Zawsze jest ktoś, kto cię obserwuje
Tytuły typu: Wierna, Przeklęta czy Zdradzona nie przyciągają mojej uwagi, Idealna również nie miałaby więc szans tego dokonać. Tak zatytułowane książki kojarzą mi się nierozerwalnie z kobiecą obyczajówką i romansem, a nie przepadam jakoś szczególnie za tymi gatunkami. Z całą pewnością więc przegapiłabym debiut Stachuli, gdyby nie przypadek (a raczej zrządzenie losu). Znak w przypadku tej powieści postawił na prowokacyjną akcję marketingową, w której zakłada się z czytelnikami, że książka im się na pewno spodoba. To wystarczyło bym zainteresowała się Idealną. Najpierw zdziwiłam się, że mam do czynienia z thrillerem psychologicznym, a następnie tym, że zarys jego fabuły wydaje mi się bardzo intrygujący. Nie bez rezerwy – bo wiadomo „ściema dźwignią handlu” – zabrałam się więc za lekturę. I wiecie co? Moje obawy nie były uzasadnione. Idealna to całkiem udany debiut, a Magda Stachula mnie do siebie przekonała tworząc ciekawą intrygę, realne postacie i atmosferą tajemnicy. Jeśli tylko w przyszłości jej twórczość nie skręci zanadto (bardziej) w stronę obyczajówek, to z chęcią sięgnę po kolejną jej książkę.
A o czym jest Idealna? Po tym jak padają magiczne słowa „i żyli długo i szczęśliwie” najczęściej zapada kurtyna milczenia. Naszych bohaterów poznajemy jakiś czas po wypowiedzeniu słów tej magicznej przysięgi. W ich przypadku na dobre i na złe, w zdrowiu i w chorobie kończy się jednak wraz z nadejściem poważnych problemów. Anita musi zmierzyć się z bezpłodnością, a lecząc jedną chorobę, wpada w ramiona jeszcze gorszej – depresji. Z żywiołowej, przebojowej kobiety staje się – nazwijmy sprawy po imieniu – zrzędliwym, kapryśnym, ogarniętym obsesją, opryskliwym babsztylem. Nieszczególnie dziwi nas, że wścieka się, gdy znajduje w szafie sukienki, których nie kupiła, a w torebce szminkę w kolorze, o który nigdy by się nie podejrzewała – zaczynamy bowiem sądzić (zresztą sama bohaterka również), że popada w obłęd. Zaszczuwa samą siebie do tego stopnia, że praktycznie nie wychodzi z domu. Utrzymanie psychicznej równowagi przychodzi jej coraz większym trudem, na szczęście znajduje dla siebie odskocznię: obserwuje ludzi przez miejski monitoring. Nic dziwnego, że jej mąż Adam ucieka przed jej agresywnym towarzystwem i wymyka się z domu. Woli siedzieć sam w McDonaldzie niż spędzać czas z dokuczliwą idiotką, która traktuje go jako rozpłodowego byka, gdy tylko kalendarzyk daje „zielone światło”. Spotykające ich nieszczęścia nie są jednak dziełem przypadku. Okazuje się za tym wszystkim stoi coś więcej. I to całkiem spore „coś”. To ułuda, że w mieście jest się anonimowym, łatwo tak naprawdę wydobyć kogoś z tłumu, namierzyć i zniszczyć. Anita nie jest jedyną osobą, która niepostrzeżenie wkrada się w życie innych.
Kolejne wydarzenia poznajemy z czterech punktów widzenia: Anity, Adama, Marty i Eryka. Każde z bohaterów ma swojego „trupa w szafie”, każde mierzy się ze swoim demonem. Wykreowane przez autorkę przedstawicielki słabej płci, różnie reagują na zranienie i niepowodzenia. Nawet, gdy mszczą się i sączą wkoło jadem to pozostają kruche. Sprytnie za to manipulują naiwnymi mężczyznami. Trudno tu komukolwiek współczuć, każdy z bohaterów jest na swój sposób antypatyczny. Eryk nie jest kryształową postacią, Anity nie rozumiem, Marty tym bardziej (chociaż tylko ona nie myśli stereotypowo), a Adam wydał mi się niezwykle płytki. Mimo, że nikogo w powieści nie polubiłam to nie przeszkadzało mi to zagłębić się w poszczególne światy. Stachuli udało się bowiem stworzyć postacie wiarygodne, dzięki temu, że niedoskonałe i nieidealne. Podziwiamy galerię ludzi pięknych, inteligentnych, ale także instynktownie podążających za własnymi pragnieniami, przez co potwornie zagubionych.
Autorka powoli zawiązuje akcję, wciągając czytelnika w kłębowisko najczarniejszych myśli i bolesnych pragnień: połączenie jednych i drugich musi zakończyć się katastrofą – co do tego nie mamy wątpliwości. Następnie dosyć szybko rozwiązuje intrygę. Nie odbiera to jednak przyjemności z czytania, chcemy wiedzieć, jakie będzie rozstrzygniecie – czekamy więc w napięciu na zakończenie. Niestety mimo, że jest ono zaskakujące to rozczarowuje. Odniosłam wrażenie, że Stachula nie do końca udźwignęła własny pomysł i nie wiedziała, jak wybrnąć z sytuacji, w której umieściła bohaterów. Intymną rolę podglądającego i podglądanego, zastąpiła niepotrzebnie szerszą perspektywą. Nie pomogła także idealizacja pewnych aspektów… Bądźmy jednak szczerzy, nie do końca udane zakończenie dla debiutanta to żadna ujma – takie potknięcia przytrafiają się przecież nawet uznanym pisarzom. Poza tym przez większość czasu myślałam, że jeden z bohaterów jest kimś innym – albo coś przeoczyłam, albo dałam się złapać w celowo zastawioną pułapkę. Tak czy siak byłam zaskoczona.
Idealna ma specyficzny, gęsty klimat, który sprawia, że nieszczególnie zwracamy uwagę na pojawiające się gdzieniegdzie mielizny i sztywność w dialogach. Obok thrillera, odnajdujemy w niej także sporo elementów literatury obyczajowej. Poruszony w niej bowiem temat jest ważny dla wielu współczesnych kobiet – i nie mam na myśli tylko kwestii związanych z bezpłodnością. Przecież musimy być „idealne”. Mieć obowiązkowo zadbane ciało i okładkową urodę, błyskotliwą karierę, pasję, podróże, wiernego męża i…dziecko. Jeśli któryś z tych elementów zawodzi lub staje się nieosiągalny, świat żyjącej pod presją kobiety może zawalić się jak domek z kart. W powieści Satchuli wszystko oczywiście przytrafiło się bohaterom z określonego powodu. To powoduje, że na ich poczynania patrzymy nieco łaskawiej. Gdyby jednak nie było żadnego „specjalnego” czynnika, który wywołał wszystkie problemy Anity i Adama, to jak wtedy potoczyłyby się ich dalsze losy? Myślę, że warto się nad tym zastanowić. Wejrzeć głębiej w nakreślone przez autorkę sylwetki, dostrzec prawdziwe źródła i skutki tak destrukcyjnych relacji. Debiut Stachuli to nie tylko przyjemna i wciągająca swoją zagadkowością lektura, to także lekko (ale sugestywnie) zarysowany portret współczesnego człowieka, który chciałaby wszystko mieć pod kontrolą.
Długich dni i zaczytanych nocy.
Podążajcie za Atramentowym Królikiem.