Alicya w Krainie Słów


Drogę gubią ci, którzy obracają się za siebie


Koniec nie nadejdzie


HIT lub KIT, czyli film tygodnia


Polecamy


Czytam, bo lubię grozę


Wspomnienie po dobrym kinie

I kolejny kiepściutki horror za mną. Naprawdę nie mam nic przeciwko schematom i kalkom, pod warunkiem jednak, że są wykorzystane z głową i z pomysłem. Niestety najnowszy film Thomasa Della Bella  nie grzeszy oryginalnością, ani spójnością.

Zaczyna się obiecująco. Widz zostaje zaproszony do domu medium. Panujący wokoło mrok, niepokojąca aura i sprawa zaginięcia małej Eleny powodują, że obraz jest intrygujący. Zwłaszcza w momencie, gdy jedna z uczestniczących w seansie osób (oczywiście sceptyk) przerywa bezpieczny krąg. Następstwem tej nierozwagi jest uwolnienie z zaświatów „kogoś” potwornego. Za jego sprawą, drąc się wniebogłosy, wszyscy obecni dokonują żywota. Niestety następnie z urokliwego i mrocznego 1891 roku przenosimy się wprost w ramiona współczesności. Tutaj poznajemy smutnego wdowca z trójką dzieci i w momencie cały klimat szlag trafia. Pogrążony w żałobie John (Todd Lowe) chcąc zacząć nowe życie oczywiście kupuje TEN dom. Wiadomo cena była niesamowicie kusząca, a sprzedawczyni przekonująca, więc głowa rodziny podreptał jak cielę na rzeź. Nawet gdybym płaciła każdemu tylko jednego grosza za odgadnięcie co będzie dalej poszłabym z torbami.

Już w momencie, gdy nasi nieszczęśnicy zastanawiają się nad zakupem domu nikt się z nami nie certoli i nie bawi w budowanie napięcia. Podczas pierwszej wizyty drzwi zamykają się same, w lustrach pokazują się cienie itd. Gdy bohaterowie w końcu wprowadzą się do nowego miejsca, pojawiają się kolejne znaki: powracające jak bumerangi opętane przedmioty, spadki napięcia prądu, tajemnicze postacie, krwawe jajka. Ten nadmiar atrakcji, paradoksalnie, działa nużąco. Reżyserowi ewidentnie nie udało się stworzyć dobrego klimatu ghost story. Prolog odkrył przed widzem wszystkie karty, co sprawiło, że nawiedzony dom został pozbawiony sekretów. Przez większość seansu czekamy jednak aż wydarzy się coś sensownego, coś co tchnie życie w fabułę. Niestety płonne nasze nadzieje –  im dalej w las, tym bardziej wszystko leży i kwiczy.

The Remians1Brooke Butler I najwyraźniej rozpaczliwie potrzebowała roli, żeby zarobić na czynsz, bo tylko litością reżysera można usprawiedliwić jej obecność na planie. To postać nie wnosząca kompletnie nic do fabuły. Brooke próbuje ze wszystkich sił wcielić się w rolę zbuntowanej, upojonej hormonami nastolatki, której egzystencja ogranicza się do leżenia w łóżku i słuchania głośno muzyki. I jeśli nawet uznamy, że jej się to udało, to na zawsze tajemnicą pozostaje: po co w ogóle było ją umieszczać w filmie? Dwójka młodszych dzieci Johna (Dash Williams jako Aiden i Hannah Nordberg jako Victoria) niestety też nie wypadła najlepiej. Ich gra jest bardzo nienaturalna i wymuszona. Gwoździem do trumny jest postać ducha-demona Madame Addison (Maria Olsen), który zamiast przerażać, budzi politowanie…

Nie będę dłużej znęcała się nad tym słabiutkim, nakręconym po łebkach filmem. The Remains, to tylko cień dobrego horroru i nie warto tracić na niego czasu.

Zobacz również:

COPYRIGHT © 2024 ALICYA.PL

STRONY INTERNETOWE I REKLAMA:Distort Studioswww.distortstudios.com