Alicya w Krainie Słów


Drogę gubią ci, którzy obracają się za siebie


Koniec nie nadejdzie


HIT lub KIT, czyli film tygodnia


Polecamy


Czytam, bo lubię grozę


Ścigani przez cienie

Trąci to banałem, ale nie mogę się temu porównaniu oprzeć. Jak powszechnie wiadomo, zbiory opowiadań są jak bombonierki: co czekoladka to zaskoczenie i inny smak. Zawsze trafiają się takie, w których trudno nam się rozsmakować, takie które są dla nas odkryciem, bo dotąd nie wiedzieliśmy, że ich smak został stworzony z myślą o nas i takie, które chcielibyśmy sklonować i, kolokwialnie mówiąc, żreć w kółko. Dokładnie tak miałam z „Nocnymi marami” – przy czym muszę zaznaczyć, że na totalnie niezjadliwego bombona w tym zbiorku nie trafiłam. Co najwyżej znalazłam tylko kilka takich, które niekoniecznie rozpieściły moje podniebienie, ale i tak spałaszowałam je z przyjemnością. Moje spotkanie z tą antologię śmiało mogę więc uznać za udane (i, dodatkowy plus, przynajmniej nie poszło mi w boczki).

Pośród 23 utworów, które składają się na antologię, znajdziecie nie tylko horror – i grozę o różnym natężeniu -, ale również fantastykę, sci-fi, komedię (czarną, bo jakżeby inaczej?), noir, weird oraz dramat. Obok spinających wszystko tajemnic i lęków, znalazło się tu także miejsce na współczesny ból, echa przeszłości, obłąkanie w kryzysie, półprawdę, legendy i ucieczkę w makabrę. Autorzy z ogromną pomysłowością zbudowali z popkulturowych klocków nowe konstrukcje, układając je w mikroświaty pełne znaczeniowych tropów. Pozwolili przy tym koszmarom współistnieć z elementami jawy, zacierając między nimi jakiekolwiek granice – czytelnikowi na zgubę.

„Nocne mary”, jak dla mnie, to  imaginarium niesamowitości, uderzające w skrajne tony przerażenia. To pęknięcie, przez które wylewa się wszystko, co mieszka w cieniu, by z uporem maniaka nas ścigać, nękać, zamęczać…

*

Nadia Szagdaj „ Pobudka, panie Sanders”

Opowiadanie oparte na bardzo ciekawym i prowokującym do dyskusji (ja byłam zachwycona i zaintrygowana, X z którym rozmawiałam o zaproponowanym rozwiązaniu, uznał je za niepoważne – no i walka na argumenty ruszyła) koncepcie. Wyobraźcie sobie bowiem świat przyszłości, w którym karę śmierci wykonuje się WIELOKROTNIE. Po ich „odbyciu” można wyjść na wolność, nawet jeśli było się seryjnym mordercą z sadystycznymi zapędami i nie odczuwa się potrzeby zmiany przyzwyczajeń. Bułka z masłem? Tylko pozornie. To co bowiem w pewnym momencie zaczyna dziać się ze skazańcami, jest gorsze od samej śmierci. Chętnie sięgnę po twórczość autorki, ponieważ bardzo przypadł mi o gustu jej sposób snucia opowieści.

R.G. Sawicki „ Rezydent domu nr 5” i „Koszmary Doroty”

Trochę szkoda, że z obu opowiadań nie zrobiono klamry spinającej antologię. Są to bowiem dwie wersje tej samej historii, opowiedziane z różnych perspektyw: Maćka i Doroty spędzających wakacje u dziadków. Opowieść starszego brata przypominała mi nastrojem „Upiorne opowieści po zmroku”, czyli taką grozę dla starszej młodzieży. Maciek mimo, iż dorosły opowiada nam wydarzenia z punktu widzenia chłopca, który ewidentnie wyparł z pamięci, to co mu się przytrafiło. Dlatego też, chociaż wyczuwamy grozę sytuacji, nie wybrzmiewa ona w pełni. Ponadto „potwór”, z którym mamy tutaj do czynienia, jest dosyć pokraczny i może wydawać się początkowo mało przerażający. Wersja Doroty i to co robi ona ze swoją przeszłością, jako dorosła już kobieta, dodają historii nowych znaczeń. W jej wersji klimat opowieści staje się duszny i ciężki. Dowiadujemy się kim był Rezydent i jakie miał naprawdę zamiary. Przekonujemy się, po raz kolejny, o tym, że złe czyny, nawet jeśli komuś wydaje się, że ma początkowo dobre zamiary, budzą jeszcze większe zło. Autor pokazał, że świetnie czuje się w historiach, które można opowiadać jako „straszaki” przy ognisku, a także w tych o trudniejszej tematyce. Czekam na więcej.

