taniec również, chociaż w sequelu już mniej spektakularny.

Jak wiemy budynek wokół którego krąży akcja Nocy demonów nosi piętno wydarzeń z przeszłości i jest zamieszkały przez nieczyste istoty. Nie wiedzą o tym przypadkowi głosiciele słowa bożego, którzy dobrowolnie przekraczają próg domostwa Angeli. Nie trudno się domyślić, że tylko w jedną stronę. Ich zderzenie z ciemną mocą, to miły wstęp zapowiadający ciekawy sequel. Jednak okazało się, że to obietnica, której twórcy nie dotrzymali. Akcja szybciutko przenosi się do internatu dla trudnej młodzieży prowadzonego przez księdza i zakonnicę. I tutaj niestety spędzamy najwięcej czasu obserwując nabuzowanych hormonami nastolatków, którzy rozmyślają głównie o tym, co by tutaj przelecieć.

Wydarzenia, które miały miejsce w Hull House sześć lat wcześniej urosły do rangi legendy miejskiej i są dobrze znane uczniom przyklasztornej szkoły. Łatwo się domyślić, gdzie zaplanują oni imprezę halloweenową, prawda? Oczywiście, że tam gdzie podobno straszy, tam gdzie nie będzie dennej muzyki i strażniczki w habicie. Owszem jest to bardzo przewidywalne, ale twórcy i tak zdołali nas zaskoczyć. Nie uwierzycie: z owianego złą sławą domu pogrzebowego prawie wszyscy wracają cali i zdrowi – ginie tylko jeden chłopak. Za sprawą pewnej szminki (Linnea Quigley i jej piersi z pierwszej części się kłaniają) piekło rozpęta się za to w internacie. Angeli najwyraźniej znudziło się samotne trwanie w opustoszałym domostwie i postawiła się trochę rozerwać. Z „grzecznego” Balu Wszystkich Świętych uprowadza nawet Melissę, która okazuje się być jej siostrą. Grupa śmiałków postanowi wrócić do samych trzewi piekła (czyli Hull Hause), by koleżankę uratować. Oczywiście się rozdzielą.

Sequel silnie nawiązuje do wydarzeń z pierwszej części. Łączy je, jak już wspomniałam, postać Angeli, taniec, szminka i dom pogrzebowy. Niestety ten ostatni zatracił swój pierwotny, złowrogi charakter: wygląda już zupełnie inaczej i nie widać wokół niego – jakże istotnego – muru. Rezygnując z prostoty pierwszej części nadmiernie rozbudowano fabułę, odkrywając przed nami kulisy działania szkoły. Takie żonglowanie miejscami akcji, rozcieńczyło ją i sprawiło, że stała się nudna. Powprowadzano także sporo nieciekawych postaci np. zakonnice Glorię, której wojownicza natura i nieprzystające do habitu zachowania pewnie miały być w zamierzeniu zabawne oraz zagubioną Melissę, która w sumie jest i tyle można na temat siostrzanego wątku powiedzieć. Angela również została zepchnięta na boczny tor. Nikt nie pokusił się o nadanie głębi tej postaci – z jakiegoś powodu przecież akurat ona stała się demonem i powróciła, a skoro ma się niby mścić, to na kim i za co? Zamiast tego twórcy postawili na cycki i humor, czyniąc z filmu niezbyt wyrafinowaną (czarną?) komedię. Delikatnie rzecz ujmując elementy humorystyczne do subtelnych nie należą. A część gagów jest wręcz upchnięta do filmu na siłę: piłka do koszykówki z głowy, zbrojenie się zakonnicy itd.

Odpuszczono sobie tym razem przerysowaną kreację postaci. Aktorom jednak i tak było trudno się w niektórych sytuacjach odnaleźć. Odniosłam wręcz wrażenie, że zachowują się przed kamerami zbyt zachowawczo. Powalił mnie np. stoicki spokój domorosłego demonologa, który próbuje przekonać księdza, że przed chwilę napadł go demon. Nawet mu jeden mięsień twarzy nie drgnął – zero ekspresji!

Podsumowując: Noc demonów 2 to niezbyt wyrafinowana rozrywka, łatwa jednak do spożycia – nie wymaga od widza skupienia. Sceneria nie jest już złowroga więc nie grozi nam odczuwanie jakiegokolwiek napięcia, a postacie demonów stanowią parodię samych siebie – i to całkiem zamierzoną. Twórcy nie chcieli najwyraźniej nakręcić wcale horroru, zbytnio nabijają się bowiem z konwencji. Ci którzy jedynki nie widzieli nie wychwycą kolejnych nawiązań, dlatego film polecam głównie tym, którzy oglądali pierwowzór i ten im się podobał. To oni przede wszystkim powinni zobaczyć, jak dalej potoczyła się historia Hull Hause i Angeli.

Zobacz również:

COPYRIGHT © 2024 ALICYA.PL

STRONY INTERNETOWE I REKLAMA:Distort Studioswww.distortstudios.com