Alicya w Krainie Słów


Drogę gubią ci, którzy obracają się za siebie


Koniec nie nadejdzie


HIT lub KIT, czyli film tygodnia


Polecamy


Czytam, bo lubię grozę


Wieczór z rekinem #25 Słoneczny patrol vs zagrożenie nuklearne

Cóż z tego, że przypomina rozgotowaną parówkę sowicie okraszoną ketchupem, skoro jest praktycznie niezniszczalny. Ten warczący mutant może konkurować w tej materii z przywódcą rekiniej rebelii z Planety rekinów, a nawet z rekinem zombie (Rekin zombie), którego z oczywistych powodów trudno było zlikwidować. Jego superniezniszczalność polega na tym, że został napromieniowany i stał się radioaktywny, cokolwiek więc znajdzie się w jego zasięgu zostaje upieczone na skwarkę! Kolejny problem polega na tym, że nie można do niego strzelać bo wybuchnie, ani wyciągnąć go na ląd, ponieważ przekroczy masę krytyczną i eksploduje. Jego śmierć wiąże się ze skażeniem środowiska, po którym nie wróci ono do równowagi przez – bagatela – dwadzieścia tysięcy lat. Sprawa wydaje się z góry przegrana, ale bez obaw, od czego jest przecież słoneczny patrol?

Odcinka plaży w San Diego, który upodobała sobie nasza bestia, strzeże wyjątkowa ekipa. Kaplan, ratownik, który z powodu kontuzji nie może pływać, więc patroluje linię brzegową przy pomocy drona, Kylie bardziej zainteresowana robieniem selfie niż pracą, Reese, pewny siebie mięśniak i studiująca ochronę środowiska Gina. Ta ostania, najwyraźniej najbardziej zaangażowana i kompetentna, z narastającym niepokojem obserwuje trudne do wytłumaczenia zjawisko: morze codziennie wyrzuca na ląd martwe, spalone na węgielki ryby. Początkowo nikt nie podziela jej obaw, biorąc wszystko za kiepskie żarty. Nikt nie wierzy również w istnienie dziwnie wyglądającego rekina, który grasuje w okolicy i pożera turystów. Dopiero, gdy szukająca sensacji para youtuberów, Troy i Felice, jednoczą siły z ratownikami i plażowym podglądaczem Fletcherem, dochodzą do wniosku, że jednak coś jest na rzeczy. Wkrótce zdobywają niezbite dowody na istnienie radioaktywnego rekina i postanawiają działać. Wszyscy są zgodni co do tego, że do napędzanego energią jądrową drapieżnika nie można dopuścić wojska, ponieważ żołnierze prawdopodobnie będą chcieli go wysadzić, co źle się dla wszystkich skończy. Zresztą rola plączących się na planie agentów rządowych, ogranicza się tylko do sprzątania zdechłych ryb z plaży, więc i tak nie wyglądają oni na chętnych do tego by wejść do wody i rozwiązać zaistniały problem. Dzielna drużyna ma więc sporo czasu na wymyślenie sposobu na pokonanie bestii. Ich genialny pomysł jest oczywiście absurdalny, ale i tak zdaje się być niczym w porównaniu z tym, co koniec końców będą zmuszeni zrobić… Ostateczne oczywiście ich starcie z bestią nie pójdzie zgodnie z oczekiwaniami. Dzięki temu jednak będzie widowiskowe. Walce towarzyszyć będą dramatyczne zgony bohaterów, wyznania miłości, ławica rekinów, podwodna walka stoczona z użyciem silnika motorówki i obowiązkowe wybuchy.

Zanim ekipa zacznie działać, rekin niejednokrotnie posili się jakimś turystą i nawet zdarzy mu się odwiedzić plażę, gdzie będzie „wybuchał” w swoim zasięgu co popadnie. Trzeba przyznać, że zwroty akcji i wszelkie mordercze atrakcje są w przemyślany sposób wkomponowane w fabułę (tak, ten film ją ma!) i odpowiednio rozłożone w czasie. I chociaż płetwa mutanta dymi jak parowiec, a skutki zjedzenia napromieniowanej ryby są dla łasuchów okrutne, to, to co oglądamy – jakkolwiek to zabrzmi w kontekście atomowego rekina – ma sens. Na plus produkcji przemawia także nienachalna muzyka i dobrze wykorzystane plenery.

O dziwo nawet aktorstwo nie jest najgorsze. Można nawet powiedzieć, że większość wypadła przekonująco, co jest naprawdę ogromnym osiągnięciem. Gościnnie wystąpił tutaj David Faustino, który dodatkowo podniósł umiejętności obsady oczko wyżej. Nie da się nie zauważyć, że główna postać kobieca, jako jedyna ratowniczka została wyróżniona dwuczęściowym kostiumem kąpielowym. Strój uwydatnił jej wysportowaną sylwetkę i kaloryferek. Taki dobór kreacji nie sprawia jednak wrażenia, że ma służyć epatowaniu ciałem, które miałoby załatać dziury w fabule. Zresztą reżyser w ogóle nie skręcił w stronę golizny. Fani cycków będą więc zawiedzeni.

Całe szczęście, że w wyniku mutacji, płetwiastemu nie wyrosły macki lub kolejne głowy, i że nasza bestia nie przepada za lataniem (jak wiemy rekiny  z większości tego typu produkcji wprost uwielbiają podniebne harce), bo wtedy to dopiero byłby kłopot… I to nie tylko z pokonaniem takiego cudactwa, ale także z przedstawieniem go w sposób bezpieczny dla oczu. Niestety, nasza stworzona komputerowo atomowa ryba, nawet bez dodatkowych atrakcji typu macki i głowy, wygląda dosyć marnie. Oczywiście tandetne CGI jest wpisane w ten gatunek, widywałam już jednak lepsze efekty, w których przynajmniej starano się zachować realną perspektywę w kadrze.

Biorąc pod uwagę fakt, że mamy do czynienia z Syfy, to Atomowy rekin jest całkiem przyzwoitą produkcją i to taką z jajem. Da się ją nawet obejrzeć drugi raz bez konieczności wydłubywania sobie oczu widelcem. Reżyserowi A.B. Stone’owi, który do tej pory „znany” był tylko z Aligatora kontra Anakonda, wróży to dobrze na przyszłość. Warto wiedzieć, że na początku filmu wykorzystano autentyczną wypowiedź Roberta Oppenheimera, ojca bomby atomowej:  Teraz staję się śmiercią, niszczycielem światów. Wygłosił ją tuż po udanym teście nuklearnym o kryptonimie „Trinity”, który nieodwracalnie zmienił bieg historii. Cytat pochodzi z hinduskiego poematu Bhagawadgita, Oppenheimer przyrównał się więc do hinduskiego boga Shivy.

To film dla każdego kto:

– ciepło wspomina serial pt. „Słoneczny Patrol”;
– szuka wymówki by nie wydawać majątku na smażoną rybkę nad polskim morzem;
– lubi rozgotowane parówki z ketchupem;
– chce się rozluźnić i pośmiać;
– potrzebuje wczuć się w wakacyjny klimat;

Zobacz również:

COPYRIGHT © 2024 ALICYA.PL

STRONY INTERNETOWE I REKLAMA:Distort Studioswww.distortstudios.com