Alicya w Krainie Słów


Drogę gubią ci, którzy obracają się za siebie


Koniec nie nadejdzie


HIT lub KIT, czyli film tygodnia


Polecamy


Czytam, bo lubię grozę


Wciąż tu jestem, tęskniłaś?

Dawno już nie oglądałam horroru, w którym utożsamiałabym się – przynajmniej do pewnego stopnia – z główną bohaterką. Od pierwszych minut filmu towarzyszył mi, przemieszczający się w tę i we w tę wzdłuż kręgosłupa dreszcz. I wierzcie mi, przeogromnie cieszyłam się z faktu, że go CZUJĘ.

Wyobraźcie sobie, że jesteście osobą, której trudno żyć bez aktywności fizycznej. Zazwyczaj więc zrywacie się bladym świtem, by spożyć zdrowe śniadanie, poćwiczyć jogę i w końcu wybrać się na poranny jogging. Niestety jeden raz będziecie mieć pecha. Niewiarygodnego pecha! Podczas przebieżki, na pasach (i to na zielonym!) potrąci was samochód. Kierowca zamiast udzielić pomocy, oczywiście zwieje z piskiem opon. Cudem wyrwani z objęć śmierci ockniecie się w szpitalu. Wystająca z waszego gardła rura, podłączona do oddychającej za was maszyny, uniemożliwi mówienie, poobijani i sparaliżowani, będziecie więźniami własnego ciała. I jakby tego było mało: wy do tej pory zdrowi, silni i wysportowani, staniecie się nagle całkowicie bezbronni, zdani na łaskę i niełaskę rodziny, szpitalnego personelu, a także otaczających was maszyn. I może dałoby się zagryźć zęby i to wszystko przetrwać, bo przecież istnieje szansa, że chociaż częściowo wrócicie do zdrowia, ale niestety na cel wziął was sobie pewien wrogo nastawiony i wyjątkowo agresywny byt. Niewyobrażalny koszmar, prawda?

W tak niekomfortowej sytuacji znalazła się trenerka Dana Milgrom (w tej roli dobrze znana nam z Zejścia Shauna Macdonald). Gdy tylko odzyskuje przytomność po wypadku i uświadamia sobie swoje położenie, zaczyna „odwiedzać” ją nieproszony gość. Na jego obecność, poza Daną, reaguje tylko elektryczność. Tajemniczy byt ewidentnie nie ma dobrych zamiarów i szybciutko przestaje mu wystarczać samo obserwowanie przykutej do łóżka kobiety. Wtedy dowiadujemy się też, że to fetyszysta. Dana nie może się bronić, uciekać, ani nawet krzyczeć! Wszyscy wokoło niej są przekonani, że doznaje zwykłych napadów lękowych i halucynacji po lekach. Jej walkę o życie traktują więc jak urojenia… Mimo to, kobieta nie daje sobie wmówić, że duch nie istnieje i nie zamienia się w rozmemłaną, histeryzującą cierpiętnicę. Nie poddaje się, tylko podejmuje walkę czym zdobywa sympatię widza.

Sytuacja w której znalazła się bohaterka jest przerażająca sama w sobie. Po pierwsze, paraliż dotknął osoby aktywnej, wszystko na co Dana pracowała przez lata ulotniło się w mgnieniu oka. Ciało o które tak dbała stało się nagle piekłem, w którym utknął jej umysł. Po drugie jej bezbronność potęguje lęk. W obliczu zagrożenia walczymy lub uciekamy, ona – przynajmniej początkowo – nie może zrobić żadnej z tych rzeczy. Film swój klimat zawdzięcza także miejscu akcji. Szpital Hopewell, który, jakby to delikatnie ująć, nie domaga z budżetem, to placówka działająca tylko „jakimś cudem”.  Więcej tu szczurów i dziur w ścianach niż personelu. Wszystko sprawia wrażenie starego, zużytego i odrapanego. Tak nędzne otoczenie raczej optymistycznie nie nastraja, a oświetlanie a la krypta nie pozostawia złudzeń. Stan w jakim znajduje się szpital to kolejny, dobry powód, by chcieć z niego nawiać.

Nails, to proste w konstrukcji ghost story, które nie udaje, że pretenduje do stania się horrorem stulecia. Chociaż intryga nie jest wymyślnie zakręcona, a motywacje bohaterów nadmiernie skomplikowane, Dennisowi Bartokowi udało się opowiedzieć naprawdę ciekawą historię. Dokonał tego, ponieważ to właśnie opowieść o duchu i zmaganiach bohaterki była dla niego najważniejsza, a nie zapychanie luk fabularnych efektami specjalnymi. Dzięki temu nie oglądaliśmy na ekranie kolejnego, tandetnego starszaka przesyconego jump scenami, tylko nastrojowe kino grozy. Pierwsza połowa filmu zawiesiła poprzeczkę dosyć wysoko: mamy poczucie zagrożenia, napięcie, złego ducha i ciekawie wymyśloną bohaterkę. Druga połowa wypadła niestety zdecydowanie słabiej. Trochę ubolewam nad tym, że duch został pokazany w całej okazałości i to, jak na mój gust, zbyt szybko. Nie zapominajmy jednak, że mamy do czynienia z debiutem, który pokazuje, że irlandzki horror ma się zdecydowanie lepiej od polskiego.

Zobacz również:

COPYRIGHT © 2024 ALICYA.PL

STRONY INTERNETOWE I REKLAMA:Distort Studioswww.distortstudios.com