Tomasz Duszyński „Fabryka”

Bardzo dobrze napisany horror industrialny. Rytmika opowiadania, doskonale współgra z „produkcyjną” treścią. Podczas gdy powolnie odkrywamy tajemnicę tytułowej fabryki, „nawiedzanej” przez regularne wstrząsy, jednostajny szum maszynerii wprowadza nas w stan wręcz hipnotyczny. Weirdowy klimat skłania nas do głębszych rozważań na temat istoty kultury pracy i idei konsumpcjonizmu. Motyw tworzenia i pochłaniania splecione są tutaj bowiem w morderczym uścisku. Podoba mi się to, że można opowiadaniem „pobawić się” na kilku poziomach znaczeniowych.

Jarosław Adam Pankowski „Korytarz”

Kolejny ciekawy pomysł na opowiadanie, wpisujący się rewelacyjnie w nurt poszukiwania uniwersalnego sposobu na osiągnięcie sukcesu i związanym z nim coachów wszelakich. Pankowski ugryzł ów temat z ciekawej strony. Jego bohater za namową przyjaciela wybiera się do starej rudery na tajemnicze warsztaty (?). Tam mężczyzna, o trącących myszką manierach, wskazuje mu kierunek „zwiedzania”. Totalne zagubienie, którego doświadczy bohater nie ma zbyt wiele wspólnego z myśleniem życzeniowym ani huraoptymizmem, ale świetnie wpisuje się w schemat wygrywania współczesnego wyścigu. Prosta prawda daje więcej niż jakiekolwiek szkolenie za miliony monet. Liczy się skuteczność, a cel uświęca środki, czyż nie?

Marcin Kowalczyk „Płaskowyż”

Marcin zabiera nas do świata kolejowej grozy, wspominając czasy, gdy „żelazne potwory”, jako nowinka technologiczna wciąż budziła niepokój. Podróż to tyle sentymentalna, co niebezpieczna. Po drodze trzeba będzie bowiem zmierzyć się z siłami, walka z którymi z góry skazana jest na przegraną. Opowiadanie pełne uroku i swoistej dostojności. Aż chce się kupić bilet i wyruszyć w nieznane, takim zapomnianym szlakiem.

Paweł Wiadomski „Podwójny Pech”, „Wszyscy są Zadowoleni”, „Patałachy”

Literackie żarciki dla tych, którzy lubią czarny humor. Z trzech shorcików najbardziej przypadł mi do gustu drugi, o tatuażyście.

Maciej Klimek „Wieża”

W mieście pojawiają się tajemnicze wieże. Ich obecność nie przykuwa – o dziwo – takiej uwagi mieszkańców, jaką powinna. Zdarzają się na szczęście wyjątki: nadwrażliwe, otwarte, czujące inaczej – jednym z nich jest nasz bohater. „Wieże”, chociaż są debiutem, stanowią obrazowe studium popadania w szaleństwo i niewytłumaczalne uzależnienie. Wyczuwalny tutaj weirdowy klimat i symbolika wieży pozwala na ciekawą zabawę interpretacyjną. Wiecie np., że w tarocie karta Wieża oznacza między innymi rozpad dotychczasowych struktur, oraz uwolnienie się w życiu z sytuacji, które nas zniewalają i ograniczają?

