Zemsta ma czerwony smak
Gdy spojrzymy na okładkę, pierwsze co rzuci się nam w oczy to tytuł i czerwona bluza. Skojarzenie z Komórką Kinga jest więc nieuniknione. Przecież przywódca „zombie” z powieści Króla, również nosił bluzę w tym kolorze. Na tym podobieństwa między książkami się jednak kończą. U Chmielarza nie będziemy się bowiem mierzyć z hordą żywych trupów, których jedynym celem jest dobranie się żywym do mózgów. Jego Zombie ma zupełnie inny wymiar. Tutaj czeka na nas coś gorszego. Szarość i brud beznadziejnej codzienności, zawiedzione marzenia, złamane obietnice, bezsensowna śmierć i wykluczająca przemoc. Jak na ponury, miejski kryminał przystało.
Autor w drugiej części cyklu gliwickiego zabiera nas powtórnie (i oczywiście nie jest to zaskoczenie) do Gliwic. Pierwsze, otwierające akcję wydarzenia przenoszą nas do 1996 roku, kiedy to rozpoczęły się poszukiwania zaginionego Filipa Korsarskiego. Korsarz nie był chłopcem, za którym ktokolwiek poza matką by tęsknił. Pochodził z patologicznej rodziny i wciąż szukał okazji, by kogoś skrzywdzić. Prokurator Adam Górski – jeden ze szkolnych „kolegów” zaginionego – doskonale wie, co wydarzyło się wiele lat temu i wolałby, żeby sprawa nigdy nie wypłynęła. Dlatego, gdy w pewnym szczególnym dla niego miejscu zostają znalezione zwłoki dziewczynki, zaczyna mu się palić grunt pod nogami, wiadomość od mordercy jest bowiem aż nazbyt czytelna. Tak bardzo zależy mu na tym, by tajemnica Korsarza nie ujrzała światła dziennego, że o pomoc zwraca się do Dawida Wolskiego. Tego pożal się Boże detektywa znamy już z poprzedniej części cyklu i wiemy, że ma on szczególny talent do pakowania się w kłopoty i ściągania niebezpieczeństwa na wszystkich wokoło. Nic więc dziwnego, że im bardziej Wolski zagłębia się w przeszłości, prowadząc swoje śledztwo, tym bardziej „trup z szafy” Górskiego próbuje wydostać się na wolność…
Dokładnie przemyślana konstrukcja powieści – intryga rozciągająca się na dwa plany czasowe, zarazem wpleciona w sieć wielogłosowości – to jeden z jej głównych atutów. Dzięki niej bohaterowie stają się dla nas ludźmi z krwi i kości. Poznajemy targające nimi emocje, wątpliwości i nękające ich demony z przeszłości. Wokół głównej osi akcji, czyli sprawy Korsarza i jej wpływu na kolejne morderstwa, pojawiają się także inne wątki. Autor przedstawia nam konsekwencje, jakie spotkały bohaterów po wydarzeniach z Wampira. Porusza także tematy związane z problemami społecznymi. Zwraca uwagę na bezkarną patologię, bezsilność policji, układy, układziki i okrucieństwo do której zdolne są już dzieci. Dzieci, których nikt nie powstrzymuje i z którymi nikt nie rozmawia. Niektóre z fragmentów powieści budziły we mnie głęboki sprzeciw wobec takiemu porządkowi rzeczy. To co opisuje Chmielarz nie jest bowiem wyssane z palca i nie dotyczy tylko Gliwic. Świat przedstawiony Zombie to miejsce z obumarłym sercem. Przytłaczające.
Dawida Wolskiego nadal nie da się lubić. Jego pobudki i decyzje mało kogo zachwycają, jednak, tak czy siak wiemy, że ten cwaniaczek posiada coś na kształt sumienia, które od czasu do czasu daje o sobie znać. Odniosłam wrażenie, że autor próbuje ułatwić Wolskiemu podjęcie pewnych decyzji i dlatego sprawę Korsarza zamknął w taki a nie inny sposób. Mam nadzieję, że to nie sprawi, że w Dawidzie nastąpi jakaś ogromna przemiana, bo ten bezczelny, mający przebłyski geniuszu chłopak jest mocną stroną powieści. Trudno było by jednak uznać, że jest on tutaj jedynym głównym bohaterem. Na pierwszy plan wysuwa się także Adam Górski. Poznajemy go jako małego chłopca i dowiadujemy się co go ukształtowało, co sprawiło, że stał się tym kim się stał. Jednym z kluczy do rozwiązania zagadki są jego wspomnienia. A pamięć jak się okazuje może każdego zaskoczyć, bo skoro to właśnie ona jest wyznacznikiem jednostkowej tożsamości, to kim jesteśmy jeśli samych siebie zapamiętamy źle, błędnie lub na opak?
Może to zabrzmi dziwnie, ale ilość stron w książkach jest względna. Gdy inne, tej samej objętości, p0wieści męczę po parę dni, tak Zombie Chmielarza połknęłam z wypiekami na twarzy w kilka godzin. Mroczniejsza i brutalniejsza od Wampira, okazała się czymś zupełnie innym niż to czego się spodziewałam. To nie była kolejna banalna historia z trupem w tle. To także książka nostalgicznej tęsknocie za utraconą niewinnością i złu, które bezceremonialne wdziera się w życie bohaterów, podsycane przez lata przez zniekształconą pamięć. Chmielarz mnie naprawdę zaskoczył, nie spodziewałam się takiego zakończenia. Z niecierpliwością czekam więc na kolejną część cyklu.
Długich dni i zaczytanych nocy
Podążajcie za Atramentowym Królikiem!