Alicya w Krainie Słów


Drogę gubią ci, którzy obracają się za siebie


Koniec nie nadejdzie


HIT lub KIT, czyli film tygodnia


Polecamy


Czytam, bo lubię grozę


Tajemniczy Don Pedro

Plany Elizabeth (Louise Linton) zapowiadały się cudownie: samotny odpoczynek we własnych czterech ścianach, czyli weekend na kanapie z butelką wina…I można by jej tego pozazdrościć, gdyby nie to, że tę sielankę postanowił zakłócić tajemniczy intruz. Co gorsza ów drań nie poprzestanie na wmieszaniu się w dwa dni z życia wiolonczelistki, ale zniszczy je całe. Chociaż początkowo film trzyma widza w napięciu, przeciągnięta nadmiernie struna w końcu pęka i klimat całkowicie siada. We Włamywaczu (tak, polscy tłumacze jak zwykle w formie) naprawdę kompletnie nic się nie dzieje: nie toczy się żadna psychologiczna rozgrywka, na dokładkę każdy facet w pobliżu głównej bohaterki zachowuje się podejrzanie, więc zaczynamy to traktować jako normę. Zresztą kuleje tu nawet aspekt tajemnicy, bo gdy tylko na ekranie pojawi się ta jedna konkretna postać, widz bez trudu, dodając dwa do dwóch, zorientuje się, że to właśnie ona jest napastnikiem.

Nasza bohaterka w ogóle nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest prześladowana. Zatrważające, że nic nie wzbudza jej niepokoju. Gdy w końcu dowiaduje, że coś jest nie tak, to przed naszymi oczami pojawiają się napisy końcowe (serio!!!!). Zanim jednak do tego dojdzie oglądamy Elizabeth pijącą wino, jedzącą posiłki, grającą na wiolonczeli, kąpiącą się, myjącą włosy, karmiącą kota koleżanki itd. Obserwujemy sobie spokojnie jej życie i przemykającego w tle niczym Tajemniczy Don Pedro Szpieg z Krainy Deszczowców, nieproszonego gościa. Najbardziej dobijające jest to, że to nie bohaterka ignoruje sygnały – wtedy moglibyśmy stwierdzić, że była głupią lebiegą i sama sobie winna – ona po prostu ich nie widzi, ani nie słyszy. Napastnik najwyraźniej potrafi się teleportować i jest całkowicie bezgłośny. Bezczelnie czatuje pod prysznicem, gdy bohaterka się kąpie, stoi za jej plecami, gdy ta siedzi przy stole i praktycznie mieszka w jej szafie. A ona kompletnie niczego nie zauważa, jakby jej mieszkanie było dwudziestopokojową willą, w której naturalnym jest to, że ludzie się niezauważalnie mijają. Najwyraźniej napastnik w ogóle nie oddycha, w jego żołądku, nigdy nic się nie wywraca, ubrania na nim nie szeleszczą, podłoga pod nim nie trzeszczy, a ruszane przez niego zawiasy mają zakaz zgrzytania. Wróg to po prostu ninja, który mógłby przed nosem ofiary odtańczyć taniec hula, a ta nie miałaby szans tego zauważyć. Niestety takie zobrazowanie sytuacji ociera się o śmieszność i każe widzowi bardziej skupiać się na nielogicznościach, niż na powadze sytuacji.

Zdaje sobie sprawę z tego, co twórcy chcieli osiągnąć budując intrygę w taki a nie inny sposób, jednak kompletnie im to nie wyszło. Racją jest, że naprawdę tylko nam się wydaje, że pozostajemy anonimowi i niezauważeni w tłumie, że we własnych czterech ścianach jesteśmy bezpieczni, nasze życie jest na wskroś zwyczajne, a złe rzeczy przytrafiają się tylko innym. Czasami faktycznie wystarczy sekunda byśmy zrozumieli, że jest zupełnie inaczej. Intruder to właśnie takie powolne zmierzanie do tej jednej, konkretnej sekundy. Zamiast jednak odrzeć nas z poczucia bezpieczeństwa, pokazać falę emocji, film uracza nas scenami typu: siedzę sobie i czeszę włosy. Zresztą produkcja okazała się tak banalna i bezcelowa, że trudno winić aktorkę za to, że nie chciało jej się wysilać. Na szczęście do roli wybrano kobieta atrakcyjną babeczkę, więc przynajmniej jest miło na nią popatrzeć.

Nie da się ukryć, że dzieło Travisa Zariwny’ego dzielą całe eony od starego dobrego Rezydenta (The Resident), albo tegorocznego Chłopca (The Boy). Tak jak już wspomniałam całkiem dobrze pomyślana idea filmu gubi się w nadmiarze dziur fabularnych i wszechogarniającej widza nudzie. Oglądając odniosłam wrażenie, że podczas, gdy minuty (każda dłużyła się niemiłosiernie) mijały jedna za drugą, gdzieś w odległych galaktykach zdążyły się narodzić i umrzeć kolejne cywilizacje. W przypadku Intrudera oprócz tego, że was rozczaruje, możecie liczyć także na to, że ulula was do snu lepiej niż jakiekolwiek tabletki.

 

Zobacz również:

COPYRIGHT © 2024 ALICYA.PL

STRONY INTERNETOWE I REKLAMA:Distort Studioswww.distortstudios.com