Arnold Cytrowski „Diabeł na mym ramieniu”

Bardzo przypadł mi do gustu gawędziarski, surowy styl Cytrowskiego. Sam wstęp do wydarzeń kupił mnie bez reszty, nie mogłam się wręcz oderwać od tej historii. Mogłabym czytać w nieskończoność o dwójce twardzieli-agentów, którzy muszą zamknąć sprawę zaginięcia na totalnym wygwizdowie – tam gdzie DIABEŁ mówi dobranoc i to nie tylko w przenośni. Jak dla mnie materiał idealny do nakręcenia odcinka „Z Archiwum X”, zrealizowanego w stylu „Sin City”.

Graham Masterton i Karolina Mogielska „Diaboł”

Miałam w życiu to szczęście, że jeździłam na wakacje na wieś do pradziadków. Oboje mieli do opowiedzenia mnóstwo ciekawych historii. Dlatego bardzo mocno udzielił mi się klimat opowieści, w której to właśnie babcia zdradza wnuczce szczegóły strasznej historii o dziwnym chłopcu (zafascynowanym śmiercią i rozkładem, którego nieodłącznym atrybutem był balonik. Tak, BALONIK – i to nie przypadek), który zaginął w okolicy i dioble, który gubi ludzi w pobliskim lesie.

Olek Zielonka „Obudź się”

Miało być zwykłe śledztwo, ale serii zbrodni w opustoszałych barach nie da się ni jak wytłumaczyć. Do akcji wkracza więc bohaterka z nadnaturalnymi zdolnościami. Niestety niezwykłe umiejętności nie gwarantują sukcesu  w starciu z demonem, a obciążenie jakie sprowadzają na nią obdarowanych, prowokują ich do podejmowania niezrozumiałych dla innych decyzji. Trochę zabrakło mi rozwinięcia tragedii, pogłębienia dramatu, które zrodziło zło. Rozumiem za to doskonale ostateczną decyzję głównej bohaterki. Bardzo gorzka historia.

Norbert Góra „Zostań jedną z nas”

Kto nie czułby irracjonalnego lęku, gdyby zamknięto go w jednym pomieszczeniu z manekinami, niech pierwszy rzuci kamieniem. Jest w nich coś przerażającego. Ta statyczność, opanowanie za którymi może skrywać się niepojęte. W opowiadaniu Norberta, z owym nieprzeniknionym zderza się umysł znękany samotnością, wyoutowany, nadwrażliwy, a jednak na tyle ciekawy, żywo dociekliwy, by otworzyć się na inne. I mimo, iż pomysł pozornie może wydawać się absurdalny, to po dłuższym zastanowieniu, jego wydźwięk działa na odbiorcę kusząco. Mnie stan do którego zaczyna dążyć bohaterka przypomina nirwanę.

Flora Woźnica „Bariery”

Bariery kojarzą mi się ze szklanym sufitem. Z korporacją, która przeżuwa pracownika i wykorzystuje go, póki jest potrzebny i da się z niego cokolwiek wycisnąć.  Ofiara, dając się omamiać obietnicami bez pokrycia, stopniowo zatraca tożsamość. Korpo organizm ją pochłania, pozostawiając tylko wydrążoną powłokę, pokornie wykonującą swoje zadania. Opowiadanie jest podwójnie straszne, ponieważ opisane w nim wydarzenia można wprowadzić w życie – może jeszcze nie dziś, nie jutro, ale….. Opowiadanie można potraktować jako metaforę i refleksję nad tym, dokąd zmierza świat.

Marta Kucharska „Jak doktor Felicjan Żyłka przeklinał posiadanie aparatu telefonicznego”

Podczas lektury ubawiłam się przednio. To taka lepsza (bo bardziej wysublimowana) wersja serialu „Daleko od noszy” zmiksowana z kultowymi „Opowieściami z krypty”. Marta Kucharska przedstawia nam szpitalne życie dalekie od normalności, z pełną strachów piwnicą i drażniącym dźwiękiem dzwoniącego nieustannie telefonu w tle. Do tego stawia nam beczkę ogórków w zalewie czosnkowej. A ja lubię ogórki. I czosnek.

