Komisarz ZgrozaâŚZbigniew Zgroza
Żałuję, że nie czytałam Lisa. Wtedy wiedziałabym jaką rolę w opowieści o superbohaterze, który postanowił użyć swoich mocy by kraść, a nie w służbie ludzkości, odegrał komisarz Zbigniew Zgroza. Pozostaje mi przypuszczać, że skoro „dostał” swój własny komiks to owa rola była znacząca. Zresztą policjant o takim nazwisku musi być nietuzinkową postacią, prawda?
„Nowego” Zgrozę w Lodzie dostajemy w młodszym wydaniu. Mamy więc okazję poznać z zupełnie innej strony człowieka, który w przyszłości zmierzy się z Lisem. Jak przystało na przedstawiciela kryminału noir nasz komisarz ma ponure oblicze, szorstkie usposobienie i problemy z relacjami międzyludzkimi. Żona Zbigniewa ma już dosyć ciągłego dobijania się o jego uwagę, ich związek, targany kolejnymi wrzaskami, żalami i pretensjami wisi więc na włosku. Bycie ojcem dla kogoś, kto nie potrafi okazywać uczuć, również jest sporym wyzwaniem. Z tym, że córeczka nie jest mu obojętna bohater zdradza się na naszych oczach (póki co) tylko raz. Paradoksalnie ów pojedynczy gest mówi nam o nim więcej niż nieustannie zacięta mina i zaciśnięte pięści. Oczywiście Zgroza nie tylko w życiu prywatnym jest męczącym „przeciwnikiem”, chyba mało kto chciałby mieć takiego jak on współpracownika. Szef go nie trawi, ale on na szczęście nie dba o jego przychylność. Nie stara się również o miano pracownika roku. Jedyne na czym mu zależy, to wolność w działaniu, bez względu na konsekwencje jakie może przynieść. Jego nowy partner, Bogdan Czerwiński – obowiązkowo na siłę przydzielony, gadatliwy żółtodziób – również szybciutko przekona się, że Zgroza to trudny przypadek i znalezienie z nim wspólnego języka nie będzie łatwe.
Akcja pierwszego zeszytu serii o Zgrozie nie ogranicza się do przybliżenia nam postaci niezłomnego komisarza, który ma wąsy, płaszcz i pali jak smok. Bohater zaczyna także nowe śledztwo w sprawie wyjątkowo brutalnego morderstwa, które skomplikuje się w nieoczekiwany sposób. Okazuje się, że rzeźnik, który torturował i zmasakrował (to i tak łagodnie powiedziane) staruszkę pozostawił dziwne wskazówki, zapraszając Zgrozę do swojej gry. Jakiej? Tego się niestety jeszcze nie dowiemy. Lód bowiem to zaostrzający apetyt antypast, zaledwie trzydziestostronicowe wprowadzenie do historii. A sądząc po tym do czego zdolny jest morderca, pełnej przemocy i krwawej.
Lód jak przystało na kryminał noir jest mroczną i brutalną pozycją. Kuba Ryszkiewicz, twórca scenariusza, otwarcie przyznaje, że inspiracji szukał nie tylko w kryminałach, Psach, ale także w podaniach ludowych i baśniach Andersena. Nic więc dziwnego, że w opowieści pojawia się Królowa Śniegu. Każdy kto zna tę baśń wie, że ważną rolę odegrały w niej lód, oczy i sposób postrzegania świata. Muszę przyznać, że Kuba mnie zaintrygował i mam nadzieję, że wkrótce będzie nam dane przekonać się w jakim celu andersenowy motyw został wpleciony w historię komisarza.
Od strony graficznej opowieść prezentuje się równie ciekawie. Ukazana w niej Warszawa lat dziewięćdziesiątych jest hipnotyzująco ponura i niepokojąca. Natrafiamy tutaj na sporo pustych przestrzeni i surowe zbliżenia, które dopełnia stonowana kolorystka. Dzięki mocnej kresce, Grzegorzowi Kaczmarczykowi udało się stworzyć naprawdę ciężką i „brudną” atmosferę (inspirację czerpał między innymi z filmów Siedem i Milczenia owiec). Alek Wałaszewski – odpowiedzialny za tuszowanie – całą pracę wykonał tradycyjnymi metodami, co bezsprzecznie pomogło w oddaniu ducha czasów, w których przyszło nam się wraz z bohaterami znaleźć. Jako, że Zgroza#1:Lód to spin-off Lisa, nie mógł za bardzo odbiegać od pierwotnego zamysłu, tak pod względem treści jak i wizualnie. Nad pracą Kuby, Grzesia i Alka czuwał więc Dariusz Stańczyk, twórca uniwersum. Przypuszczam, że musi być z końcowego efektu zadowolony, bo prequel robi wrażenie.
Długich dni i zaczytanych nocy.
Podążajcie za Atramentowym Królikiem!