Alicya w Krainie Słów


Drogę gubią ci, którzy obracają się za siebie


Koniec nie nadejdzie


HIT lub KIT, czyli film tygodnia


Polecamy


Czytam, bo lubię grozę


Wieczór z rekinem #40 Shark Lovestroy

Pomińmy fakt, że tłumaczenie tytułu znów pozostawia wiele do życzenia. Oryginalny to: Spring Breake: Shark Attack, w Polsce mamy za to powalające: Krwiożercze szczęki. Taaaaaaaak, to świetny tytuł dla filmu, który opowiada o tym, jak chłopak poznał dziewczynę podczas przerwy wiosennej na Florydzie. To, że w tle żerowały rekiny? Kogo to w sumie obchodzi? Mamy więc tutaj do czynienia głównie z akcją rodem z  Beverly Hills 90210 i kipiącym od nadmiaru hormonów towarzystwem.

Intryga na której zasadza się fabuła, nie jest zbytnio skomplikowana. Niejaki Joel (Bryan Brown) pod pretekstem porannego wędkowania wabi rekiny z pobliskiej, sztucznie stworzonej rafy nad brzeg, który jest oblegany przez balangowiczów. Dlaczego to robi? Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze – u niego jest pusto i chce by turyści przenieśli się (i wydawali kasę) po jego stronie zatoki. Ten plan ma jednak poważną lukę: dla drapieżników nie stanowi problemu przypłynięcie za jedzonkiem kawałeczka w inną stronę. Sprawa z rekinami nie jest jednak w tym filmie najważniejsza. Chodzi o to, że śliczna Daniell (Shannon Lucio), wbrew woli rodziców i potajemnie (w jej bogatej rodzinie rozgrywa się jakiś dramat, na szczęście twórcy nie zdradzają nam szczegółów) przyjeżdża na Florydę, by spotkać się z przyjaciółkami i wybawić się do upadłego. Tutaj pośród imprez suto zakrapianych alkoholem, będzie dokonywała trudnych, miłosnych wyborów. Poznała bowiem dwóch chłopaków: Shane’a (Riley Smith) i T.J-a (Justin Baldoni) i). Ten pierwszy jest do bólu przyzwoity i biedny, to taki męski Kopciuszek (nawet przychodzi na „bal”). Logika tego typu produkcji wymaga, by jego konkurent był obrzydliwie bogaty i miał paskudny charakter. I tak właśnie jest: T.J.to przystojny macho, ale także totalna pierdoła, gdy przychodzi co do czego nie pomagają mu ani klata ani kasa. Wybór Danielli jest więc oczywisty, jednak akcja musi się zapętlić, by rekiny miały czas się porządnie wkurzyć i urządzić rzeźnię rozbrykanym nastolatkom. Oczywiście każdy wiek ma swoje prawa i nie ma co się naśmiewać z wyolbrzymionych problemów bohaterki. Zastanawia mnie tylko jedno: dlaczego ktoś w filmie o rekinach przez 4/5 czasu uskutecznia młodzieżowy film obyczajowy o stracie dziewictwa, tabletkach gwałtu, zdradach i zazdrości?

W sytuacji, w której twórcy nie mogli się zdecydować co chcą nakręcić: obyczajówkę czy horror – nic nie mogło pomóc w zbudowaniu odpowiedniego napięcia. Nie pomógł nawet wątek starszego brata Danielli – biologa, który bada sztucznie powstałą rafę. Chłopak z martwymi żółwiami na pokładzie nie jest na tyle atrakcyjny, by przebić się przez kolorowe bikini i gołe klaty. Dopiero ostatnie 20 minut filmu, gdy rekiny biorą wreszcie sprawy w swoje paszcze, nabiera tempa i smaku. Jedyna godna uwagi scena, to ich finałowy, zmasowany atak na platformę, na której próbuje się przed nimi schronić zbyt wiele osób – a wiadomo czym to grozi (czyżby twórca Piranii 3DD wzorował się na tym pomyśle?). Niestety szybko brat-biolog przy pomocy Shane’a i Danielli wykorzystuje swój anty-rekinowy wynalazek i opanowuje sytuację. Po wszystkim zakochani odchodzą ku zachodzącemu słońcu. Brakuje tylko tęczy, jednorożców i brokatu.

Muzyka ni jak nie pasowała do tytułu, od pierwszych taktów skojarzyła mi się z muzyczką z gry The Sims i tak mi już do końca zostało…I pewne stąd też poczucie, że oglądam kino familijne. Poza tym raziły mnie trochę nieprzemyślane sceny, np. Daniella stwierdza, że poczeka na brata po czym po chwili obraca się na pięcie i sobie idzie. No chyba, że było to zagranie celowe, które miało pokazać, jak jest wewnętrznie niestabilna. W każdym razie, tradycyjnie już, w nastolatków wcielają się tutaj dorośli aktorzy. Kobietki są śliczne, powycinane wręcz z okładek czasopism, a mężczyźni napompowani, jakby dopiero co wyskoczyli z siłowni. Ogólnie jest na co popatrzeć, szkoda tylko, że między uszami tych pięknolicych postaci hula wiatr…

Film nie byłby aż tak tragiczny – jest tu jakaś fabuła i aktorzy próbują grać – gdyby producenci zdecydowali się co chcą tak naprawdę nakręcić: wakacyjno-młodzieżową obyczajówkę, czy soczysty animal attack.

To film dla każdego kto:
– lubi kino familijne;
– ma w sobie na tyle wytrwałości by dać radę obejrzeć całą miałką produkcję dla jednej dobrej sceny;
– ma ochotę na telewizyjnego przeciętniaka;
– jest rodzicem i chce się trochę postresować zagrożeniami jakie czyhają na jego nastoletnią pociechę.

Zobacz również:

COPYRIGHT © 2024 ALICYA.PL

STRONY INTERNETOWE I REKLAMA:Distort Studioswww.distortstudios.com