Sylwia Błach i Honza Vojtisek „Cierpienie uszlachetnia”

Jedno z najbardziej brutalnych i przejmujących opowiadań, w których dogłębnie odczuwamy ból, nie tylko fizyczny, bohaterki. Poczucie to spotęgowane jest tym, że aż za dobrze rozumiemy przyczyny tego stanu rzeczy i powód dla którego musi ukrywać swoje motywacje przed otoczeniem. To doskonały przykład na to do jak wielkiej podłości gotowe jest zło, wykorzystując niewinność i miłość jednostki. Jak wiele można znieść cierpienia by chronić innych? To zależy już tylko od nas…

Tomasz Miłowicki „Aegri Somnia”

Tym razem mamy do czynienia ze swoistą spowiedzią człowieka czekającego na śmierć. Jego opowieść to historia o przemocy, która powinna zostać nazwana. Zwłaszcza, gdy zrodziła nie tylko ból, ale i szaleństwo. W tekście Tomasza stykamy się z dojmującym smutkiem, tęsknotą i traumą.

Hubert Smolarek „Nowe Życie”

To jedno z opowiadań, które przeczytałam ze sporą przyjemnością, ze względu na gawędziarski styl autora. Smolarek wykreował wyrazistego antybohatera: drażniącego, głupiego, małostkowego i przekonanego o własnej wyjątkowości. Mając się za myśliciela i literata ostentacyjnie pogardza on innymi. Robi też wszystko by wyjechać z prowincji do stolicy. W drodze do wymarzonego celu, dzieje się jednak coś, co krzyżuje mu plany. Przewrotne, zabawne, uwierające i rozbrajająco działające na wyobraźnię.

Łukasz Dubaniowski „Domek na drzewie”

Dubaniowski zabiera nas na łono natury, do dzikiego zakątku, będącego rajem dla ornitologów. W związku z pewnym projektem ma bowiem powstać cykl artykułów o tym niesamowitym miejscu. Niestety wyprawa po informacje nie kończy się dla bohaterki, tak jak oczekiwała. Opowieść pełna zaskoczeń i mroku, mimo oczywistego piękna. Zło też można bowiem czynić z poczuciem smaku i swoistą wrażliwością.

Rafał Christ „Hopsy”

Nieoczywiste, makabryczne opowiadanie, w którym prym wiodą małe czarne stworzonka, które uwielbiają sprawiać ludziom ból i odpowiadają za większość zła i podłości, do której zdolny jest nasz gatunek. Co może zrobić człowiek, który jest boleśnie świadomy ich istnienia? Można je w ogóle powstrzymać? Szerzące się na kolejnych stronach szaleństwo znajduje swoje odzwierciedlenie w chaotycznej fabule, balansującej na granicy obłędu i rzeczywistości.

Łukasz Śmigiel „Sny Kasandry”

Ciekawa opowieść o kosmicznej Unii stworzonej przez przedstawicieli wielkich ras. Niestety, zaproszenie na obrady jednego z niezbyt poważanych dotąd gatunków, nie kończy się dla wszystkich zbyt dobrze. Nieobliczalność i wrodzona agresja, to siła z którą trudno się mierzyć, a tym bardziej dyskutować. Jak na mój gust, to fajny początek dla ciekawej serii opowiadań.

Wojciech Kulawski „Świadomy sen”

Mnóstwo tu bolesnych ran z przeszłości: oddziałujących na wyobraźnię scen z obozów śmierci, echa zagłady i nazistów oraz ich obsesji na punkcie okultyzmu. Kulawski zabiera nas wraz z czwórką pozornie obcych sobie bohaterów na warsztaty integracyjne ze świadomego śnienia. Szybko okazuje się, że to misterna pułapka. Organizujący ją geniusz zła nie przewidział jednak wszystkiego. Dosyć już bowiem cierpienia w tym zakątku świata.

 

[współpraca barterowa]

Zobacz również:

COPYRIGHT © 2024 ALICYA.PL

STRONY INTERNETOWE I REKLAMA:Distort Studioswww.distortstudios.com